Rozdział 25 - Czyli od dzisiaj to jest George.

46 3 3
                                    

Następnego dnia obudziłam się o ósmej. Chciałam pogadać z Zeydenem, ale niestety go nie zastałam.

Może to był sen i wcale go tu nie było?

Poleżałam jeszcze chwilę, a następnie poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Co prawda nie byłam za bardzo głodna, lecz musiałam coś jeść. Następnie udałam się do pokoju i przebrałam w dresy. Włosy związałam w wysokiego koka. Miałam trochę zaległości, dlatego postanowiłam to nadrobić. Około czternastej ktoś przyszedł do domu, dlatego zeszłam na dół.

-Cześć ciociu - rzekłam smętnie.

-Hej. Dobrze, że jesteś. Mam do ciebie sprawę - odpowiedziała mama Alana.

-Do mnie? - zapytałam zdziwiona.

-No tak.

-To chodźmy może do mojego pokoju.

-Jasne - odrzekła.

-Co się stało? - powiedziałam, gdy weszliśmy do środka.

-Na biurku w pokoju Alana znalazłam jakąś kopertę - wyciągnęła ją i mi podała - Miałam ci to przekazać. Co jest środku? Nie wiem - oznajmiła.

-Okej. Dzięki - odparłam po chwili.

-To tyle. A i właśnie. Za trzy dni będzie pogrzeb.

-Tak, jasne. Przyjdę - pokiwałam głową.

-Dobrze - mruknęła i wyszła.

Ciekawe co to jest? A zresztą, otworzę ją.

Gdy to zrobiłam, moim oczom ukazał się list.

"Kochana Becco, moja siostro.
Jeśli czytasz ten list to zapewne moja mama ci go przekazała, za co bardzo dziękuję. Nie będę owijał w bawełnę. Więc tak, od kilku lat zmagam się z depresją. Kiedy się  pytałaś mnie czemu jestem smutny, nie byłem w stanie powiedzieć ci prawdy. Gdy zdałem prawo jazdy bardzo, ale to bardzo się cieszyłem, jak zapewne widziałaś. Wypadek nie był planowany, wszystko wydarzyło się spontanicznie. Lecz kiedy to się stało, postanowiłem, że nie będę walczyć. Zdaje sobie sprawę, iż jesteś na mnie niesamowicie zła, jednak taką podjąłem decyzję. Zastanawiasz się pewnie jak napisałem go skoro nie żyje. Niestety nie odpowiem Ci na nie. Kiedyś się o tym dowiesz. Dobra, przejdźmy dalej. Jeśli chodzi o mój pogrzeb to proszę cię nie płacz. Ubierz się na czarno tak jak to się tam ubiera. Weź ze sobą Johna, Zoe, Nathana oraz Zeydena (nie pytaj skąd o nich wiem) i gdy będą mnie chować to stańcie trochę dalej. Nałóżcie czarne okulary i włóżcie ręce w kieszenie. A i też miejcie taki bitch face (wiesz o co chodzi). Dlaczego akurat tak? Ponieważ każdy z tych wszystkich ludzi pomyśli, że należałem do mafii oraz miałem ciekawe życie. Liczę na ciebie.
I to chyba byłoby na tyle. Wiem, iż teraz masz tysiące pytań w głowie, ale niestety nie jestem w stanie na nie ci odpowiedzieć. Jesteś silną, mądrą i piękną kobietą. Poradzisz sobie beze mnie. Nigdy się nie poddawaj. A w razie czego to czuwam nad tobą.

Buziaki

Alan

PS.: Bo jest jeszcze taka śmieszna sprawa. Jak spotkasz Katherine to weź jej przekaż, że mi też się podobała."

Że mu ona co!? On jest nienormalny, to znaczy był.

Na początku myślałam, że się rozpłaczę, lecz taki zwrot akcji się nie wydarzył. Tak naprawdę to nie czułam nic, tylko w mojej głowie pojawiało się mnóstwo pytań, jak pisał Alan. Przez około pół godziny patrzyłam się w kartkę. Następnie żeby spełnić wolę chłopaka, udałam się do Johna. Zmieniłam dresy na spodnie i skierowałam się w stronę ich domu.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz