Rozdział 29 - Nie wiem czy wiecie, ale od pięciu minut trwa lekcja.

48 2 2
                                    

-Witamy. Jak minęły ci ferie? - powiedział Ethan.

-Nawet dobrze. A wam? - odparłam.

-Też. Co teraz mamy?

-Chyba chemię - mruknęłam.

-Nie, tylko nie to.

-Oh... No co zrobisz. Takie życie - westchnęłam. Po chwili zadzwonił dzwonek, więc udaliśmy się na lekcje. Jeśli chodzi o Pana od chemii to miał dwadzieścia siedem lat i na imię Muhammad. Nie był zbyt wysoki, miał może ze sto sześćdziesiąt centymetrów. Cały czas nosił duże, okrągłe okulary. Jego ulubionym ubraniem był niebieski dres. Ze sobą zawsze nosił sportowy plecak Nike. Prawie nic nie mówił, dlatego trzeba było się domyślać, o co mu chodzi. Ogólnie ciężki człowiek.

-Dzień dobry klaso. Mam nadzieję, że trochę odpoczeliście - mruknął.

-Niezbyt - odpowiedzieliśmy.

-No cóż... Zbytnio mnie to nie obchodzi - wzruszył ramionami - Pamiętacie, że piszecie sprawdzian za niedługo?

-Tak. Dzisiaj mieliśmy się na niego umawiać - odrzekł jeden z uczniów.

-Naprawdę? To zmiana planów. Chowamy wszystko. Na ławce ma zostać tylko długopis.

-Teraz piszemy? - oburzyła się klasa.

-Jak najbardziej. Przynajmniej będziecie mieć to już głowy.

-Nie, proszę pana - jęknęliśmy.

-Nie interesuje mnie wasze zdanie. No już, raz dwa. Bo mało czasu zostało.

-To są jakieś żarty - powiedziała do mnie Megan.

-Oj tak - mruknęłam. Schowałam wszystko do plecaka, zostawiając jedynie coś do pisania. Następnie nauczyciel zaczął rozdawać prace. Podpisałam się i zabrałam za rozwiązywanie.

-Macie pół godziny. Ale powinniście zdarzyć. Jest piętnaście zadań, więc nie dużo - oznajmił.

No chyba nie.

-Dobrze. Czas minął. Oddajemy.

-Jeszcze chwila - jęknęliśmy.

-Nie ma. Składamy pracę na biurku.

-Rebecca, ty także - zwrócił się do mnie.

-Wiem. Sprawdzam, czy wszystko zrobiłam - wstałam i oddałam ją. Następnie wróciłam po torebkę i wyszłam z sali. Przed nią ostro dyskutowała moja klasa.

-Becca, Becca! - zawołali mnie.

-Tak? - mruknęłam.

-Co sądzisz o tym sprawdzianie?

Mi poszło dobrze.

-Um... To nie było zbytnio sprawiedliwie - stwierdziłam.

-Chyba bardzo.

-No jak kto woli.

-Pójdźmy z tym do dyrektora - zaproponował Ethan.

-Jesteśmy za - poparli go.

-Róbcie co chcecie. Ale najpierw radziłabym sprawdzić statut szkoły, czy rzeczywiście nie można.

-Po co?

-Żeby nie było przypału - rzekłam.

-No w sumie. Dobra. Sprawdźmy. Potem pójdziemy.

-Okej - wzruszyłam ramionami i udałam się do łazienki.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz