37.

2.9K 145 24
                                    

*Retrospekcja
Siedmioletnia Thea wyszła ze szkoły podchodząc do czekającej na nią babci.
- Cześć kochanie. Jak było w szkole?- spytała kucając przed nią, jednak dziecko tylko spuściło głowę ukrywając swój smutek.- Thea? Co jest słońce?
- Dlaczego nie mam mamy?- spytał mała zalewając się łzami.
- Jak to nie masz? Masz kochanie, masz mamę.
- Wszystkie koleżanki mają mamę i tatę, a ja nie. Mam nawet dla niej laurkę.- wyjaśniła wyciągając z plecaka pogniecioną troszkę kartkę z własnym rysunkiem.
- Posłuchaj mnie skarbie, twoja mama jest chora i wyjechała, gdy byłaś malutka. Bardzo cię kocha, wiesz o tym.
- Nie wiem.
- Czy kiedyś cię okłamałam?
- Nie.
- No właśnie. Nie płacz, bo mama bardzo cię kocha i na pewno za tobą tęskni. Wyślę jej twój rysunek, dobrze?- spytała, na co dziecko zgodziło się gestem głowy.- Pójdziemy na babeczki? Te czekoladowe, które tak lubisz?
- Tak!- zawołała widocznie rozweselona Thea.

Dorosła kobieta, która od lat wychowuje wnuczkę usiadła na krześle pisząc coś na kartce, po czym wrzuciła ją do koperty z rysunkiem dziecka i zaadresowała ją na adres Stark Towera.
Gdy koperta dotarła do ojca dziewczynki, ten bez zastanowienia otworzył ją czytając wpierw list od kobiety.
,,Tony,
Ja już tak nie mogę. Co mam jej powiedzieć? Ostatnio znów wypytuje o mamę, o ciebie. Wiem, że jesteś zapracowany, ale ona potrzebuje rodziców. Nie starej baby, która kupuje jej babeczki, a rodziców. Jeśli chcesz, to drzwi mojego domu są dla ciebie zawsze otwarte. Proszę, daj mi znać, czy znalazłeś Mia'e. Wiem, że to mało prawdopodobne, bo minęło już siedem lat, ale ja wciąż mam nadzieję, że moja córka wróci. Wtedy Thea odzyska mamę, a ja będę wiedzieć, że nie wychowałam jej na wyrodną matkę. Odezwij się, proszę.
Pozdrawiam ciepło,
Caren Lawley.

PS: W kopercie jest laurka namalowana przez Thea'e. Zrobiła ją z okazji dnia matki, więc jeśli wiesz gdzie jest Mia to daj jej ją. Jeśli nie to wyrzuć, spal, zrób z nią co chcesz. Tylko proszę, odpisz."

*Koniec retrospekcji
*Tony
Siedziałem przy biurku czytając po raz kolejny list od Caren. Nie spaliłem go, nie wyrzuciłem. Byłem zagubiony. Zawsze szanowałem tą kobietę, która wychowała moje dziecko. Nie winiła mnie za to, a wręcz zachęcała, żebym wrócił do córki. Nie wróciłem. Nie odpisałem na ten list. Caren wierzyła, że Mia wróci i pokocha Thea'e. Jednak ta przez tyle lat milczała, ukrywała się gdzieś.
Wziąłem do ręki laurkę Thea'e, która była dołączona do listu. Na pierwszej stronie było namalowane duże serce, a w środku rodzina składająca się z rodziców i dziecka z brązowymi kucykami. Na dole obrazka był napis: MOJA SZCZĘŚLIWA RODZINA. Do oczu napłynęły mi łzy, które szybko zniknęły dzięki mruganiu. Obróciłem się na krześle zerkając za okno. Od tamtego wieczoru byłem w swoim świecie myśląc tylko, czy robię dobrze. Dla mnie Mia umarła szesnaście lat temu, ale nie chodziło o mnie, a o Thea'e, która potrzebowała matki. Całe życie była sama, bez rodziców. Teraz miała mnie i Pepper, ale wiedziałem, że ta nie zastąpi jej matki, którą mogłaby być dla niej Mia. Walczyłem z myślami wmawiając sobie, że robię dobrze. Thea jest szczęśliwa, w końcu szczęśliwa. A kontakt z jej matką mógłby znów wszystko w jej życiu skompilować.

*Thea
Siedziałam przed kartką robiąc zbiór myśli, które miały mi pomóc odnaleźć cel w życiu. Tylko w ten sposób mogłam napisać wypracowanie, a czas mijał. Położyłam głowę na biurku jęcząc ze zdenerwowania. Kim chce być? A kim jestem teraz? Wiem kim nie chce być, ale o to nie pytają. Kim chce być w przyszłości? Jaki zawód wykonywać? Tyle pytań, a odpowiedzi na żadne z nich nie znałam.
Nagle ktoś zapukał, do drzwi, na co ja wyprostowałam się na krześle zapraszając do środka. Do pokoju wszedł mój ojciec trzymając w ręce dwa kubki z gorącą czekoladą.
- Chwila przerwy?- spytał podając mi napój.- Ładna biała kartka.- rzucił sarkastycznie, a ja westchnęłam ciężko.
- Nie wiem, co mam napisać.
- Jaki temat?- spytał pijąc czekoladę.
- ,,Kim chce być w przyszłości?"
- I zero pomysłów? Ty?
- Śmiej się śmiej, ale nigdy o tym nie myślałam. W ogóle nie myślała o przyszłości.
- Po kolei. Co po liceum?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Studia?
- Jakie?
- Nie wiem.- odpowiedziałam smutno.
- Nie chciałaś uczyć się w MIT?
- W sumie to bardzo chciałam.- stwierdziłam krzyżując nogi na fotelu.- Kierunek nanotechnologia.- dodałam, na co ten spojrzał na mnie z uśmiechem.- Co?
- Nic, też byłem na nanotechnologii.- powiedział, a ja spojrzałam na kubek z lekkim uśmiechem.- Może idź potem w biznes? Przejęłabyś po mnie firmę i zarabiała tyle co ja.- zastanowił się, ale ja podniosłam znacząco brew.- Okej, a co lubisz? Pomyśl, co sprawia ci przyjemność.
- Hm...- zastanowiłam się.- Lubię czytać, uczyć się... być niewidzialna.
- To zostań w przyszłości duchem nudy.- rzucił, a ja się zaśmiałam.- Każdy musi znaleźć swoją własną drogę.
- Ty poszedłeś śladami dziadka, prawda?- spytałam, na co ojciec przytaknął.- Dlaczego nigdy o nim nie wspominasz?
- Bo nie miałem z nim najlepszych relacji.
- Dlatego bałeś się zostać ojcem?- rzuciłam, co wywołało u niego zaskoczenie.
- W sumie to tak. Ojciec...był ciężkim człowiekiem. Pracoholikiem. Rzadko bywał w domu, a ja jako nastolatek potrzebowałem ojca.
- Ile miałeś lat kiedy...?
- Kiedy zmarł? 21. Musiałem przejąć po nim firmę, ale to była dobra decyzja. Cóż, jedna z niewielu słusznych w moim życiu.- stwierdził, a ja złączyłam usta w linie.- Niedługo święta. Nasze pierwsze wspólne.
- Faktycznie.- powiedziałam uderzając kciukiem w kubek z czekoladą.
- Co powiesz na to, żeby zaprosić do nas Petera i jego ciotkę?- spytał, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Mówisz na poważnie?
- Skoro jesteście razem to...- nie dokończył, bo mu przerwałam.
- Jestem na tak.- rzuciłam.
- Serio?
- Tak. Bardzo jestem na tak.- dodałam, na co ten się uśmiechnął.
- To możesz oficjalnie zaprosić ich w naszym imieniu na Boże Narodzenie na obiad.- wyjaśnił kierując się do wyjścia.
- Tato!- zawołałam zatrzymając go.
- Tak?- spytał, a ja westchnęłam szczęśliwa.
- Jesteś najlepszym tatą na świecie.- powiedziałam, co wywołało u niego szczery uśmiech.
- Kładź się zaraz, bo robi się późno.- rzucił jedynie widocznie zaskoczony moimi słowami.
- Dobranoc.
- Dobranoc księżniczko.- odpowiedział wychodząc z pokoju. Uśmiechnęłam się szeroko na myśl o wspólnym obiedzie z Parkerami. W końcu, nie mogło nic się złego stać. Prawda?






Hejkaaaa
Boże, ledwo się zaczął weekend, a już prawie niedziela 😭😭😭
Zostawcie gwiazdkę oraz komentarz z waszymi propozycjami słów do rozdziałów♥️♥️♥️

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz