20.

4.6K 203 35
                                    

Gdy dojechaliśmy do Queens, zastaliśmy tłum rodziców, którzy czekali na nasz przyjazd.
- To moja mama.- powiedziała Mj wskazując na kobietę z kręconymi włosami. Objęłam więc przyjaciółkę, po czym ta ruszyła do mamy, a ja patrzyłam jak się z nią wita. Spojrzałam po moich znajomych, którzy rozmawiali z bliskimi i przytulali się do nich. Wśród nich zobaczyłam Petera, który przytulał się z jakąś kobietą. Pomyślałam, że to jego mama, bo wyglądała na taką w wieku Pepper. Wtedy pod szkołę podjechał mój ojciec, którego nie dało się nie zauważyć. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym podeszłam do jego samochodu. Wyszedł z auta, po czym mnie przytulił.
- Jak podróż?
- Dobrze.- odpowiedziałam spokojnie.
- A olimpiadę mam nadzieję, że wygraliście.
- Tak, wygraliśmy.- dodałam, na co ten odsunął się, by spojrzeć mi w oczy.
- W porządku?
- Jasne. Tylko chce mi się spać.
- Wsiadaj.- zaproponował biorąc moją walizkę, którą schował do bagażnika. Pojechaliśmy prosto do domu, przez co szybko znalazłam się w łóżku. Byłam zmęczona po podróży oraz po akcji z windą. Dalej nie mogłam się otrząsnąć po tym, co się stało, albo raczej co mogło się stać. Na szczęście udało mi się usnąć, więc dłużej już o tym nie myślałam.
Usiadłam przy stole od razu biorąc łyk czarnej herbaty.
- Cześć. Wyspałaś się?- spytała Pepper, która nakładała mi porcję jejecznicy.
- Średnio, ale dziś mam kartkówkę z hiszpańskiego, więc muszę iść do szkoły.- wyjaśniłam.
- Z hiszpańskiego? To tego uczysz się w nowej szkole?- spytał mój ojciec, który właśnie wszedł do jadalni.
- Yhm.- przytaknęłam z pełną buzią.
- Gdy ja chodziłem do szkoły, uczyliśmy się francuskiego.- stwierdził, po czym usiadł obok mnie.
- Chcesz jajecznicy?- spytała go Pepper.
- Jasne.- odpowiedział równie sztucznie, co kobieta. Spojrzałam to na nią, to na niego próbując wyczytać z ich twarzy, że znów coś się dzieje. Byli dziwnie
- Co jest? Znów jakiś wyjazd służbowy?- rzuciłam, na co ci spojrzeli na mnie wątpliwie. Pepper podeszła do nas patrząc wymownie na partnera.
- Chce...potrzebuję twojej pomocy.- rzucił mój ojciec, na co ja oparłam się o oparcie krzesła.- To nic ważnego, ale...
- Gdyby to nie było nic ważnego, to byś mnie o nic nie prosił.- stwierdziłam cicho.
- Powiedz mi, czy Parker zachowywał się dziwnie na olimpiadzie?
- Nie wiem, nie gadam z nim.- skłamałam.- Poza tym nie było go na olimpiadzie, bo źle się czuł.
- Jak to?- spytał, a ja spoważniałam żałując swoich słów.
- Miał problemy z żołądkiem. Został w hotelu.
- To skąd się potem wziął przy pomniku?
- Nie wiem. Pogadaj z nim. Poza tym uratował mi życie. Mi i moim kolegom.
- Thea, to ważne. Ma na oku niebezpiecznych ludzi i nie chce, żeby wpadł w kłopoty.- wyjaśnił, a ja spuściłam głowę. Wiedziałam, że nie mogę go wydać, bo obiecałam to Peterowi, ale z drugiej strony przecież tato chciał mu pomóc. Nie, nie mogłam wydać Petera. Obietnic się dotrzymuje.- Czyli nie wiesz, gdzie wtedy był?
- Był w hotelu.- odpowiedziałam patrząc mu w oczy. Mój ojciec również nie spuszczał ze mnie wzroku, jakby chciał wyczytać z moich gestów, że kłamie.- Zamiast zajmować się tym, co ten wtedy robił powinieneś z nim porozmawiać. Zasłużył, żebyś go docenił.- stwierdziłam, po czym wstałam od stołu kierując się do windy. W szkole wszyscy rozmawiali o naszej olimpiadzie oraz Spidermanie, który nas uratował. Szłam korytarzem przeglądając notatki z hiszpańskiego, gdy zza rogu pojawił się Peter oraz Ned.
- Hej.- rzucił ten pierwszy na mój widok.
- Hej Thea.
- Cześć.- odpowiedziałam im, po czym spojrzałam w kierunku drzwi, do których ci się kierowali.- Idziecie na wagary?- spytałam zdziwiona.
- Tak.- odpowiedział Peter.
- Nie.- poprawił go jego przyjaciel, na co ja spojrzałam po ich twarzach.
- Okej...- przeciągnęłam omijając ich i idąc w stronę sali.
- Peter chce dorwać bandziorów i co gorsza zerwać się z hiszpańskiego.- rzucił Ned, na co Peter spojrzał na niego wściekły.
- Nie chce się w wtrącać, ale....
- Ale?- spytał Peter.
- Ojciec mówił, że to niebezpieczni ludzie. Może lepiej daj sobie z tym spokój?
- Kiedy pan Stark ci to powiedział?
- Szlag.- wydukałam pod nosem wściekła na sobie. Tego dnia wyjątkowo nie umiałam trzymać języka za zębami.- Rano. Chciał, żebym mu powiedziała, co robiłeś w Washingtonie.
- Powiedziałaś mu?
- Skąd, przecież ci obiecałam, że nic mu nie powiem.- rzuciłam szybko, a ten widocznie odetchnął.
- Kłamiesz ojca?- spytał Ned.
- Nie kłamie. Po prostu nie mówię mu prawdy.
- To to samo.
- Wcale nie.
- Musze tam iść. Tylko ja wiem, jak ich złapać i mam nowy ślad, więc...- urwał patrząc mi w oczy. Miałam nadzieję, że nie wyczyta z nich, że się martwię, bo byłoby dziwnie. Lubiłam go i to bardzo, ale nie chciałam, żeby w jakiś sposób źle to odebrał. W końcu od pewnego czasu byłam uważana za puszczalską.- się uda.- dokończył, a ja zmarszczyłam brwi nie wierząc w jego słowa.
- A co z hiszpańskim?- rzucił Ned, jednak oboje go zlekceważyliśmy. Patrzyliśmy na siebie niepewnie. On nie wiedział, czy iść, a ja, czy mu wierzyć. Milczeliśmy, aż ten spuścił nagle wzrok i wycofał się w stronę drzwi.
- Są ważniejsze rzeczy niż szkoła.- wyjaśnił, po czym ktoś odchrząknął, a następnie zza rogu wyszedł nasz dyrektor.
- Parker, zapraszam do mojego gabinetu.- powiedział, co sprawiło, że Peter spuścił głowę załamany i ruszył za mężczyzną. Obróciłam się, po czym poszłam w przeciwną stronę, czyli do sali od hiszpańskiego.
Po lekcjach wróciłam do domu, gdzie miałam nadzieję zjeść coś ciepłego, po czym pogrążyć się w nauce. Niestety ktoś znów pokrzyżował mi plany. W tle leciały wiadomości, gdy ja rozwiązywałam zeszyt ćwiczeń z matematyki. Westchnęłam ciężko odkładając długopis na zeszyt, po czym spojrzałam na ekran.
- Około godziny szesnastej doszło do incydentu na jednym z portów Nowego Jorku.- powiedziała dziennikarka.- Statek wypływający z portu został zaatakowany przez nieznanych osobników. Na szczęście nie było żadnych ofiar, jednak świadkowie twierdzą, że gdyby nie obecność Spidermana oraz Ironmana to mogłoby dojść do tragedii.
- To chyba jakiś żart.- wyszeptałam, po czym odłożyłam rzeczy na sofę i udałam się do gabinetu ojca. Gdy stanęłam w progu pomieszczenia, spotkałam się ze zdziwiony opiekunem.- Byłeś na tym porcie?
- Jeśli chcesz kogoś obwiniać to nie mnie, a Parkera.- stwierdził pocierając oczy.
- Co to znaczy?
- Że się wychylił. Miał się nie wtrącać, a oczywiście musiał być w centrum wydarzeń.
- Na pewno chciał pomóc.
- Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane.- rzucił, na co ja spiorunowałam go wzrokiem.- Kazałem mu odpuścić. Nasłałem tam nawet FBI, ale przez jego nieodpowiedzialność mogli zginąć ludzie.
- Ale nikt nie zginął.
- Bo się zjawiłem. Statek był rozcięty na pół i tonął. Gdybym nie przyleciał na czas, to leżałby na dnie.
- A może by dał radę i uratował tych ludzi? Tak samo jak zrobił to w Washingtonie?
- Już się nie dowiemy.
- Co masz myśli?- spytałam, na co ten spojrzał w stronę mebli, gdzie leżał strój Spidermana.- To żart?
- Miałaś się nie angażować.
- Uratował mi życie!
- I prawie zabił kilkadziesiąt osób. Jest nieodpowiedzialny i nie zasługuje na ten strój.
- Nie prawda. Robi to wszystko, żeby ci zaimponować. Chce być jak ty, ale ty wciąż myślisz o nim jak o gówniarzu.
- Skąd to wiesz?- wypalił, a ja spuściłam głowę.- Mówiłaś, że nie gadacie.
- My...czasem rozmawiamy.- wyjaśniłam spokojnie, po czym spojrzałam na niego, a ten prychnął.
- Najpierw Patrick, a teraz Peter?
- Co? Nie...
- Nie możesz związać się z kimś innym? Musisz się kręcić wokół tak nieodpowiednich osób?
- Tylko się kolegujemy, a poza tym nie porównuj Petera do Patricka.
- Dlaczego?
- Bo Peter jest inny.
- Bo jest superbohaterem? Albo raczej był nim?
- Nie, bo jest dobry i obronił mnie przed Patrickiem. Pobił go, gdy ten mnie szarpał.
- Sama widzisz. Nie powinien wykorzystywać swoich mocy w taki sposób.
- Nie wierzę, że to mówisz.- stwierdziłam gestykulując.- Sam byś zrobił to samo, a Petera krytykujesz za wszystko.
- Ty za to za bardzo ufasz ludziom i dajesz się ponieść emocjom.
- Możliwe. I co w tym złego?
- To, że Peter nie jest tak idealny jak myślisz. Patrick też był taki idealny?- spytał, na co ja zamarłam. Ojciec westchnął głośno, po czym wstał z krzesła i podszedł do mnie.- Jeśli chłopak chce, żebyś dla niego kłamała, to nie jest on taki dobry, jak ci się wydaje.
- To ty wykorzystywałeś mnie, żeby mieć go na oku. I kto tu nie jest idealny?- spytałam szeptem, po czym wyszłam trzaskając za sobą drzwiami.





Hejka
Ale kłótnia na koniec wyszła 😂 spokojnie, jeszcze się pogodzą, a poza tym pamiętajmy o głównym wątku, czyli Theter/Petea♥️ mam nadzieję że wam się podobał rozdziałek, jeśli tak to zostawcie gwiazdkę i komentarz oraz zapraszam do naszej zabawy, która znów podupada 🤧😭 nie bójcie się rzucać pomysły. Nie oceniamy, a wierzcie mi, że dużo słów mogę tu umieścić i to nawet takich od czapy xd
Słowa kluczowe:
Chce mi się spać - Stydia098

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz