Rozdział 7 - Zagrajmy w dziesięć pytań.

125 10 92
                                    

-Jak tam po imprezie? - zapytała Amy w drodze do szkoły.

-Dobrze, nawet spoko było.

-Nie bolała cię głowa?

-Nie. A ciebie?

-I to jak. Przez cały weekend zdychałam - rzekła.

-Współczuję.

No dobra, może trochę głowa mnie bolała, ale mogłam normalnie funkcjonować.

W pewnej chwili zauważyłyśmy ciąg samochodów. Trzy czarne osobowe i dwa srebrne busy.

-O co chodzi? - zapytałam i pokazałam na drogę.

-To przemytnicy.

-Co przewożą?

-Różne rzeczy.

-A dokładniej?

-Nie wiem za bardzo.

-Okej. A kto tym rządzi?

-Zeyden Evans.

-Oh…

Reszta drogi minęła spokojnie. Przed szkołą spotkałyśmy jeszcze Katherine. We trzy weszłyśmy do środka, a tam jak zwykle był harmider. Zignorowałyśmy go i skierowałyśmy się w stronę sali.

-Hej. Jak tam? - zapytałam przyjaciół.

-Cześć. Dobrze. A u ciebie? - odpowiedział Aaron.

-Też dobrze. Co teraz mamy?

-Niemiecki - powiedział Ethan.

-Okej. Idę kupić kawę. Do później.

---~---

Lekcje minęły dość szybko. W szkole za bardzo nic się nie działo. Oprócz tego, że jakiś chłopak spadł ze schodów i złamał nogę. Gdy wyszłam z budynku przed nim zauważyłam Johnego.

-Cześć - powiedziałam do chłopaka.

-Hej - spojrzał na mnie i odpowiedział.

-Co tu robisz?

-Czekam na ciebie.

-Na mnie?

-No tak.

-Miło. Ale tak daleko jechałeś by się ze mną spotkać.

-Tak i nie. Musiałem coś załatwić, dlatego przyjechałem. Skończyłem jakoś godzinę temu, ale uznałem, że przyjadę i cię zabiorę do kawiarni.

-Nie musiałeś - rzekłam i przytuliłam chłopaka, a on odwzajemnił uścisk.

-Wiem, ale chciałem Ci zrobić niespodziankę. Idziemy?

-No pewnie. Niedaleko jest jakaś.

Droga do kawiarni mijała w dobrym nastroju. Jak byliśmy przed budynkiem John otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Znaleźliśmy wolny stolik i usiedliśmy tam.

-To co sobie życzysz? Możesz brać co chcesz. Ja stawiam - powiedział.

-Nie musisz. Nie chcę cię naciągać na koszty.

-Ale to żaden problem. Na serio.

-No okej. To wezmę gorąco czekoladę i gofra z bitą śmietaną, posypką czekoladową i owocami.

Gorąca czekolada. Coś innego niż kawa. No no, robię postępy.

-Tyle? - zapytał.

-Tak, tyle.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz