Rozdział 33 - Coś się dzieje z Aaronem.

40 2 1
                                    

Weekend w Los Angeles dobrze mi zrobił. Odpoczęłam od rzeczywistości i fantastycznie się bawiłam. Wygrałam dużą sumę pieniędzy oraz dostałam kota. Niestety co piękne, szybko się kończy. Wieczorem w niedzielę wróciliśmy do Lynwood. Ze względu na to, iż byłam trochę zmęczona, na drugi dzień postanowiłam nie iść do szkoły.

-Hej. To ja Ethan - usłyszałam z dołu jego głos, dlatego zeszłam na dół do salonu - AAAAA! CO TO JEST!???

Czyli już zapoznał się z moim zwierzątkiem.

-Lew - mruknęłam.

-No świetnie. Ale co on tutaj robi? - oburzył się.

-Leży - wzruszyłam ramionami - Spokojnie. Nic ci nie zrobi.

-Skąd się tutaj wziął?

-Jak wiesz, w piątek pojechałam do LA i okazało się, że rodzice adoptowali dla mnie lwa. Taki od nich mały prezent.

-To fajny mały prezent. Nazwałaś go? - zapytał, powoli do niego się zbliżając.

-Niedźwiedź. Kreatywne i niepowtarzalne - rzekłam i usiadłam na kanapie.

-No faktycznie. Jak dla mnie to imię jest dziesięć na dziesięć.

-A bardzo dziękuję - złapałam się teatralnie za serce.

-Co tam u ciebie?

-Dobrze. Czemu cię nie było w szkole?

-Nie czułam się na siłach, ale jutro już idę - oznajmiłam.

-Stało się coś? - odparł zmartwiony.

-Nie, no coś Ty - machnęłam ręką.

-Przyniosłem Ci lekcje.

-Dzięki. Kompletnie o nich zapomniałam.

-No widzisz. Co byś beze mnie zrobiła?

-Zginęłabym - zaśmiałam się, wstawając - Chodź do pokoju, to mi wszystko wytłumaczysz co i jak.

-Jasne. Nie ma problemu - poszliśmy do niego - Więc tak, za tydzień z geografii jest kartkówka z kilku państw Europy.

-Wiadomo jakich? - przerwałam mu.

-Polska, Niemcy, Czechy i Chorwacja - stwierdził.

-Okej. Kontynuuj - mruknęłam, opierając się o krawędź biurka.

-Z hiszpańskiego ma być sprawdzian za dwa tygodnie i jutro jest kartkówka z matmy z ostatniego tematu. A i tu masz zeszyty - wyjął je z plecaka.

-Dzięki - położyłam je na biurku.

-Zrobisz zdjęcie czy coś.

-Tak, tak. Zaraz ci oddam.

-Powoli. Mi się nie spieszy - zachichotał.

-Dobra, dobra - wzięłam telefon i zaczęłam robić zdjęcia. Po kilku minutach wszystko już miałam, więc zwróciłam je chłopakowi - Jeszcze raz dzięki.

-Nie ma sprawy. Co dziś robisz?

-Pewnie pouczę się matmy i tyle.

-Okej. Bo dziewczyny zamierzały iść na zakupy.

-Jakoś mi się nie chcę - odrzekłam.

-Spoko. Przekażę im - zaśmiał się.

-Zostaniesz na obiedzie? - zapytałam, gdy schodziliśmy na dół.

-Nawet gdybym chciał to nie mogę.

-Przykro.

-Wiem, ale cóż zrobić. Do jutra.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz