Rozdział 32 - Weekend w Los Angeles.

39 2 0
                                    

-Jak zwykle się spóźnimy - rzekła zirytowana mama.

-Nie denerwuj się. Poza tym jedziemy samochodem - powiedział tata.

-Ale do schroniska nie zdążymy. REBECCA! CHODŹ JUŻ!

-IDĘ! - krzyknęłam i zeszłam na dół z walizką.

-Dłużej się nie dało? - zapytała sarkastycznie.

-Dało, ale oszczędziłam Ci to.

-Nie... - zaczęła.

-Dorothy, daj już spokój - przerwał jej rodziciel.

-Dobrze, już nic nie mówię - podniosła ręce do góry.

-A w ogóle to po co tam jedziemy? - zapytałam, wychodząc z domu.

-Zobaczysz - rzekł tata i zaczął pakować walizki do bagażnika - Wszyscy wszystko mają?

-Tak - oznajmiłam. Następnie postanowiłam włączyć muzykę. Wyjęłam z torebki słuchawki oraz telefon, na którym puściłam swoją ulubioną playlistę.

-Co tak cicho siedzisz? - zapytali rodzice.

-Co? - wyjęłam z uszu słuchawki.

-Nie co, tylko słucham - upomniała mnie mama, a na przewróciłam oczami.

-Słucham?

-Opowiedz coś może - zaproponował tata.

-Mogę, ale nie mam co.

-Ciężko w szkole?

-Trochę tak. Robią niezapowiedziane kartkówki, pytają.

-Kto robi? - przyczepiła się mama.

-Nauczyciele - przewróciłam oczami.

-To trzeba konkretniej mówić. Jak tak będziesz rozmawiać to nikt cię nie zrozumie.

-Bo w biznesie to bardzo ważne - powiedziałam, krzywo się uśmiechając.

-Dokładnie tak.

-Kochanie, co ty się tak na nasze dziecko dzisiaj uwzięłaś? - rzekł ojciec.

-Nie rozumiem o co ci chodzi. Po prostu uczę ją kultury - wzruszyła ramionami.

Żebym ci wstydu nie narobiła.

-Ile jeszcze będziemy tam jechać? - zapytałam znudzona.

-Około piętnaście minut.

-Oki - ponownie włączyłam muzykę i zamknęłam oczy.

-Jesteśmy na miejscu - oznajmiła mama.

-Po co przyjechaliśmy do schroniska? - odparłam zdziwiona.

-Zaraz się przekonasz - mruknęła, wchodząc do środka - Dzień dobry. Byliśmy umówieni z właścicielem - powiedziała do recepcjonistki.

-Na jakie nazwisko?

-Shelley.

-Tak, zgadza się. Szef za chwilę przyjdzie.

-Dorothy, Peter, jak miło was widzieć - przywitał się mężczyzna.

-Witaj Aiden - odpowiedzieli.

-A ty jesteś pewnie Rebecca - zwrócił się do mnie.

-Jak najbardziej - starałam się wyglądać na miłą.

-Dobrze, to może przejdźmy do konkretów. Zapraszam za mną - rzekł i zaczął gdzieś iść, a my za nim. Otworzył drzwi do pomieszczenia i weszliśmy do niego. Na środku stała ogromną klatka, która była zasłonięta czarnym materiałem.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz