35.

3.3K 166 49
                                        

- I jak?- spytałam pokazując Peterowi na kamerce swoje odbicie w lustrze.
- Nie jest za krótka?
- Nie wiem. Pierwszy raz będę na bankiecie.- stwierdziłam obracając się wokół własnej osi.- Serio za krótka?
- Nie no, jest ładna, ale...
- Ale nieodpowiednia.- dokończyłam wzdychając.
- Jaką jeszcze masz?- spytał, na co ja odłożyłam telefon i przebrałam się w inną sukienkę, którą kupiłam z Mj w galerii po przeprowadzce. Podnosiłam telefon pokazując swoje odbicie.
- A ta?- spytałam. Miała na sobie pudrowo różową sukienkę za kolano z ramiączkami opadającymi na ramiona.
- O szlag.- rzucił.
- Zła?
- Wyglądasz pięknie.- powiedział, na co ja się uśmiechnęłam, co mógł zobaczyć w odbiciu w lustrze.- Może zwiąż jakoś włosy. Zazwyczaj je rozpuszczasz.
- Może w koka?- zastanowiłam się zbierając jedną ręką włosy i podnosząc je do góry.
- Dobry pomysł.- stwierdził zajadając się chrupkami.- Robiłaś już wypracowanie z angielskiego?
- Nie.- odpowiedziałam siadając na łóżku i przeczesując włosy, by je związać.- Nie mam pomysłu na pracę.
- Nie wiesz kim chcesz być w przyszłości?
- Nie myślę o tak dalekiej przyszłości.
- Carpe diem?
- Yhm.- przytaknęłam przytrzymując zębami szczotkę i robiąc sobie wysokiego koka.
- Pokaż.- powiedział, na co ja wyjęłam szczotkę z buzi, odłożyłam ją na kolana i nakierowałam telefonem na siebie.- Ładnie.- rzucił zdziwiony.
- Dzięki. Nie wierzyłeś w moje możliwość?
- Biorąc pod uwagę, że nigdy ich nie związujesz włosów? Owszem, miałem obawy.- stwierdził, a ja otworzyłam usta udając oburzenie, na co ten się zaśmiał.- Niedługo święta.
- Fakt. Będziemy mieć całe ferie świąteczne na napisanie tej głupiej pracy.- powiedziałam patrząc na chłopaka.- A ty co napiszesz?
- To chyba oczywiste.- rzucił, na co ja wzruszyłam ramionami.- Chce być krytykiem filmowym.- dodał żartem, a ja przewróciłam z rozbawieniem oczami.
- No jasne.- westchnęłam, po czym tata zapukał do moich drzwi i wszedł do środka.- Ile mam ci powtarzać, że czeka się na ,,proszę"?- rzuciłam do niego.
- Spóźnimy się księżniczko.- odparł drocząc się ze mną.- Hej Peter!- zawołał do mojego chłopaka, a następnie wyszedł z pokoju.
- Księżniczko?- spytał jedynie Parker, na co ja jęknęłam, co wywołało u niego uśmiech.
- Muszę już iść.
- To miłej zabawy, księżniczko.- rzucił powtarzając słowa ojca, co sprawiło, że się zaśmiałam.
- Jesteście siebie warci.- dodałam wstając z łóżka.
- Pa.- przeciągnął.
- Hej.- odpowiedziałam, a następnie się wyłączyłam. Założyłam na ramiona płaszcz, po czym wbiegłam na małych obcasach do salonu, gdzie czekał ojciec.- Nazwij mnie jeszcze raz księżniczką przy Peterze, a cię rozszarpie.
- Dlaczego? Jesteś moją księżniczką, księżniczko.- stwierdził, a ja westchnęłam ciężko.
- Wiesz co? Mam ochotę cię zamordować, ale nie zrobię tego, bo jestem bardzo głodna, a bez ciebie mnie nie wpuszczą.- rzuciłam wchodząc do windy, na co ojciec się zaśmiał.
- Te dni?- spytał stając obok mnie, więc wcisnęłam przysk wskazujący na parter, po czym spiorunowałam go wzorkiem.
- Jeszcze słowo, a pójdziesz sam.- dodałam drocząc się z ojcem, gdy winda się zamknęła.

Wyszliśmy z samochodu przed ogromnym budynkiem, przez którym na szczęście nie było żadnych reporterów. Udaliśmy się więc do środka, gdzie było kilkanaście równie eleganckich co my osób. Na środku sali stał fortepian, na którym grała blondwłosa kobieta ubrań w czarną, dopasowaną suknie.
- Stark!- zawołał jakiś mężczyzna idący w naszą stronę.
- Znasz go?- wyszeptałam do ojca.
- Nie, ale mnie zna każdy.- stwierdził, na co ja cicho się zaśmiałam. Facet podał rękę gościowi, po czym do mnie się lekko uśmiechnął. Mimo starszego wieku wydawał się być miły i kulturalny, co sprawiało, że go polubiłam.
- Cieszę się, że mogę państwa gościć.- powiedział wskazując na jeden z pobliskich stolików.
- Dziękujemy za zaproszenie.- odpowiedział mu mój ojciec kierując się za nim, więc i ja się tam skierowałam.- Pan to organizuje?
- Chciałbym. Nie jestem aż takim biznesmenem.- rzucił żartem.- Mój zięć zorganizował ten bankiet.
- A pan robi za gospodarza?
- Jak widać. Ale czego się nie robi, żeby córka była szczęśliwa.- stwierdził zerkając na mnie, a ja spojrzałam na ojca.- Bez obaw panienko. Nie jestem dziennikarzem, który by was nachodził, choć w gazetach głośno o pańskim wywiadzie.
- Nie da się uniknąć kontrowersji.
- Można uważać na to, co się mówi.- powiedziałam, a mężczyzna się zaśmiał.
- Słuszna uwaga, panienko.- odparł, po czym dygnął i się oddalił.
- Miły facet.- stwierdził mój ojciec zasiadając przy stoliku, więc zrobiłam to samo siadając naprzeciwko niego.
- Tak, wydaje się być...normalny, co w tej branży chyba jest rzadkością.
- Co masz na myśli?
- Zależy mu na córce, więc biega od stolika do stolika zabawiając i witając gości.- wyjaśniłam, na co ten się rozejrzał.- A ty byś tak zrobił? Dla mnie?
- Czy robiłbym z siebie klauna? Nie ma opcji.- rzucił, a ja się zaśmiałam wyczuwając sarkazm. Nagle obok nas pojawił się kelner, który trzymał w ręce butelkę szampana. Ojciec wymownie na niego spojrzał, więc ten nalał mu do lampki bąbelki, po czym spojrzał na mnie pytająco.
- Ja dziękuję.- powiedziałam, na co ten przytaknął i odszedł bez słowa. Po wstępie gospodarza rozpoczęła się uczta, która składała się z tatara, zupy krem z pomidorów, pieczonego kurczaka ze śliwkami oraz na koniec z bezą z owocami. Byłam taka pełna, że choć uwielbiam bezę, to ledwo ją ruszyłam.- Nic nie zjem przez tydzień.
- To już wiesz, dlaczego nie zmieniłem pracy.- powiedział, a ja się zaśmiałam dosyć głośno, co przyciągnęło do nas pewna siebie kobietę.
- Anthony Stark - najgłośniejsza osoba w ostatnich dniach w końcu zjawiła się w tym miejscu.- powiedziała, po czym upiła łyka wina.
- Marilyn Stewart.- rzucił, co dało mi do zrozumienia, że się znają.- Ile twoich mężów temu się widzieliśmy?
- Pięciu. Albo sześciu. Nie jestem pewna.- odpowiedziała poważnie, a następnie spojrzała na mnie.- Przerzucasz się na młodsze, Tony?
- To Thea. Moja...
- Chrzestnica.- dokończyłam za ojca, na co ten przytaknął.
- Właśnie.
- Ładna.- stwierdziła gładząc mnie po policzku, co nie ukrywam mnie zaskoczyło.- Podobna do ciebie. Pewnie przez chrzest przekazałeś jej swoje geny.- wypaliła patrząc na nas wymownie. Super, kolejna osoba, która domyśliła się kim jestem.- Lubisz kwiaty?
- Zależy jakie.- odpowiedziałam łagodnie.
- Na przykład goździki. Ja je uwielbiam. A wyobraź sobie, że mój ostatni mąż kupił mi na rocznicę róże. Róże, rozumiesz? Kretyn. Przecież się, że nie lubię róż.
- Pewnie stwierdził, że do ciebie pasują. Róże też są banalne i na każdą okazję - rzucił mój ojciec, na co ja przygryzłam wargę by się nie zaśmiać.
- Oj Tony, Tony... brakowało mi tych twoich żartów. Ale przyznasz chyba, że banalna to ja nie jestem.- powiedziała wyzywająco, po czym się oddaliła.
- Wy kiedyś...?- zaczęłam, gdy odeszła na tyle daleko, by nas nie słyszeć.
- Nie jestem z tego dumny.- stwierdził wstając od stołu.- Zbieramy się?
- Jasne.- odpowiedziałam wstając od stołu i zakładając na ramiona swój płaszcz. Podziękowaliśmy za zaproszenie oraz za miłe towarzystwo, po czym wróciliśmy do naszego domu, w którym miała już na nas czekać Pepper. Wychodząc z auta rozpuściłam swojego niewygodnego już koka uwalniając z niewoli moje wyprostowane specjalnie włosy.
- Tylko nie wspominaj przy Pepper o Marilyn. Nie lubi gdy mówię o swoich kochankach.- powiedział nagle ojciec kierując się do wejścia.
- Zastanowię się. Pamiętaj, że wisisz mi burgery do końca życia.- wypaliłam, na co ten jęknął, a ja się zaśmiałam na jego reakcje.
- Przepraszam.- odezwała się jakaś kobieta, która szła kilka metrów obok nas.
- Dziennikarzom dziękujemy.- rzucił mój ojciec łapiąc mnie za plecy i prowadząc do domu.- Żegnam.
- Nie jestem z prasy.- wypaliła, więc oboje się zatrzymaliśmy zdziwieni. Wtedy ta podeszła bliżej, a jej twarz oświetliła lampa przed wejściem. Ta twarz. Wyglądała dziwnie znajomo, choć nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Pierwsza myśl - bankiet. Druga myśl - szkoła. Więcej opcji nie było...a przynajmniej tak mi się wydawało.- Cześć Tony. Córeczko?- dodała, a ja spoważniałam. Serce mi stanęło, dosłownie. Czy ta kobieta...czy ona...?
- T...- zaczęłam zerkając to na nią, to na ojca.- Tato?- spytałam widząc, że i on był zszokowany.
- Thea, idź do środka.- nakazał mi poważnym głosem, co sprawiło, że zrobiłam niepewnie krok w stronę drzwi.- Idź.- powtórzył patrząc dalej na kobietę, która wyglądała na zdenerwowaną tym spotkaniem i jego potokiem. To oznaczało jedno, co nawet nie przejść przez mój umysł. Poszłam więc do domu przyglądając się dalej tej dwójce, która nie ruszyła się ani na krok dopóki nie znalazłam się w windzie.

Słuchajcie, dobijcie jeszcze jedną gwiazdkę do rozdziału ,,33" , a wtedy dodam jeszcze dziś dalszy ciąg tej niezręcznej sytuacji 😱😱😱
Mam ochotę cię zamordować - AngryOmega
Nie lubię róż - _niaki_

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz