61.

1.9K 106 12
                                    

Patrzyłam jak Peter chodzi w kółko po swoim pokoju. Był załamany tym, co się stało. Nie dziwiłam się. Misterio odwalił nieźle świństwo oskarżając Petera o zabicie wielu ludzi i ujawniając jego tożsamość.
- Cholera.- wyszeptał chłopak pocierając oczy.- Jak on to zrobił? Kiedy? Cholera.
- Peter, po pierwsze uspokój się. Zaraz zrobisz dziurę w podłodze od chodzenia.- powiedziałam łagodnie wstając z łóżka i podchodząc do chłopaka. Złapałam jego ręce, na co ten wziął głęboki oddech.
- Wybacz.
- Nikt mu nie uwierzy. Dlaczego mieliby mu wierzyć?
- Bo uratował świat przez żywiołakami. Umie manipulować ludźmi.
- Umiał. Peter, Misterio nie żyje. Nic więcej nie zrobi. Wystarczy, że załagodzimy sytuację i tyle.
- Jak ja wrócę do szkoły? Przecież Mj, Brad i wiele innych osób uważa, że jestem podejrzany, a po słowach Becka odkryją prawdę.
- Wiedziałeś, że kiedyś się to wydarzy, prawda?
- Jasne, ale nie sądziłem, że...że to teraz. Że w taki sposób. Co ja mam zrobić?- spytał zdenerwowany.
- Nie wiem, ale... cokolwiek postanowisz, będę z tobą. Gdy mnie mieli za szmatę, ty mnie nie zostawiłeś, wspierałeś mnie i broniłeś. Dlatego i ja będę cię wspierać i chronić. Na pewno coś wymyślimy.
- Dzięki.- odpowiedział cicho, a ja objęłam go za szyję. Gładziłam kojąco jego kark i włosy, jednak to było za mało, by ten mógł się uspokoić.- Tylko jak ja to wszystkim wyjaśnię?
- Nie musisz nic wyjaśniać. Po prostu się do tego przyznaj.
- Będą wiedzieć kim jestem.
- Wiem, ale raczej tego nie ukryjesz. Poza tym da się żyć będąc superbohaterem i zwykłym nastolatkiem.
- No właśnie się nie da.- stwierdził Peter, a ja przygryzłam wargę. Po chwili złączyłam nasze usta, jednocześnie chwytając jego rękę i zjeżdżając nią na mój pośladek. Chłopak oderwał się zdziwiony, ale ja uśmiechnęłam się lekko i pozwoliłam mu się dotykać. Pet złapał mnie za pośladki, tym samym podnosząc moje ciało. Nogami objęłam jego biodra, a ręce przeniosłam na jego włosy, żeby je lekko pociągnąć. Obróciliśmy się tak, że dotykałam plecami ściany. Całowaliśmy się namiętnie, aż się zmęczyliśmy i spojrzeliśmy sobie w oczy.- Kocham cię.
- I ja ciebie, Pet.
- Thea, Happy jest już na dole!- zawołała z salonu May, na co ja się uśmiechnęłam. Chłopak odstawił mnie na podłogę, po czym zabrałam swoje rzeczy i skierowałam się do wyjścia.
- Dobranoc, May.- powiedziałam łagodnie do równie zdenerwowanej kobiety.
- Dobranoc, kochana.- odpowiedziała, a ja objęłam jeszcze raz Petera.
- Trzymaj się.- wyszeptałam gładząc jego policzki.
- Widzimy się w szkole?- spytał, na co ja przytaknęłam. Obróciłam się i wyszłam z jego domu, przed którym czekał na mnie Happy.

Usiadłam na krześle, opierając głowę o ręce i spoglądając na zbroje. Czy ojciec rzeczywiście przewidział całe moje życie i robił wszystko, żebym była jego następczynią? A może to tylko urojenia Petera? Westchnęłam ciężko, kładąc głowę na biurku ojca.
- Chcesz kakao?- spytała nagle Pepper, która stała obok z dwoma kubkami. Podniosłam głowę, po czym niechętnie wyciągnęłam rękę po napój.
- Dzięki.- wyszeptałam spoglądając znów na zbroje.
- Jak się trzyma Peter?
- Średnio. Jest przerażony tym, co się stało. Może lepiej, żeby jutro nie szedł do szkoły...sama nie wiem.- wyjaśniłam, na co mama wzięła łyk kakao.- Wiedziałaś o zbroi?- spytałam po chwili, a ta spoważniała.
- Myślisz, że co Tony robił po nocach?- rzuciła, na co ja spojrzałam na nią oczekując informacji.- Kilka razy pytał mnie o to, co myślę.
- Na temat zbroi?
- Ciebie. Czy jesteś gotowa.
- Czy jestem...znaczy, że zrobił ją przed pstryknięciem?
- Oczywiście. Od kiedy rozpadli się Avengers ten nie miał żadnego zajęcia. Wtedy wziął się za tą zbroje. Mówiłam mu, że nie będziesz chciała jej używać, ale on wiedział lepiej. Powtarzał, że w końcu poczujesz to co on. Odpowiedzialność. Honor. Potrzebę pomocy. Że ją w końcu założysz i będziesz najwspanialszym, co może spotkać świat.
- Nie mógł mówić o mnie.- wyszeptałam.- Ja jestem tylko...
- Thea. W tym rzecz. Świat nie potrzebuje siły, czy rozumu, a serca i zaufania. Zwłaszcza po tym, co się stało. Ty jesteś sercem. Myślę, że Tony zrobił to, co zrobił, bo wiedział, że świat jest w dobrych rękach. W waszych rękach. Twoich i Petera.
- Ale...- zaczęłam zakłopotana.- Ja nie nadaje się na bohaterkę. Jestem nikim.
- Nie jesteś nikim, Thea. Wiele razy udowodniłaś ile jesteś warta. Życie dało ci w kość, a ty nie wkurzyłaś się, gdy chłopak cię zranił, gdy rodzice cię zostawili. Na to wszystko zareagowałaś sercem, a nie rozumem. Wybaczyłaś im wszystkim.
- Czyli mam nie działać rozumem?
- Ty nie. Tony kiedyś powiedział mi, że ty i Peter jesteście idealni, bo jesteście inni.
- Już rozumiem. Ja jestem sercem, a Peter rozumem. Ale naprawdę myślisz, że mogę założyć zbroje i być drugim Ironmanem?- spytałam szczerze, a Pepper się zastanowiła.
- Myślę...- zaśmiała się.- myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie. Choć pewnie nie dopuszczasz jej do siebie.
- Nie jestem jak Peter. Nie umiałabym latać po mieście i ratować ludzi. Ja...nikogo nie mogę uratować.
- Może i tak.- rzuciła mama kierując się do wyjścia z piwnicy.- Ale przymierz ją. Może okaże się to jedną wielką pomyłką. A może nie.- dodała wychodząc. Wzięłam łyk gorącego napoju, po czym spojrzałam na fioletową broń.
- Jeśli się okaże, że to pomyłka to wywalę ją na śmietnik.- wyszeptałam do siebie, a następnie wstałam i wyniosłam ją przed dom, mając przy tym kontakt z F.R.I.D.A.Y. Ubrałam zbroje, która wbrew pozorom była lekka o wygodna.- Okej, co teraz?
- Czy chcesz wypróbować wszystkie funkcje zbroi?- spytała moja sztuczna inteligencja.
- Zacznijmy od czegoś prostego.
- Co powiesz na latanie?
- A to jest niby proste?- zaśmiałam się. W duchu wiedziałam, że latanie nie może być tak łatwe, jak się może wydawać.
- To zależy od ciebie.
- Okej, możemy spróbować latać.- rzuciłam, po czym spojrzałam na niebo.- Tylko nie za wysoko. Chce się unieść tylko troszkę nad ziemią.
- Oczywiście.- odpowiedziała inteligencja, a następnie coś pod moimi nogami się odpaliło i poczułam, jak wypycha mnie w górę. Wyciągnęłam ręce na boki, próbując złapać równowagę.
- Oszalałam.- powiedziałam patrząc na przerwę między moimi nogami, a trawą.- Friday, daj troszkę więcej mocy.
- Już się robi.- po tych słowach podleciałam jeszcze wyżej. Czułam, jak moje serce przyśpiesza, gdy odległość od gruntu się zwiększa, jednak nie powstrzymało mnie to. Latałam. Odetchnęłam głęboko, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.- Chcesz wypróbować systemem namierzania?
- Mam systemem namierzania?
- Oczywiście, że tak.- stwierdził kobiecy głos, a na kasku pojawiły się różne strzałki i dane.
- Co widzę?
- Wystarczy podać odpowiednie dane, a jesteś w stanie namierzyć różne osoby.
- Ale mega.- zaśmiałam się nie dowierzając.- Em...Friday, co jeszcze mogę robić?
- Zbroja ma sporo funkcji, które czytałaś.
- Tak, ale...co innego czytać, a co innego to wypróbować.
- Zgadzam się. Jednak myślę, że jak na dzisiaj dużo sprawdziłaś.
- No tak, masz rację. Jak teraz wylądować?- spytałam patrząc w dół.
- Muszę zmniejszyć zasilanie, gdy ty odpowiednio stanąć na podłożu. Za pierwszym razem może się nie udać, ale ważne, by próbować.
- To spróbujmy.- rzuciłam. Nagle zaczęłam opadać, próbując złapać równowagę. Niestety było to na tyle ciężkie, że wylądowałam na tyłku na trawie. Zaśmiałam się głośno zafascynowana tym, co się stało. Latałam. Ja.
Wzięłam prysznic, po czym położyłam się na łóżku, gdzie rozmyślałam nad tym, co powiedziała mi Pepper. Może to faktycznie nie jest pomyłka, a mój ojciec po raz kolejny miał rację. Ale latanie, a ratowanie ludzi to dwie różne rzeczy.

Na jutro planuje mała niespodziankę, więc obserwujcie mnie na wattpadzie ♥️ poza tym dzisiejsze słowa kluczowe:
Na pewno coś wymyślimy - Asteria_Mikaelson

The Rich Man's Daughter | Tony Stark & Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz