8.

5.1K 221 46
                                    

Minęło kilka dni. W szkole udało mi się już zaklimatyzować. Z kolei mój ojciec był ciągle zajęty, co Pepper tłumaczyła mi jako problemy w pracy. To by wyjaśniało dlaczego baza Avengers tak opustoszała. Bardzo się zaprzyjaźniłyśmy z Pepper przez ten czas. Tak samo z Mj, która stała się moją najlepszą i chyba jedyną w nowej szkole przyjaciółką. Co do Petera, to nie rozmawialiśmy za wiele. Mam wrażenie, że ten ciągle na mnie patrzy na lekcjach, ale gdy ja na niego spoglądam ten już jest zajęty czymś innym.
Siedziałam przy stole zajadając się pyszną jajecznicą przygotowaną przez Pepper, gdy do domu wrócił mój ojciec.
- Ty jeszcze nie w szkole?- usłyszałam za swoimi plecami.
- Nie, odwołali mi pierwszą lekcję.- wyjaśniłam dalej będąc obróconą do niego tyłem.
- A gdzie Pepper?
- Pojechała do firmy.- odpowiedziałam obracając się w jego stronę. Wtedy zobaczyłam, że na jego policzku była świeża rana.- Krwawisz.- wypaliłam wstając od stołu.
- E, takie tam zadrapanie.
- Jasne.- stwierdziłam podchodząc po gazik, który namoczyłam w wodzie utlenionej, a następnie wróciłam do ojca i przyłożyłam gazik do jego policzka.- Pepper wie?
- O czym?
- Nie jestem ani ślepa, ani głupia. Przecież wiem, że coś się dzieje. Nie chcę wiedzieć co, ale...Pepper powinna wiedzieć.
- Nie powinnaś zajmować się swoimi sprawami? Szkołą na przykład?- spytał, a ja podałam mu nasączony materiał, który ten przyłożył do rany.- Owszem mamy problemy. Albo raczej nie my, a kilku członków Avengers, którzy nie zgodzili się podpisać protokołu z Sokovii.
- Czego?
- Ograniczenie naszej działalności. W ich mniemaniu. Moim zdaniem to dobra opcja, ale Rogers zawsze chce robić po swojemu.- wyznał, a ja przypomniałam sobie rozmowę z kapitanem Ameryka sprzed kilku dni.
- Bo ludzie wam nie ufają.- stwierdziłam wnioskując z tamtej rozmowy. Ojciec widocznie się zdziwił, ale starał się nie dać tego po sobie poznać.
- Czasem nie da się zadowolić wszystkich. Prawda?- spytał, po czym podszedł do lodówki wyciągając z niej parówkę, która wziął do ręki i oparł się o blat.- Jak tam ten chłopak?
- Jaki chłopak?
- Ten...Parker? Mówiłaś o nim pierwszego dnia szkoły.
- A tak.- przypomniałam sobie.- Nie gadamy za bardzo.
- Jak ma na imię?
- Chyba Peter. Michelle mówiła coś, że jest aspołeczny, ale może po prostu jest zamknięty w sobie.- powiedziałam wracając do posiłku.
- Albo coś ukrywa.- mruknął mój ojciec, a ja spojrzałam na niego pytająco.- Nie ważne. Zawiozę cię do szkoły.- zaproponował idąc do windy i zajadając się kabanosem.
- Nie musisz...- zaczęłam, ale ten już postanowił. Wszedł do windy, po czym odjechał, a ja jęknęłam cicho. Jak ojciec zawiezie mnie swoim wypasionym autem pod szkołę to wszyscy się domyślą kim jestem, albo raczej z kim jestem spokrewniona. Nie mogłam do tego dopuścić.
- Umówiłam się Michelle koło kawiarni na Street Bange.- skłamałam, gdy byliśmy blisko mojej szkoły.
- W porządku podrzucę cię tam.- stwierdził zamyślony. Uśmiechnęłam się pod nosem czując ulgę, że nie zawiezie mnie pod samą szkołę.- Masz dzisiaj koło naukowe?
- Tak.- rzuciłam, po czym ten się zatrzymał we wskazanym przeze mnie miejscu.- Dzisiaj też gdzieś jedziesz?
- Prawdopodobnie tak. Mam nadzieję, że to ostatni taki wyjazd w najbliższej przyszłości.
- Uważaj na siebie.- wypaliłam, na co ten lekko się uśmiechnął, po czym spoważniał, a ja wyszłam z samochodu.

W szkole każdy zajmował się sobą. Szłam korytarzem zapatrzona w telefon, gdy ktoś złapał mnie za ramię. Gdy się obróciłam zobaczyłam znajomą mi twarz koszykarza.
- Hej.- rzuciłam zaskoczona.
- Cześć. Jak tam książka?
- Książka?- spytałam, po czym sie ocknęłam.- A no tak. Rosling. Nie przeczytałam jeszcze, ale jestem przy końcu.
- Po tygodniu?
- Jest wciągająca, prawda?- spytałam, na co ten się zaśmiał.
- Szalenie.- stwierdził, a tym razem to ja się cicho zaśmiałam.- Gdzie stanęłaś?
- Na teorii ewolucji.
- Skomplikowany rozdział.- stwierdził. Chłopak patrzył na mnie chwilę, po czym się uśmiechnął spuszczając głowę.- Może... podała byś mi swój numer? Moglibyśmy popisać. O książce oczywiście.- dodał szybko.- Niedługo są ferie, więc nie spotkamy się w szkole, a bardzo chce wysłuchać twojej opinii.
- Jasne, ale jest mały problem.- powiedziałam teatralnie wzdychając.- Nie ma tam rozdziału o teorii ewolucji.- wypaliłam krzyżując ręce na piersiach.- To książka o sposobach zrozumienia zachowań ludzkich, a nie ich istnienia.- dodałam, na co ten spuścił głowę.
- No dobra, nie czytałem tej książki.
- Okłamałeś mnie.
- Nie. Tak. Ja tylko...- zaczął, na co ja podniosłam jedną brew oczekując jego tłumaczeń.- Wpadłaś mi w oko. Wtedy w bibliotece. Nie wiedziałem jak zagadać, a przeczytałem autora na okładce twojej książki i postanowiłem go wykorzystać. Wybacz.
- W porządku.- rzuciłam wzruszając ramionami.- Najgorsze jest to, że jesteś dowodem na to, że sportowcy nie czytają książek popularnonaukowych. Smutne.
- Ale nie jestem tylko sportowcem. Lubię czytać. Naprawdę.- mówił, a ja patrzyłam na niego nie wierząc do końca w jego słowa.- To co z tym numerem?- spytał, a mi wpadł do głowy szatański plan.
- Dobrze. Podam ci mój numer. Jeśli udowodnisz, że czytałeś chociaż jedną z lektur licealnych.
- Z lektur?- spytał zdziwiony.
- Podobno lubisz czytać.- powiedziałam, po czym obróciłam się i ruszyłam do klasy od angielskiego. Usiadłam obok przyjaciółki, która patrzyła na mnie pytająco.- Co?
- Gadałaś z Patrickiem Davisem?
- Tak...o książkach.- wyjaśniłam zakłopotana.
- Jest sportowcem. Ci nie czytają.
- No właśnie.- rzuciłam, czego ta nie zrozumiała. Do sali weszła nauczycielka, która od razu podała nam temat dzisiejszej lekcji. Już chciała podyktować nam punkty wywoławcze, gdy do sali wszedł Patrick przebrany za średniowiecznego rycerza. Podszedł do jednego z chłopaków, a cała klasa zaczęła się śmiać. Ukląkł na kolano spoglądając w moim kierunku.
- ,,Bracie dobrze to powiadają: serce człowieka więcej warte niż złoto całej krainy."- powiedział teatralnie, po czym złapał jedną z dziewczyn w klasie za rękę całując ją i kontynuując orzedstaiweniem- ,,Miła, kiedy Ciebie mam z sobą, i czegóż mi trzeba? Gdyby i wszystkie światy były z nami, widziałbym, tylko jedną Ciebie."- dokończył przy ostatnim wersie spoglądają na mnie. Zaśmiałam jak ja i cała klasa.
- Panie Davis.- upomniała go nauczycielka.- Nie masz teraz lekcji?
- Mam cna kobieto, jednakże są sprawy ważne i ważniejsze, jak mówił poeta.- wypalił wstając i kłaniając się, a cała klasa wstała i zaczęła klaskać. Przyłożyłam dłoń do ust śmiejąc się z owego przestawienia.
- Dosyć tego. Do dyrektora.- powiedziała kobieta nad wyraz spokojnym tonem. Chłopak mrugnął do mnie, po czym wraz z nauczycielką wyszedł z sali.
- Co to było?- spytała Mj szturchając mnie w ramie. Ja zaniemówiłam wzruszając tylko ramionami z uśmiechem na twarzy. Obejrzałam się w stronę wyjścia, gdy złapałam spojrzenie Petera, który po chwili obrócił się do Neda.

- I co? Podasz mu swój numer?- spytała Mj, której wyjaśniłam całą sytuację. Właśnie wychodziłyśmy z klasy, gdy ktoś pociągnął mnie za rękę. Obróciłam się i zobaczyłam przebranego już w normalne ubrania Patricka.- Pogadamy później.- rzuciła przyjaciółka idąc wgłąb korytarza.
- I jak? Podobało się przedstawienie?- spytał z uśmiechem.
- Mi tak, ale nauczycielce chyba nie za bardzo. Masz kłopoty?
- Skąd. Wyjaśniłem, że to było konieczne, żeby piękna dziewczyna podała mi swój numer telefonu.- wyjaśnił opierając głowę o ścianę by na mnie spojrzeć.
- Jesteś niemożliwy.- stwierdziłam, po czym złapałam go za rękę i napisałam na niej długopisem mój numer.- Zadzwoń.
- Zadzwonię na pewno.- odpowiedział, a ja na pewno się zarumieniłam. Bez słowa więcej obróciłam się i poszłam pod sale, gdzie opowiedziałam o wszystkim Mj.


Dziś trochę krótszy, ale chyba równie słodki rozdział. Co myślicie o Patricku? Shipujecie go z Theą? Jeśli tak, to możecie wymyśleć nazwę na ich ship.
Słowa kluczowe to:
Krwawisz - (domyślam się, że miało to być do Petera, ale nie tak szybko. Och reakcja się dopiero będzie rozwijać) Stydia098

Spokrewniona - _niaki_

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz