O godzinie dziewiątej mój budzik zaczął wydawać z siebie swój piękny, piszczący dźwięk. Wyłączyłam go i niechętnie wstałam. Nastąpił dzień, kiedy wracałam do miasta. Wylot miałam o czternastej, dlatego mogłam na spokojnie zrobić wszystkie czynności. Skierowałam się do łazienki i wykonałam poranną toaletę. Następnie ubrałam się w szare dresy oraz czarną bluzkę. Zeszłam na dół do kuchni i przyrządziłam sobie na śniadanie kanapki zapiekane z herbatą.
Czemu ten czas tak szybko leci?
Gdy zjadłam, postanowiłam posprzątać w mieszkaniu. Potem wróciłam do pokoju i zaczęłam pakować swoje rzeczy do walizki, przebrałam się w ładniejsze ubrania. Zeszłam na dół wraz z walizką i wyszłam z mieszkania, uprzednio go zamykając. Wcześniej zamówiłam taksówkę, więc stała pod kamienicą. Wsiadłam do niej i pojechałam na lotnisko. Po około ośmiu minutach wsiadłam do samolotu. Zajęłam swoje miejsce i wyjęłam książkę. Lot trwał dość krótko, lecz żeby się nie nudzić postanowiłam ją dokończyć. Jak już wszyscy siedzieli, zaczęliśmy się unosić.
W połowie lotu wyjrzałam przez okno. Widok z niego był prześliczny. Słońce nadawało chmurom niezwykle cudowny pomarańczowo-żółty kolor. Zza nich wyłaniały się fragmenty jakiegoś miasta. Gdy obłoki zniknęły, ujrzałam Los Angeles.
Czyli zaraz będziemy lądować.
Jak wysiadłam z samolotu, wsiadłam do wolnej taksówki i pojechałam pod dom. W torebce znalazłam klucze i weszłam do środka. W salonie siedzieli rodzice z moimi przyjaciółmi. Po chwili odwrócili się w moją stronę. Stałam sparaliżowana. Nie mogłam nic powiedzieć, ponieważ moje gardło się zacisnęło i nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.
No to mam przechlapane.
-No nareszcie jesteś. Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? Czego nie odbierasz telefonu? Już mieliśmy iść na policję - rzekła mama, podchodząc do mnie.
-Wiem, że źle zrobiłam, ale musiałam przemyśleć pewne kwestie - westchnęłam, opuszczając powoli głowę.
-Stało się coś? - zapytała z troską.
-Tak. Tylko teraz powiem prawdę, całą prawdę - mruknęłam.
-Dobrze. To usiądź na kanapie i mów - odparła, a ja przytaknęłam. Poszłam do salonu i zajęłam miejsce - Zaczynaj.
-Od jakiegoś czasu dostaje listy i SMS-y, lecz one nie są takie zwykłe. Ktoś mi nadzwyczajnie grozi. Nie wiem dlaczego i nie wiem, kto to jest. Myślałam, że to minie, jednak się myliłam. To się nie skończyło, tylko bardziej pogorszyło. Dlatego postanowiłam wyjechać do Seattle do mieszkania Alana - oznajmiłam na jednym wdechu.
-Córciu, trzeba było od razu nam to powiedzieć. Przecież byśmy coś zaradzili - przytuliła mnie.
-Najważniejsze, że nic jej nie jest - stwierdził Ethan - Ale więcej takich numerów nie wywijaj - zaśmiał się.
-Postaram się - lekko się uśmiechnęłam.
-Masz może te listy przy sobie? - odrzekł tata.
Przecież Zeyden je ma. Co teraz?
-Muszę poszukać, ale dzisiaj jestem zmęczona, więc jutro Ci je dam, okej?
-Nie ma problemu.
-Ja pójdę do siebie - wstałam i skierowałam się do pokoju. Wzięłam telefon, ponieważ chciałam napisać do czarnowłosego.
Ja
Hej.Na szczęście nie musiałam czekać na odpowiedź, gdyż chłopak odpisał po około dwóch minutach.
CZYTASZ
One girl, two faces
БоевикWiodła spokojne życie, nie miała problemów, posiadała kochających przyjaciół. Lecz co się stanie kiedy pozna jego? Jak powiodą się jej dalsze losy?