Rozdział 24 - Uważaj na siebie.

53 5 4
                                    

W końcu nadszedł długo wyczekiwany przeze mnie dzień, czyli ferie. Na szczęście śnieg dalej był. Nawet go trochę przybyło. Jeśli chodzi o Alana to od ponad dwóch tygodni leżał w śpiączce. Lekarze nie dawali mu dużych szans na przeżycie, ale my wierzyliśmy, że z tego wyjdzie .

-Hej - powiedziałam do Amy.

-Hej - przytuliła mnie - Co z Alanem?

-Nie obudził się jeszcze - rzekłam ze smutkiem.

-Za tydzień będzie dobrze. Zobaczysz - pocieszała mnie.

-Dziękuję.

-Może pójdziemy na zakupy? Rozluźnisz się trochę - zaproponowała niepewnie.

-W sumie to dobry pomysł. Chodźmy.

---~---

-Jestem - odparłam, gdy weszłam do domu.

-Hej - powiedzieli smętnie rodzice - Co kupiłaś?

-Nic. Myślałam, że trochę się rozweselę, ale coś nie zadziałało. Jeszcze jutro Megan leci do swojej rodziny na ferie, więc pojadę się z nią pożegnać.

-Okej.

-A później do Alana - westchnęłam - Idę do siebie - wstałam i zaczęłam iść w stronę pokoju.

-Nie zjesz nic? - zapytała mama.

-Nie jestem głodna - gdy weszłam do pokoju, położyłam się na łóżku i bezwiednie patrzyłam w sufit.

Czemu musiało akurat jego to spotkać? On nie może umrzeć.

Około dwudziestej poszłam się myć. Nie miałam na nic ochoty, dlatego od razu zasnęłam.

Następnie obudziłam się o czwartej. Nie chciało mi się już spać, więc ubrałam się w dżinsy i jakąś bluzę. Zeszłam na dół do kuchni, by zrobić sobie kawę. Gdy ją wypiłam, postanowiłam pójść się przejść. Nałożyłam kurtkę i wyszłam z domu. Szłam przed siebie, do końca nie wiedząc gdzie. Po piętnastu minutach znalazłam się pod parkiem, dlatego do niego weszłam. Gdy obeszłam cały, dopiero wróciłam do domu. O ósmej miałam pojechać na lotnisko pożegnać Megan, więc została mi jeszcze godzina.

-Już wstałaś? Co tak wcześnie? - spytała mama.

-Jakoś tak. Po za tym zaraz jadę - wzruszyłam ramionami. 

-O której wrócisz?

-Około dziesiątej.

-Dobrze.

---~---

-Uważaj na siebie - powiedziałam do Megan.

-Postaram się. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze - przytuliła mnie.

Też mam taką nadzieję.

-Megan, nasza zwariowana przyjaciółko, mam nadzieję, że poznasz jakiegoś przystojnego chłopaka, wrócisz z nim tutaj i nam go przedstawisz - rzekł Ethan.

-Oh... Chciałabym tak. Dobra. Muszę iść. Trzymajcie się. Do zobaczenia za dwa tygodnie.

-Pa - pomachaliśmy jej, a ona skierowała się do samolotu.

-Co teraz robimy? - zapytał Tom.

-Ja jadę do Alana, więc do później - odpowiedziałam i wróciłam do samochodu. Gdy podjechałam pod szpital, zaparkowałam na wolnym miejscu. Wysiadłam z auta i weszłam do środka. Leżał w tej samej sali, więc od razu tam się skierowałam - Hej - przywitałam się z nim i usiadłam na krześle - Dziś mijają dwa tygodnie od kiedy tu jesteś. Wszyscy wierzymy, że się obudzisz i za kilka dni będziesz z nami - złapałam go za rękę i przez kilka minut siedziałam w ciszy - Musisz żyć. Bez ciebie wszystko się zmieni. Proszę, nie zostawiaj mnie. Jesteś dla nas bardzo ważny. Nie możesz tak po prostu odejść, tyle życia przed tobą - po policzku spłynęła mi jedna łza. Posiedziałam u niego jeszcze z czterdzieści minut, a następnie wróciłam do domu.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz