Siedziałam na trybunach razem z całą grupą. W tym czasie trener włączył nam na starym telewizorze wstęp do dzisiejszych ćwiczeń. Na ekranie widniał Steve Rogers, którego widok bardzo mnie zaciekawił.
- Jestem Kapitan Ameryka. Czy to w szkole, czy na polu akcji...
- Nudy.- warknęła Mj siedząca obok mnie, na co ja się zaśmiałam.
- Nie przesadzaj. Przystojny jest bez tej czapki.- rzuciłam, a ta podniosła na mnie wzrok, co znów wywołało u mnie śmiech.
- Po liceum zbuduje maszynę zamiany ciał i zamienię się z tobą życiem.- wyszeptała, po czym film się skończył, a trener zabrał głos.
- Dzięki kapitanie. Co prawda teraz jest zbrodniarzem wojennym, ale muszę pokazywać to nagranie. Tak mi każe rząd.- powiedział na jednym wdechu, po czym dmuchnął w gwizdek rozpoczynając trening. Zeszliśmy z trybun i przeszliśmy na maty, gdzie mieliśmy wykonywać jakieś ćwiczenia w parach. Oczywiście Mj była bardziej zaciekawiona książką, niż swoją kondycją, więc siedziałam obok niej rozglądając się po grupie. Nie daleko nas ćwiczył Peter, któremu Ned przytrzymywał nogi. Był dobrej kondycji, co nie umknęło nauczycielowi.
- Brawo Parker.- rzucił, na co chłopak zwolnił.
- No jak dla mnie, to chyba przelecieć Thora, wyjść za Ironmana i zabić Hulka.- powiedziała Betty, która siedziała na trybunach wraz z Liz, Jasonem i Seymourem.
- Dobra, a co ze Spiderboyem?- spytał ten ostatni.
- Spidermanem.- poprawiła go liz.- Widzieliście w necie to nagranie z banku? Pokonał czterech kolesi.
- O mój Boże, chyba jej wpadł w oko.- stwierdziła jej koleżanka.
- Może troszkę.
- Ochyda, pewnie ma pod czterdziestkę.
- Nawet nie wiesz, jak wygląda. Może jest cały z blizn.- zastanowił się chłopak.
- To bez znaczenia, bo kochała bym go piękne wnętrze.- stwierdziła Liz, po czym rozległ się głos Neda, który uciszył całą salę.
- Peter zna Spidermana.- wypalił, na co jego przyjaciel wstał zakłopotany.
- Wcale nie.- zaprzeczył.
- I się kumplują.
- Ta, jak trener Wilson i Kapitan Ameryka.- zażartował Flash.
- Znaczy... spotkałem go...- mówił Parker, a ja patrzyłam na jego reakcje zaskoczona.- kilka razy. Ale to było...przy okazji stażu u Starka.- dodał, na co ja zmrużyłam oczy. Chwila, staż? U mojego ojca? To chyba jakiś słaby żart.- Tak, ale nie powinienem o tym mówić.- wypalił karcąc wzrokiem przyjaciela.
- Super sprawa. Ej, wiesz co? Może zaproś go do Liz na melanż?- spytał Flash
- Tak...robię dziś małą imprezkę.- wyjaśniła dziewczyna.- Wpadnij jeśli masz ochotę.
- Małą imprezkę?
- Tak, będzie spoko. Koniecznie zaproś Spidermana.- wtrącił się znów Flash.
- Nie męcz go.- rzuciła Liz.- Wiem, że Peter nie ma czasu na imprezowanie, więc...
- No co ty? Przyjdzie. Prawda Parker?- spytał chłopak, po czym rozległ się dzwonek na przerwę.
- Mj?- spytałam zatrzymując ją przed wyjściem z sali.- Peter ma staż u...no wiesz?
- Twojego taty?- dokończyła, a ja przytaknęłam.- Tak mówi. Zrezygnował dlatego z olimpiady.
- Zrezygnował?
- Mówił o tym wczoraj na kółku, ale ty nie przyszłaś.
- Racja...- urwałam zerkając na chłopaka rozmawiającego z Nedem.- Ostatnio nie było go w szkole. To też przez staż?
- Tak, podobno pojechał do Berlina ze Starkiem, żeby mu pomóc w czymś tam.- wyjaśniła, a ja utkwiłam w nią wzrok. Berlin. Podróż z moim ojcem na misję, gdzie doszło do rozłamu Avengers i ten staż, który znając mojego ojca nie powinien mieć miejsca.- Nie wiedziałaś o tym?
- Nie stalkuje go tak jak ty.- rzuciłam, po czym na korytarzu pojawił się Patrick machający w naszą stronę.- Myślę, że tobie też by się przydał chłopak.
- Jasne.- powiedziała, po czym podbiegł do nas mój chłopak.
- Hej Thea.- przywitał się, po czym pocałował mnie w usta.- Michelle.- rzucił do mojej przyjaciółki, która sztucznie się uśmiechnęła w odpowiedzi.- Masz chwilkę?- spytał mnie, a ja spojrzałam na Mj.
- Widzimy się jutro.- powiedziała.
- Nie idziesz na imprezę Liz?- spytał Patrick, na co ta zmrużyła oczy.
- Nie.- odpowiedziała jakby to było oczywiste.
- A ty idziesz?- rzuciłam do chłopaka.
- Idziemy. Ty też.
- Nie.- zaśmiałam się.- Nie lubię imprez.
- Chodź ze mną. Będzie fajnie.- zachęcał mnie Patrick, a ja spojrzałam błagalnie na Mj, gdy wpadł mi do głowy pewien pomysł.
- Pójdę, jeśli Mj też pójdzie.- wypaliłam, na co moi towarzysze spojrzeli na siebie.
- Nie ma mowy. Nigdzie nie idę.- powiedziała stanowczo dziewczyna.
- Michelle, będzie fajnie. Dużo znajomych i w ogóle...- namawiał ją Patrick, a ja przysłuchiwałam się temu zadowolona z mojej wymówki. Widziałam, że ta nigdy się nie zgodzi, więc siłą wyższą i ja bym nie poszła.
- Nie kreci mnie to.
- Proszę, będzie naprawdę super.- kontynuował mój chłopak, a Mj na mnie spojrzała. Ja posłałam jej błagalne spojrzenie, jednak ta jak na złość odpowiedziała:
- Dobra, spotkajmy się na miejscu o dwudziestej.
- Co?- spytałam zdziwiona.- Przecież nie lubisz imprez.
- Owszem, bo to tylko zwykłe spotkania, które z czasem przeradzają się w kłopoty z policją, kryzysem wiary w siebie oraz ogólnym zakłóceniu dóbr publicznych i moralnych.- wyjaśniła, na co Patrick klasnął w dłonie.
- To do dwudziestej.- rzucił zakłopotany, po czym odszedł od nas, a ja spojrzałam gniewnie na przyjaciółkę.
- Nie umiesz odczytywać znaków? Wzywałam pomocy.
- Widziałam tylko jeden znak. Że chcesz iść, ale się boisz.
- Nie, ja tylko...
- Nie wystaw mnie.- wypaliła, a następnie obróciła się na pięcie i odeszła zostawiając mnie samą. Westchnęłam ciężko patrząc w sufit, po czym zadzwoniłam do taty, by po mnie przyjechał, bo skończyłam już lekcje. Nie chciałam jechać z Happym. Miałam coś do obgadania z ojcem i nie chciałam, żeby była przy tym Pepper.- Cześć młoda.- rzucił, gdy wsiadłam do jego samochodu, którym zaparkował kilka ulic od mojej szkoły.- Co robiłaś w kawiarni?
- Piłam herbatę czekając na ciebie.- wyjaśniłam obojętnie.- Musimy pogadać.
- Tak? O czym?- spytał obracając się w fotelu w moją stronę.
- To Peter prawda?- wypaliłam prosto z mostu, jednak ten wciąż miał zaciekawioną minę.- Nie ma żadnego stażu? Jest jednym z was?
- Nie wiem o czym mówisz, więc jak możesz to doprecyzuj swoje pytania.
- Okej.- rzuciłam obracając się również w jego stronę.- Peter twierdzi, że zna Spidermana i cała szkoła wie, że jest na jakimś stażu u ciebie.
- Peter...- zaczął pstrykając palcami.
- Parker.- dokończyłam, na co ten przytaknął.
- A tak, coś mi się przypomina. Pomaga mi czasem w dokumentach i takich tam.
- Takich tam, jak akcja w Berlinie?- spytałam, a ten widocznie spoważniał.- Nie kłam. Nawet nie waż się kłamać.
- Nie zamierzałem.- stwierdził opadając całym ciężarem na siedzenie.- Jesteś zbyt bystra, by uwierzyć w jakieś bajeczki.- dodał, jednak ja patrzyłam na niego wyczekująco wciąż milcząc.- Okej, znam go. I nie jest moim stażystą.
- A kim?
- Nowym...pracownikiem.
- Co to znaczy?
- Spidermanem. Ja pilnuje, żeby nie wpadł w tarapaty.
- A to wczoraj? Kazałeś mu tam być?
- Nie. Wziąłem go na jedną akcję. Do Berlina. Przydał się, a teraz...
- A teraz go olewasz?
- Nie, mam go na oku.
- Dlatego tak często o niego pytałeś.- stwierdziłam, a ten przytaknął głową. Wypuściłam powietrze z płuc czując ulgę, że wszystko w końcu stało się jasne.- Nie powiedziałeś mi.
- Bo Peter chce być anonimowy. Wiesz co to oznacza?
- Mam mu nie mówić, że wiem?
- I nikomu innemu.
- Nie zrobiłabym tego.- stwierdziłam jakby to było oczywiste. Oparłam głowę o oparcie po czym zapanowała chwila ciszy.- Idę dzisiaj na imprezę do koleżanki.- wypaliłam, co lekko zdziwiło mojego ojca.
- Okej, tylko nie pij za dużo i wróć nie za późno.
- Serio? Nie krzycz na mnie tak głośno, że chce gdzieś wyjść.- rzuciłam sarkastycznie, a ten zaśmiał się pod nosem.
- Cieszę się. Powinnaś gdzieś pójść. Zwłaszcza z Patrickiem.- dodał mrugając do mnie.
- Nie kończ tej rozmowy. Jedź do domu.- powiedziałam z zamkniętymi oczami, na co ten ruszył śmiejąc się dalej pod nosem.Heeeej♥️
Wiecie co robić, zróbcie to. Gwiazdka, komentarz, gra.
Dzisiejsze słowa kluczowe:
Nie krzycz na mnie! - Stydia098Pomocy - _niaki_
CZYTASZ
The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter Parker
FanfictionJak to jest być nieśmiałą nastolatką, a przy tym córką najbogatszego człowieka w Nowym Jorku; bohatera, który ocalił świat; i człowieka, któremu nie jeden chce zaszkodzić? Thea wie o tym doskonale. Nie jest winna swoich genów, a jednak nie umie sobi...