Rozdział 28

115 11 8
                                    

Następnego dnia obudziła się z bólem głowy. Połknęła proszki i próbowała się przygotować. Nie miała dzisiaj żadnych obowiązków. Mogłaby gdzieś wyjść i próbować zapomnieć o problemach. Jednak nie czuła w sobie sił na nic. Powinna zostać w domu. Do wieczora i tak będzie miała spokój. Skierowała się do kuchni. Gdy szła korytarzem nagle otworzyły się przed nią drzwi. Od pokoju Itachiego. Przeklinała los, który sprawił, że prawie na niego wpadła. 

-Przepraszam. - powiedziała i już chciała go wyminąć, ale złapał ją za rękę. 

-Poczekaj.- powiedział. Jego dotyk palił. Dodatkowo zaczęła się nerwowo rozglądać czy w pobliżu nie ma Sasuke. Zauważył to. -Nie wrócił od wczoraj-poinformował ją.

-Nie rozumiem o czym mówisz. 

-Nie denerwuj się. Chodź. -powiedział i wciągnął ją do środka. Zamknął drzwi. Walczyła z paniką, która ją ogarniała. 

-Co robisz?!-wrzasnęła, gdy nie dał jej wyjść. 

-Musimy porozmawiać. -odpowiedział stanowczo. 

-Nie mamy o czym. 

-Doprawdy? A wczoraj?

-Dziękuję za opatrzenie ręki. Mogę już wyjść?-spytała wskazując na drzwi. 

-Dobrze wiesz o co mi chodzi. - powiedział i zbliżył się sprawiając, że musiała się cofnąć głębiej do pokoju. Prawie wpadłaby na stolik, ale jakoś szczęśliwie o nim pamiętała i go uniknęła. Dopiero po chwili zorientowała się, że nie powinna. Zauważył to. -Co ty ukrywasz?

-Nie rozumiem o co ci chodzi. Nic nie ukrywam. - powiedziała trzęsącym się głosem. 

-Dlaczego tak na mnie patrzysz?-spytał z bólem w głosie.-Dlaczego mieszasz mi w głowie? Czy nie dość się przez ciebie wycierpiałem? Karen... Jesteś z Sasuke, bo go kochasz, prawda?-spytał. 

-O-oczywiście. - powiedziała odwracając wzrok. 

-Kłamiesz. Czegoś mi nie mówisz. -powiedział pewnie. Cholera, domyślił się, że coś jest nie tak. Widział za dużo od czasu swojego powrotu. Unikała jego wzroku za wszelką cenę. Wiedziała, że wyczytałby ból z jej spojrzenia. Jedyne o czym myślała to to żeby przestał zadawać jej pytania. Czuła jak zaczynała drżeć ze strachu. O Sakurę, o samą siebie i o niego. 

-Przestań sobie wyobrażać niestworzone rzeczy!-krzyknęła w pewnym momencie. Wzbierało w niej za dużo emocji. - Przykro mi, że jesteś nadal we mnie zakochany. Ja nie jestem i nigdy nie byłam!

Itachi patrzył na nią kręcąc głową. 

-Przestań mnie nachodzić... - powiedziała błagalnym tonem. -Inaczej to się źle skończy. - ostrzegła. Nic do niego nie docierało. Nie potrafiła go przekonać tak jak zwykle.

-O co ci chodzi?-spytał zdenerwowany. Uciekła wzrokiem. -Naślesz na mnie męża?... Nie boję się go, rozumiesz? Nie boję się nikogo!-podniósł głos.

-Ale ja tak...- powiedziała cicho a łzy popłynęły z jej oczu. Cała złość odeszła z jego oblicza. Patrzył na nią zdezorientowany. Nie potrafiła udawać. Zbliżyła się i spojrzała na niego. -Nie wracaj do mojego życia. Nie myśl o mnie i odejdź. Proszę... -błagała. Puścił ją i odszedł za biurko. Otarła łzy. 

-Nic nie rozumiem... Sasuke...

Nagle otwarły się drzwi. 

-Kochanie?-usłyszała. Spojrzała na niego i zobaczyła, że za jego uśmiechem kryje się wściekłość. -Co tu robisz?-spytał udając delikatność. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz