Rozdział 41 - Ale ja się nie pytam, czy ty ci się to podoba.

33 1 3
                                    

-Hej - rzekł Zeyden.

-Witam - odpowiedziałam.

-Fajnie, że zgodziłaś się spotkać - mruknął.

-Nie ma problemu. I tak nie mam co robić - wzruszyłam ramionami - W szkole są teraz matury, więc mamy kilka dni wolnego.

-John aktualnie je pisze.

A no, faktycznie. To on jeszcze żyje? Chociaż pewnie tak, ale zapomniałam o nim.

-To fajnie - westchnęłam - Co robimy?

-Nie mam pojęcia.

-Yhymm... Na szczęście ja mam - odparłam z uśmiechem.

-Już się boję - zaśmiał się - Ale mów.

-Pojedziemy na zakupy - klasnęłam.

-O nie, nie. Nie ma takiej mowy.

-Dlaczego? - zapytałam smutna.

-Nie zamierzam latać za tobą z siatami w ręce jak jakiś pantofel - burknął.

-Bez przesady. Tobie też coś kupimy. Poza tym nigdy ze mną ich nie robiłeś, więc nic nie wiesz.

-Wy wszystkie jesteście takie same - mruknął. Aha, no świetnie. Wrzucamy wszystkich do tego samego wora. Zawsze to ja byłam osobą, która jako pierwsza zaczynała mieć już dosyć.

Oj no weź. Zgódź się.

-No proszę - intensywnie się na niego spojrzałam - Co ci szkodzi?

-Nie.

-Pan maruda i niszczyciel zabawy - powiedziałam pod nosem.

-Jak przykro. Niestety musisz się z tym faktem jakoś pogodzić - odparł.

-A resztą, co ja się będę prosić. Idę. Pa - wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść w stronę domu. Sama sobie mogłam poradzić. Miałam także inne rzeczy do zrobienia, na przykład dokończyć oglądanie filmu. Spotkanie z nim nie było też jakąś wielką atrakcją.

-No dobra. Zgadzam się - westchnął.

-Na prawdę? - w szybkim tempie odwróciłam się w jego stronę.

-Tak, pojedziemy na zakupy - odrzekł, a ja podbiegłam do niego i go przytuliłam.

-Jej! Dziękuję - mruknęłam szczęśliwa. Następnie skierowaliśmy się w stronę samochodu czarnowłosego. Wsiedliśmy do środka i pojechaliśmy do galerii. O dziwo, było w niej niesłychanie dużo ludzi. Chłopak zaparkował w wolnym miejscu.

-Gdzie najpierw idziemy? - zapytał.

-Może Crop - zaproponowałam.

-Na serio? - zdziwił się.

-Nie rozumiem.

-Myślałem, że wybierzesz Sinsay. Przecież to takie dziewczęce - zaśmiał się.

-Niestety muszę cię rozczarować. Poza tym naprawdę sądziłeś, iż tak perełki kupuję w jakimś sklepie gdzie róż jest numerem jeden? - zachichotałam, wskazując na swój strój.

-Wszystko jest możliwe - wzruszył ramionami.

-Oj już dobra, dobra. Nie gadaj tylko chodź - zaczęłam kierować się w stronę drzwi wejściowych. Po chwili czarnowłosy poszedł moimi śladami. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy do pierwszego butiku. Od początku wiedziałam, że to będzie idealny wybór. Znalazłam dziesięć ślicznych ubrań, z czego osiem było w dobrym rozmiarze.

-Chcesz kupić te rzeczy? - rzekł Zeyden, wchodząc do przymierzalni.

-Raczej tak - pokiwałam głową.

One girl, two facesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz