50.

2.4K 111 69
                                    

Stałam w gabinecie taty, gdzie ten trzymał nasze zdjęcia. Przejechałam palcem po ramce. Wiedziałam, że w salonie i przez domem są jego znajomi, przyjaciele, ale ja chciałam być sama, pogrążona w swojej zadumie.
- Cześć.- usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się, a przy schodach zobaczyłam Petera. Wyglądał na smutnego, co było oczywiste w tamtej sytuacji. Przez chwilę nie drgnęłam, nie mogłam nawet nic powiedzieć. Bo co miałam powiedzieć w takiej sytuacji?
- Hej.- odpowiedziałam w końcu słabym głosem, po czym ten podszedł, przytulając mnie do siebie.- Dlaczego to zrobił? Dlaczego?
- Nie wiem Thea, nie wiem.- szeptał głaszcząc moją głowę.- Ale na pewno wiedział co robi.
- Nie, nie wiedział. On nigdy nie liczył się z konsekwencjami. Nigdy.- mówiłam wściekła, co jednak nie było gniewem na ojca, a rozpaczą spowodowaną jego śmiercią. Po chwili uspokoiłam się i spojrzałam w oczy Petera.- Przepraszam.
- Za co?- spytał wycierając dłonią moje policzki.
- Za to, co powiem.- wyjaśniłam, na co ten spoważniał jeszcze bardziej patrząc mi w oczy, jakby próbując bezskutecznie wyczytać z nich moje myśli.- Nie mogę z tobą być Peter. Nie mogę znów w to wchodzić.
- Ej, ej...w porządku.- uspokoił mnie cichym, kojącym głosem.- Poczekam, aż się pozbierasz.
- Ale ja nie mogę...w ogóle...nie dam rady.- mówiłam.
- Okej.- wyszeptał równie kojąco.- Ale wiesz zawsze możesz na mnie liczyć? Zawsze.
- Kocham cię Pet.- powiedziałam dotykając jego policzka.- Dlatego to tak boli. Ale będzie boleć bardziej jeśli cię stracę. Przepraszam.
- A ja przepraszam ciebie.- odpowiedział przyciskając mnie mocniej do siebie. Trzęsłam się mówiąc każde tak bolesne dla nas dwojga słowa. Ale nie mogłam postąpić inaczej. Chłopak pocałował mnie w policzek, po czym odsunął się i wyszedł z pomieszczenia. Wtedy ja usiadłam na krześle kuląc się z rozpaczy i bólu, który w tamtym momencie eksplodował.

Gdy się otrząsnęłam, wyszłam z biura i skierowałam się na zewnątrz domu, gdzie odetchnęłam głęboko czystym nieskazitelnym powietrzem. Zobaczyłam, że Pepper rozmawia z panem Rhodneyem, a  Morgan siedzi na ganku z Happym. Każdy próbował wesprzeć się rozmową z innym. Każdy oprócz mnie, ja chciałam przeżywać to wszystko sama.
- Thea.- powiedział ktoś obok mnie, na co ja tam spojrzałam i zobaczyłam Kapitana Amerykę w towarzystwie Wandy.
- Przyjmij nasze kondolencje.- na słowa rudowłosej spojrzałam gdzieś w oddali.
- Dziękuję.- odpowiedziałam obojętnie.
- Wiem, że może to zabrzmi niezrozumiale, ale kiedyś zrozumiesz dlaczego to zrobił.- wyjaśnił mi Steve, a jego głos brzmiał szczerze, jakby był pewien swoich słów.
- Kiedyś? A jak mam do tego czasu dotrwać?
- Na pewno nie sama.- stwierdził zerkając na Pepper, która rozmawiała za oknem z przyjaciółmi.- Kocha cię jak własną córkę.
- Bo jestem jej córką.- wyjaśniłam, a ten przytaknął na znak zrozumienia.- Dlaczego więc to zrobił?- wypaliłam w końcu patrząc na mężczyznę.
- Dla ciebie. Dla Petera. I dla Morgan.- wyjaśnił mężczyzna, co znów rozrywało moje podarte już części serce. Mimo wszystko przytaknęłam na jego słowa, dając znak, że rozumiem o czym mówi, że ma rację. W istocie taki był tato. Zawsze myślał o innych, a to co zrobił tylko to przypieczętowało.
- Dziękuję, że przyszliście. To wiele dla nas znaczy.- powiedziałam słabo, na co Wanda smutno się uśmiechnęła. Przytuliła mnie lekko, po czym Rogers uśmiechnął się. Gdy odeszli do reszty Avengers, ja obróciłam się i zaczęłam iść wzdłuż jeziora. Nie chciałam wysłuchiwać kondolencji od znajomych taty. Choć pewnie powinnam, tak wypadało. Ale czy byłoby mi wtedy lepiej? Gdy zrobiłam koło wokół jeziora, weszłam na ganek, gdzie wciąż siedział Happy oraz Morgan.
- W porządku?- spytał mężczyzna, na co ja wzruszyłam ramionami.
- Nie?- rzuciłam niepewnie.
- Chcesz cheeseburgera?- odezwała się moja przyszywana siostra, która wyglądała na równie smutną co my, choć nie rozumiała wszystkiego.
- Co?
- Jestem głodna. A ty?- spytała, a mi do oczu napłynęły łzy. Przygryzłam wargę i usiadłam obok niej.
- Też. Bardzo.- dodałam ze śmiechem, który przerodził się w cichy szloch.
- Pójdę zamówić coś do jedzenia.- powiedział Happy wracając do pomieszczenia. Zapanowała chwila ciszy, której ja nie umiałam przerwać. Na szczęście ta bardziej wdała się w ojca, umiejącego zmienić temat dla dobra rozmowy.
- Mama mówiła, że masz na imię Thea.
- Tak.- odpowiedziałam patrząc na nią z góry.- A ty jesteś Morgan. Podobno lubisz się przebierać.
- A ty?- spytała bawiąc się czarną sukienką.
- Lubię czytać.- wyjaśniłam spokojnie.- Umiesz czytać?
- Troszkę.
- Nauczę cię.- powiedziałam z uśmiechem.- Czytanie jest fajne wiesz? Jest troche jak przebieranie. Raz możesz być księżniczką w zamku, a innym razem czarodziejką latającą na miotle.
- A ty kim lubisz być?- spytała, na co ja się zastanowiłam.
- Naukowczynią, która właśnie wynajduje lek na poważną chorobę i pomaga ludziom.
- Tak jak tata.- stwierdziła, a ja spojrzałam na nią zdziwiona.
- Jak to?
- On też zawsze przebierał się za bohatera, który pomaga rannym.- wyjaśniła, a po moim policzki spłynęła łza.- Ma nawet kilka strojów fioletowych.
- Fioletowych?- zastanowiłam się. Jego kolorami były czerwony i złoty, a nie fioletowy.
- Chodź, pokaże ci.- powiedziała wstając z ławki i podając mi rękę. Podałam jej swoją, aby zaprowadziła mnie do garażu, gdzie oprócz samochodu taty były różne sprzęty.- Zobacz.- rzuciła wskazując na strój Ironmana, który znajdował się za szybą obok innych jego stroi. Ten jednak wskazany przez Morgan był dziwnie mniejszy i fioletowy.- Mówił, że to przebranie dla księżniczki.- dodała, a ja zamarłam.

- Spóźnimy się księżniczko.- odparł drocząc się ze mną.

- Nazwij mnie jeszcze raz księżniczką przy Peterze, a cię rozszarpie.
- Dlaczego? Jesteś moją księżniczką, księżniczko.- stwierdził, a ja westchnęłam ciężko.

- Nie przysypiaj księżniczko.- rzucił mój ojciec wracając do salonu z kolejną porcją bombek

Czy to było...dla mnie? Nie, to niemożliwe. W końcu nie jestem godna zbroi i w ogóle skąd pomysł, że mogłabym być jak tata.

- ...nie jestem na tyle mądra, żeby coś takiego stworzyć.
- A ja myślę, że byłabyś w stanie stworzyć drugą zbroje Ironmana, jeśli byś chciała.

- Wiesz Thea, jestem z ciebie dumny.- powiedział patrząc na drogę.- Naprawdę. Ja nie umiałem z nią rozmawiać, słuchać jej durnych wymówek, a ty...- spojrzał mi w oczy.- Jesteś dobrą młodą dziewczyną, która jeśli zechce może zmienić świat.
- Ja? Niby jak?- spytałam zdziowiona.
- Nie wiem, ale to co dzisiaj zrobiłaś było niesamowite. Zmieniłaś nastawienie kobiety, która bardzo cię zraniła.

Może ojciec jak raz się pomylił zostawiając tą zbroje dla mnie...a może nie?

Oooooo tak kochani♥️
Jeśli ktoś czytał komiksy to wie, że to nawiązanie do Iron Heart 🤫🥰 czy to się rozwinie czy nie, to zobaczycie, a na razie nie zabijajcie mnie za to, że zabiłam Tonego i robiłam związek Theter, bo jak już wiele razy się przekonywaliście - nic nie dzieje się bez znaczenia 🤫
Dobranoc

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz