UWAGA! Rozdział zawiera sceny nieodpowiednie dla osób nieletnich.
~~~
Ciężko opisać szok w jakim byli. Oczywiście spodziewali się, że w końcu to będzie musiało nastąpić. I tak minęło już dużo czasu. Jednak żadna jego ilość nie przygotowałaby ich na to. A na pewno nie Karen.
-Naprawdę? To świetnie. - powiedział Sasuke udając uradowanego. - Chociaż czy nie został mu jeszcze rok doktoratu? Chyba tego nie rzucił?
-Nie, nie. Obronił go wcześniej. Zawsze był piekielnie zdolny. W końcu to mój syn. - powiedział dumnie Fugaku. -Ja go widywałem, gdy wyjeżdżałem w interesach, ale wy nie mieliście okazji. W końcu rodzina będzie w komplecie. - dodał szczęśliwy.
-Tak. W końcu. - potwierdził Sasuke. Co chwila zerkał na żonę by sprawdzać jej reakcję. Na razie wszystko było w porządku. Dobrze się maskowała. W jej wnętrzu szalał tajfun. Do tej pory jej życie było po prostu koszmarem. Ciężko było jej sobie wyobrazić jak będzie to wyglądało z Itachim pod jednym dachem.
-A to nie koniec rewelacji... - powiedział tajemniczo. Przyglądali mu się zastanawiając się czy kolejna taka wiadomość ich nie dobije. - Itachi nie przyjeżdża sam. Chyba w końcu doczekam się drugiej synowej. - dodał i uśmiechnął się szeroko. Sasuke zaniepokojony spojrzał na brązowowłosą. Widział jak zaszkliły jej się oczy. Zareagowała nawet szybciej niż on pomyślał co zrobić.
-Dobrze będę jutro, ale teraz wybaczcie, ale muszę już iść. Mam coś do załatwienia- powiedziała słodko uśmiechając się do teścia.
-Idź, idź. Nie zatrzymuję cię więcej. A my jedziemy do firmy Sasuke - odparł. Momentalnie odwróciła się i najspokojniej jak umiała szła do wyjścia. Jakimś cudem udało jej się wyjść. Zanim drzwi się zamknęły usłyszała jeszcze jak Sasuke odpowiada ojcu.
-Jedź sam. Ja też muszę gdzieś skoczyć. Będę maksymalnie pół godziny po tobie.
Jej krok stawał się coraz mniej pewny. Czuła jak zaczyna jej brakować tchu. Itachi przyjeżdża z jakąś kobietą. On z kimś jest. Jakaś kobieta go dotyka... Wszystkie te myśli sprawiły, że zaczęło ją kłuć w piersi. Oddech stawał się coraz cięższy. Dlaczego miałaby mu tego bronić? Przecież miał prawo ułożyć sobie życie... Mimo iż taka była prawda to nie mogła powstrzymać tego co działo się właśnie z jej sercem i ciałem.
-Karen!- usłyszała za sobą. Nie zwróciła na to uwagi tylko szła dalej. Zaczęła się zataczać. Sasuke nie mógł jej tak zostawić. Złapał ją pod rękę i siłą szybko zaprowadził do ich sypialni. Już po drodze zaczęła szlochać. Puścił jej ramię by zamknąć drzwi a ona w tym czasie stoczyła się na podłogę. Już nie musiała i nie mogła powstrzymywać płaczu.
-On kogoś ma...- mówiła zanosząc się płaczem i połykając własne łzy. - Już mnie nie kocha... Już mnie nie kocha... - powtarzała.
Już od dawna cię nie kocha. On cię nienawidzi.
Sasuke widząc w jakim jest stanie ukląkł przy niej i objął ją próbując ją uspokoić.
-Ciiiicho. Już wszystko dobrze, jestem tutaj. - powiedział wycierając jej łzy. Po chwili przestała powtarzać, że Itachi już jej nie kocha i spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem. - Już dobrze?- spytał delikatnym głosem. Nie wytrzymała.
-To wszystko przez ciebie!- krzyknęła wyrywając się z jego ramion i popchnęła go. Potem zrobiła to jeszcze raz i jeszcze raz. Wściekle uderzała jego tors. - To wszystko twoja wina! Nienawidzę cię! Nienawidzę cię, słyszysz?! Nienawidzę!
CZYTASZ
W sidłach uczucia
FanficHistoria wymyślonej przeze mnie bohaterki i postaci z Naruto w szkolnym uniwersum... I nie tylko ;)