Rozdział 36 - To będzie źle brzmieć.

38 2 1
                                    

Wiedziałam, że w końcu będę musiała pójść do Zeydena. Sprawy potoczyły się za daleko. On miał kontakty, więc mógł mi w jakimś procencie pomóc.

-Okej, chyba jestem gotowa - rzekłam do siebie, po czym zeszłam na dół - Mamo, wychodzę! - rzekłam do niej.

-Dobrze. O której wrócisz? - zapytała.

-Możliwe, że jutro - oparłam.

-Jasne. Uważaj na siebie.

-Będę - przytuliłam ją - Pa - wyszłam z domu i skierowałam się w stronę domu chłopaka. Po chwili byłam już pod drzwiami.

Spokojnie. On ci pomoże. Pukaj w nie.

-Tak? - pojawił się w nich Zeyden.

-Umm... Hej - mruknęłam niepewnie.

OGARNIJ SIĘ!

-Hej.

-Masz chwilę? Nawet taką dłuższą chwilę - stwierdziłam.

-Jasne. Dzisiaj i tak nic nie robię - wzruszył ramionami - Wejdź - odsunął się na bok - Więc co się stało?

-Nie wiem nawet od czego zacząć - westchnęłam.

-Czyli to coś poważniejszego - oznajmił.

-Można tak powiedzieć.

-Okej, w takim razie chodźmy do mnie - zaczął iść na górę, a ja podążałam za nim.

Pokój był w różnych odcieniach niebieskiego. Przy prawej ścianie stało łóżko. Nad nim wisiały dwa obrazy, a po jego dwóch stronach znajdowały się małe szafki. Naprzeciwko był dość duży balkon.

Ładnie tutaj.

-Możesz gdzieś usiądź - zaśmiał się.

Właśnie, nie stój jak idiotka.

-A, no tak - siadłam na łóżku, a czarnowłosy naprzeciwko mnie. Następnie wyjęłam telefon oraz listy.

-Chcesz ze mną poczytać wspomnienia sprzed lat? - zachichotał.

-Możesz być przez chwilę poważny? - podniosłam głos - To są listy, a bardziej groźby, które dostałam od tajemniczej osoby. Nie wiem kto to jest, ale również ta osoba mnie śledzi - powiedziałam na jednym wdechu. Chłopak patrzył na mnie jakby zobaczył ducha, lecz nic nie odparł.

-Dobra. Takiego zwrotu akcji to się nie spodziewałem - rzekł zszokowany - Nawet nie wiem co powiedzieć.

Nie dziwię się.

-Od kiedy to się dzieje? - dodał po chwili.

-Jakoś od miesiąca.

-I dopiero teraz postanowiłaś się wziąć za tą sprawę!? - krzyknął, wstając z łóżka.

-Oczywiście, że nie. Jak dostałam pierwszy list poszłam z tym do Chrisa.

-Do tego twojego ochroniarza? - zaśmiał się.

-No tak.

-To fajna pomoc.

-Nie rozumiem - założyłam rękę na rękę.

-Naprawdę myślisz, że on cię będzie chronić lub złagodzi sytuację? - prychnął.

-Po to rodzice go jednak zatrudnili.

-Dostał tą pracę, ponieważ twoja mama jest w niego zapatrzona jak w obrazek. Nie ważne czy będzie dobrym, czy złym ochroniarzem i tak go nie zwolnią - odparł - Znaczy co?

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz