Rozdział 50 - Szybko się wyrobiłeś.

29 1 0
                                    

-Wstajemy - rzekła mama, wchodząc do pokoju.

Co ona tu robi!? Przecież mieli wrócić dopiero jutro!

Szybko się podniosłam, ale Zeyden chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.

-Puść mnie - burknęłam.

-Gdy się człowiek śpieszy to się diabeł cieszy - mruknął - Poza tym masz do szkoły na jedenastą, skarbie.

O matko. Błagam żeby ona tego nie słyszała.

-Debilu, moja mama tutaj jest - szturchnęłam go.

-Dzień dobry - przywitał się.

-Cześć, Zeyden - odparła.

-Teraz idziemy spać - powiedział, przytulając się do mnie.

-Nie - jęknęłam.

-John wylatuje o dziesiątej. Zdążysz.

O czym on mówi?

-Co? O co chodzi? - zdziwiłam się.

-Nie powiedział Ci? - uniósł brwi, a ja pokręciłam głową - No to w takim razie ja to zrobię. John wyjeżdża do Toskani.

-Po co? - zapytałam, wstając.

-Skąd mam to wiedzieć? Przyszedł, oznajmił mi ten fakt i sobie poszedł - wzruszył ramionami.

-Potem będę Cię męczyć, ale teraz wstajemy. Muszę się z nim pożegnać.

-Czemu?

-Bo jest moim przyjacielem - rzekłam, a on przewrócił oczami - No co?

-Nic - burknął.

Po chwili opuściliśmy łóżko. Gdy ja poszłam wziąć prysznic, chłopak udał się do swojego domu. Ubrałam się w czarne spodnie oraz białą bluzkę z krótkim rękawem. Do tego nałożyłam czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Włosy związałam w wysokiego koka, a usta pomalowałam na bordowo. Po chwili usłyszałam klakson dobiegający z samochodu Zeydena. Chwyciłam torebkę i poszłam do czarnowłosego.

-Szybko się wyrobiłeś - oznajmiłam.

-Niestety nie mogę powiedzieć tego o tobie - zaśmiał się.

-Jedź, jeśli Ci życie miłe - warknęłam.

-Dobra, dobra - mruknął i zaczął jechać na lotnisko. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu.

-John! - krzyknęłam, wysiadając z pojazdu.

-Becca? - zdziwił się - Co tutaj robisz?

-Powinnam dać Ci ochrzan za to, że nic nie mówiłeś, iż wyjeżdżasz. Jednak zrobię to innym razem.

-Nie chciałem cię martwić - rzekł.

-Ta... Jasne - odparł pod nosem Zeyden.

-Nie ważne. Co się stało to się nie odstanie. Uważaj na siebie. Czasami pisz, dzwoń. Cokolwiek - stwierdziłam - Jesteś dzielny to sobie poradzisz.

-Dziękuję za te cenne słowa. Postaram się kontaktować, lecz niczego nie mogę obiecać.

-Trzymaj się - przytuliłam go.

-Pa - pomachał, a następnie udał się do samolotu.

-Evans - odparłam.

-Mhm - mruknął.

-Czemu go nie zatrzymałeś? - zapytałam zaciekawiona.

-Ostatnie miesiące bardzo nas poróżniły. Częściej się kłóciliśmy i w ogóle. Nawet o jakieś drobiazgi. Dlatego pewnie postanowił wyjechać. Oddalić się, przemyśleć pewne kwestie. Nie mogłem go powstrzymać, sumienie mi nie pozwalało. Gdyby został, nie byłby szczęśliwy. W Toskanii ma rodzinę. Poza tym tam odpocznie.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz