-Wstawaj - obudził mnie Chris.
-Już. Chwila - odpowiedziałam.
-Śniadanie czeka na stole. Zaraz wystygnie.
-To przynieś mi do łóżka - nakryłam się kołdrą.
-Do łóżka dostaniesz jak wrócisz do Lynwood - ściągnął ją.
-Ugh... Idę - warknęłam.
Wstałam i poszłam do łazienki. Trochę się umyłam. Następnie podeszłam do szafy. Wybrałam czarne spodnie, pasek od Diora i kremową bluzkę z bufiastymi, długimi rękawami. Do tego czarne, siedmiocentymetrowe szpilki. Nie malowałam się zbytnio. Na oczach zrobiłam czarną kreskę eyelinerem, nałożyłam rozświetlacz, a na usta błyszczyk. Następnie zeszłam dół do jadalni. Przywitałam się ze wszystkimi i zajęłam miejsce. Zrobiłam sobie kanapkę oraz nałożyłam na talerz sałatkę warzywną.
-Podobały ci się święta Rebecco? - zapytał wujek Michael.
-Tak, oczywiście. Było nawet spoko - odpowiedziałam, jedząc śniadanie.
-Masz jakieś plany na Sylwestra? - odparła z zaciekawieniem ciocia Layla.
-Może pójdę na imprezę, ale jeszcze nie jestem pewna.
-Proste, że idziesz. W domu będziesz siedzieć? Proszę cię. Jesteś młoda. Powinnaś korzystać z życia - rzekła mama.
-Ktoś z twojej szkoły organizuje? - zapytała babcia.
-Tak, ale przeważnie jest więc osób niż mojej szkoły. Okoliczni również przychodzą - oznajmiłam.
-To moim zdaniem jak najbardziej powinnaś pójść. Nie widzę żadnych przeszkód, które by ci to uniemożliwiały.
-Mogę iść. Nie ma problemu. Tylko muszę kupić sukienkę - wzruszyłam ramionami.
-Dam ci pieniądze i pojedziesz na zakupy - odparł tata.
-Okej. O której mamy samolot?
-O piętnastej. Możesz iść się pakować - odpowiedziała mama.
-Dobra. Dzięki za śniadanie. Idę na górę - wstałam od stołu.
-Pomogę ci - orzekł Alan.
-Oki. Chodź - wyszliśmy z jadalni i poszliśmy do pokoju. Wyjęłam walizki z szafy. Zaczęłam do niej chować ubrania, a kuzyn mi je podawał. W takim tempie to w ciągu godziny byłam spakowana - Wszystko zrobione, więc teraz można odpoczywać - w tym samym czasie ktoś zapukał do drzwi - Proszę.
-Spakowana? - do pokoju weszła ciocia Lucy.
-Myślę, że tak.
-To dobrze. Masz - podała mi kluczyki do jej samochodu - Możecie sobie pojechać do miasta, ale na dwunastą macie być.
-Okej. Dlaczego dajesz je mi, a nie Alanowi? - zapytałam zdziwiona.
-Ponieważ ten melepeta po raz czwarty nie zdał.
-Na serio? - zaśmiałam się.
-Tak, na serio.
-Następnym razem mi się uda - rzekł oburzony chłopak.
-Jasne - odpowiedziałyśmy razem.
-Idziemy? - zapytał.
-Tak - wstaliśmy i skierowaliśmy się do pojazdu. Otworzyłam je i wsiedliśmy - Pasy - powiedziałam do chłopaka.
-Po co?
-Pasy - warknęłam.
-Ugh... No dobra - przewrócił oczami, ale je zapiął. Gdy to zrobił, zaczęłam jechać w stronę centrum. Jak dojechaliśmy znalazłam jakieś wolne miejsce i zaparkowałam - Gdzie idziemy? - zapytał, wysiadając z auta.
CZYTASZ
One girl, two faces
AkcjaWiodła spokojne życie, nie miała problemów, posiadała kochających przyjaciół. Lecz co się stanie kiedy pozna jego? Jak powiodą się jej dalsze losy?