Epilog

77 2 4
                                    

W tamtym momencie moje serce rozpadło się na milion kawałków, a świat legł w gruzach. Przez dłuższą chwilę stałam w miejscu. Nie docierało do mnie, co się stało, lecz gdy adrenalina trochę odpuściła, zaczęłam najzwyczajniej w świecie płakać. Chłopak dostał poważne zarzuty, więc nawet nie było mowy, że z tego wyjdzie. Gdy ochłonęłam, napisałam do Zoe, by jak najszybciej wszyscy przyszli.

-Becca, co się stało? - podszedł do mnie Nate i przytulił - Ej, mała.

-A-aresztowali go - wyjąkałam.

-Kogo? - zapytał zdziwiony Will.

-Zeydena - rzekłam i znowu się rozpłakałam, a wszyscy w jednej chwili pobledli.

-Cholera jasna - burknął Matt, przeczesując palcami włosy.

Powiedzcie, że to wszystko jest sen. Zaraz się obudzę, a on będzie koło mnie, prawda?

-Jak to się stało? - mruknęła Zoe, pojawiając się koło mnie.

-Rozmawialiśmy, po czym przyszła policja i go wyprowadzili.

-Kocham Cię - szepnął i go wyprowadzili.

-Mówili dlaczego to robią. - dopytywał Will.

-Podobno dostali dużo różnych zgłoszeń. Z nerwów zapomniałam, o co go posądzili.

-Okej. Nic nie szkodzi. Zaraz zadzwonię do prawnika.

-To wszystko może trochę potrwać - oznajmiła Sofia.

-Odprowadzę cię do domu. Trochę ochłoniesz i w ogóle - zaproponowała Zoe.

-Nie, zostanę - zaprzeczyłam - Może się na coś przydam.

-Becca, to miłe, ale nic nie da. Wiemy już co robić. Jak tylko będziesz nam potrzebna, od razu damy znać. Obiecuję - mruknął Nate.

-Niech będzie - westchnęłam. Zabrałam swoje rzeczy i wraz z szatynką poszłyśmy do mojego domu. Od razu skierowałam się do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym położyłam się na łóżku. Chciałam zamknąć oczy, lecz wrażenia nie opadały. Miało być normalnie. Po jego propozycji naprawdę zaczęłam wierzyć, że ze mną pojedzie. Jednak sprawy się za bardzo pokomplikowały. Myślałam, że czarnowłosy nie będzie sądzony za wszystkie swoje złe czyny. Niestety się przeliczyłam. Zapewne jedna sytuacja pociągnęła za sobą kolejną i wyszło całe bagno. W głowie dalej słyszałam te słowa. On mnie kochał. Nie powiem, ja jego trochę też. W Nowym Jorku chciałam mu to powiedzieć, lecz szansa została stracona.

-Kochanie - do pokoju weszła mama i z całej siły mnie przytuliła - Dowiedziałam co się stało. Nie wiem nawet co powiedzieć.

Najlepiej nic. Na chwilę obecną nie potrzebuję pocieszenia.

-Czemu to tak boli? - spojrzałam na nią ze łzami w oczach.

-Ponieważ Ci na nim zależało - pogłaskała mój policzek.

Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo.

-To jest całkowicie normalne - oznajmił tata.

-Możliwe - wzruszyłam ramionami - Możemy na chwilę zmienić temat?

-Pewnie.

-Miałam dzisiaj z wami porozmawiać, lecz już podjęłam decyzję. Dlatego nie pytam się o zdanie, bo już wszystko wiem.

-Słuchamy - rzekła spokojnie mama.

-Wczoraj napisał do mnie dyrektor najlepszej uczelni w Nowym Jorku. Zaproponował, bym u nich studiowała. Wczoraj nie wiedziałam, czy tego chcę, ale dziś już tak. Oznajmiam wam, iż przyjmę to zaproszenie i wyjadę na studia do Nowego Jorku.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz