Weszłam na moje piętro, gdzie od razu poszłam do salonu, mając nadzieję spotkać tam ojca bądź Pepper. Jednak Tak się nie stało. Zatrzymałam się, widząc stojącego przy lodówce obcego mężczyznę. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę kim jest owy obcy.
- Dzień dobry.- powiedziałam, gdy na mnie spojrzał swoimi jasnymi oczami.
- Dzień dobry. Ty pewnie jesteś Thea.- stwierdził z lekkim uśmiechem Kapitan Ameryka.- Tony wspominał.- dodał, widząc moją zaniepokojoną minę.
- Jasne, że wspominał.- rzuciłam, przewracając oczami. Bo jakby mógł ukryć mnie przed innymi w ich bazie.
- Mam nadzieję, że cię to wszystko nie przytłacza. Śmierć babci, przeprowadzka, nowa szkoła.
- Jest trochę...inaczej, ale mogło być gorzej.- stwierdziłam, a ten się zaśmiał.
- Racja. Przynajmniej masz kochającego ojca.- powiedział, a ja na chwilę się zacięłam.
- Właśnie, wie pan może gdzie jest ojciec?- spytałam nieśmiało.
- Na spotkaniu z sekretarzem stanu.- wyjaśnił, wzdychając ciężko.
- Z sekretarzem? Ma problemy?
- Raczej my wszyscy.- stwierdził, spuszczając głowę.
- Nie powinien pan być na tym spotkaniu?
- Powinienem, ale musiałem chwilę odetchnąć.
- Czyli coś poważnego?- spytałam, a ten przytaknął gestem głowy.
- Co sądzisz o Avengers?- wypalił nagle, a mi odebrało na chwilę mowę.
- Ja?
- Tak. Myślisz, że pomagamy, czy że szkodzimy?- spytał, na co ja się zastanowiłam. Nie wiedziałam za wiele o ich działalności, ale biorąc pod uwagę zagrożenia, jakie ci zlikwidowali, mogłam śmiało stwierdzić, że nie szkodzą.
- Myślę...- zaczęłam wkładając ręce do kieszeni.- że próbujecie robić wszystko, by ludziom było lepiej.
- Ale?- rzucił, domyślając się, co chce przekazać.
- Czasem, żeby coś mogło się poprawić trzeba liczyć się z konsekwencjami takimi, jak śmierć ludności, a to sprawia, że świat wcale nie jest lepszy. Mimo waszych chęci.- wyjaśniłam, a ten przypatrywał się mi chwilę, po czym westchnął.
- Mądre słowa.- powiedział, na co ja się uśmiechnęłam.- Chyba powinienem wrócić i uratować resztę przed gniewem sekretarza.
- Tak, pewnie na pana czekają.- rzuciłam, gdy ten mnie minął. Włączył windę, po czym na mnie spojrzał.
- Kiedy Tony powiedział, że zamieszka z nami jego córka wyobrażałem sobie rozpieszczoną dziewczynkę. A zastałem dojrzałą i rozsądną nastolatkę.- stwierdził, a ja na sto procent się zarumieniłam.- Cóż, będzie z ciebie dobra następczyni Stark Industries. Masz gadane po ojcu. Niestety.- dodał z uśmiechem, na co i ja się uśmiechnęłam. Czy rzeczywiście mówiłam jak mój ojciec? Dlaczego wszyscy mnie do niego porównują? Nie myśląc nad tym dłużej, poszłam do swojego pokoju, gdzie odrobiłam lekcje, a po godzinie zapukała do mnie Pepper.
- Hej, dawno wróciłaś?- spytała, gdy pozwoliłam jej wejść.
- Jakiś czas temu.
- I jak pierwszy dzień?
- W porządku.- wyznałam.
- Czyli udany dzień?
- Chyba tak. A co?
- Bo mam pewien pomysł. Nie chcesz może pojechać na zakupy? Wiesz, takie babskie zajęcia. Może kupimy ci zasłony, albo jakieś ubrania?- wypaliła, na co ja wzruszyłam ramionami.
- Pewnie. Lepsze to niż siedzenie w czterech ścianach.- stwierdziłam, co widocznie ucieszyło moją macochę.
- Zaraz będzie obiad, a potem pojedziemy.
- Okej.- odpowiedziałam z uśmiechem, na co ta wyszła z mojego pokoju. Kilka minut później siedziałyśmy przy stole, zajadając się zupą dyniową, gdy dołączył do nas zmęczony ojciec.
- Hej.- rzucił, siadając obok Pepper przy okrągłym stole.
- Bardzo ciężko?- spytała kobieta, na co jej partner westchnął, dając nam jednoznaczną odpowiedź.
- Jak było w szkole?- odezwał się do mnie.
- Jak to w szkole.- odpowiedziałam, nakładając na łyżkę porcję zupy.
- Happy wspominał, że byłaś na kółku naukowym.- wypalił, na co ja spoważniałam. Czy powiedział mu też o naszej umowie?
- Tak...
- Przyjęli cię?- spytała Pepper widocznie zainteresowana.
- To moja córka.- zauważył mężczyzna.- Spróbowali by jej nie przyjąć.
- Właściwie to nie było naboru. Wygląda na to, że liczy się średnia i chęci.- wyjaśniłam, po czym wzięłam do ust łyżkę z dyniową.
- To dobrze, że się zaangażowałaś. To dobra szkoła o wysokim poziomie zdawalności...- powiedziała kobieta, gdy ja i ojciec jedliśmy.
- Kogoś tam poznałaś?- przerwał jej Stark, co lekko nas zaskoczyło.
- Tak, parę osób. Wydają się w porządku.
- A ktoś...rzucił ci się w oczy? Jakiś chłopak?- dopytywał, na co Pepper go szturchnięła.
- Nie, raczej nie.- stwierdziłam, po czym przypomniałam sobie o chłopaku z kółka, którego wyśmiał flash.- Chociaż...- zaczęłam, zwracając na siebie uwagę bliskich.- był taki jeden. Wyglądał na zamkniętego w sobie. Śmiali się z niego.
- Pewnie jest dręczony.- stwierdziła smutno rudowłosa, a mój ojciec widocznie zainteresował się moimi słowami.
- Wiesz jak się nazywa? Znasz może nazwisko, albo do której chodzi klasy?
- Chyba do mojej. A jeden chłopak z kółka nazwał go...Parker?- wyjaśniłam niepewna. W oczach rodzica dostrzegłam iskrę, która mnie zaniepokoiła.- Dlaczego pytasz?
- Tak tylko pytam, czy nie jest tam nikt dręczony. To częste w tego typu szkołach.- powiedział, choć ja mu nie do końca uwierzyłam. Z drugiej strony z jakiego innego powodu miałby wypytywać mnie o tego chłopaka?- Pewnie jest samotny. Może zagadaj do niego czasem.
- Od kiedy interesujesz się nastolatkami?- spytała zdziwiona Pepper.
- Po prostu nie chce, żeby Thea była obojętna na cierpienie innych.
- Spokojnie, nie jest mi to obojętne.- rzuciłam.- Ale nie chce narażać się tym z kółka. Jeśli będzie okazja to zagadam, ale pewnie się nie nadarzy, więc nie ma co o tym mówić.
- Zgadzam się.- powiedziała kobieta karcąc wzrokiem partnera.- Zjadałaś już?- spytała, na co ja przytaknęłam.
- Gdzieś się wybieracie?- odezwał się znów mój ojciec.
- Na zakupy.- odpowiedziałam.
- Kobiece.- podkreśliła Pepper, na co ten podniósł ręce w geście poddania.
- Zrozumiałem. Mam się nie wtrącać.
- Owszem.- rzuciła kobieta, po czym udałyśmy się po nasze rzeczy i pojechałyśmy z Happym do galerii handlowej. Kupiłyśmy kilka akcesoriów do mojego nowego pokoju oraz takich, które spodobały się mojej opiekunce. Poszłyśmy też do sklepów odzieżowych, gdzie ta pomogła mi wybrać sobie nowe ubrania, które miały podkreślać moje szczupłe ciało, ale ostatecznie czułam się jak przebrana, a nie ubrana. Zrezygnowałam więc z jej propozycji i kupiłam sweter oraz jasne spodnie. Więcej nie potrzebowałam mimo zachęt Pepper. Najwięcej czasu spędziłam w sklepie z książkami, gdzie zakupiłam kilka sztuk. To dziwne, ale bardziej zależało mi na wiedzy niż na wyglądzie. Cały czas rozmawiałyśmy na różne tematy. Odpowiedziałam jej o Mj, Flashu oraz Liz, która była typową bogatą dziewczyną. Do domu wróciłyśmy dopiero wieczorem. To był naprawdę miły dzień, choć w głowie nie mógł mi wyjść ten chłopak. Parker. Leżałam na łóżku obserwując jak mały pajączek chodzi po moim suficie i rozmyślając nad sprawą tego ucznia. Dlaczego Flash i reszta się z niego śmiali? Nie wyglądał na głupiego, zwłaszcza że należał do koła. Może był antyspołeczny? Ale w sumie Ned wyglądał na jego przyjaciela, więc to się gryzło. Nie mniej na drugi dzień postanowiłam przyjrzeć się tej sprawie z bliska.Siemka
Dodaje rozdziałek z łóżka. Zaraz idę spać, ale jeszcze zachęcę was do gwiazdek, komentarzy i udziału w naszej zabawie. Napiszcie słowo wyprzedzone wykrzyknikiem (!) A ja wybiorę do trzech z nich i umieszczę je w rozdziale oznaczając was pod spodem. Dzisiejsze słowa kluczowe:
Córka - _niaki_
Pajączek - (wiem, że pewnie miało być użyte w odniesieniu do Petera, ale nie, Thea jeszcze nie wie o nim, więc musiałam improwizować xd) Stydia098

CZYTASZ
The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter Parker
FanfictionJak to jest być nieśmiałą nastolatką, a przy tym córką najbogatszego człowieka w Nowym Jorku; bohatera, który ocalił świat; i człowieka, któremu nie jeden chce zaszkodzić? Thea wie o tym doskonale. Nie jest winna swoich genów, a jednak nie umie sobi...