Rozdział 9

224 13 0
                                    

Nie chciało jej się wierzyć w swojego pecha. Przeklął ją ktoś czy co ? Bez pytania wzięła kluczyki z biura Kakashiego i porwała jego samochód. Chciała się jak najszybciej znaleźć w domu, a podróż komunikacją miejską z gigantyczną plamą na piersi nie wchodziła w grę. Nawet nie zastanawiała się jak Kakashi wróci do domu. Jego reakcją na porwanie samochodu przez jego niepełnoletnią, nie posiadającą prawa jazdy bratanicą też sobie głowy nie zaprzątała. W głowie miała tylko jedno - jak najdalej od Uchihów.

Szybko dotarła na miejsce, łamiąc przy okazji kilka przepisów drogowych. Pobiegła na górę i błyskawicznie się rozbierając wskoczyła pod prysznic. Gorąca woda muskała jej ciało i przynosiła ukojenie. Pomagała uporządkować myśli. Na pewno nie ma racji, mówiła do siebie w myślach. Nie kocham go. Coś sobie ubzdurał. Ale fakty był taki, że ile by sobie tego nie powtarzała, to nie potrafiła zatrzymać szybkiego bicia swojego serca ani dręczącej gorączki w dole brzucha. Jak samica w trakcie godów, podsumowała ze śmiechem. Po prysznicu zeszła na dół, zrobiła sobie jedzenie i herbatę i zasiadła przed telewizorem. Durne programy w TV pomagały jej usunąć myśli o Itachim.

Stryj wrócił po kilku godzinach. Na podjazd wjechał samochód, widocznie ktoś z firmy go podwiózł. Zaczęła mentalnie przygotowywać się na kazanie stulecia. Po szybkich krokach poznała, że jest wściekły. Nie żeby mu się dziwiła.

-Karen!!!- wrzasnął wchodząc z impetem do salonu. - Czyś ty na głowę upadła dziewczyno?! Masz w ogóle pojęcie jak ja się o ciebie martwiłem?! - pobiegł do niej z miną mordercy i objął tak mocno jakby na prawdę miał zamiar ją udusić. Po chwili uścisk zelżał, a ona wyczuła, że Kakashi drży. Bał się o nią. Panicznie. Już drugi raz dzisiaj miała ochotę się rozpłakać. Nie żeby była beksą wzruszającą się byle czym. Było jej najzwyczajniej w świecie wstyd. Znowu to zrobiła. Znowu przysporzyła mu zmartwień. On - ten, który poświęcił dla niej wszystko co było dla niego ważne - znów cierpiał przez jej wybryk.

-Przepraszam... - szepnęła cicho- Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przysięgam, że to się nie powtórzy...- ucałował ją w czoło.

-Już po wszystkim. Zachowuje się jak przerażony ojczulek, a przecież Itachi mi wszystko wyjaśnił. - odsunął się od niej.

-Z twoim brzuchem już lepiej? - usłyszała głos z korytarza. Sparaliżowało ją na sekundę. Przyszedł tu! Cholerny drań!

-Tak, przeszło mi. - odpowiedziała. Ciekawa była jakąż to nagłą dolegliwość jej wymyślił. Biegunkę?

-No to jak jesteś zdrowa to zrób nam po kawie jako zadośćuczynienie za nerwy - polecił Kakashi i opadł na kanapę. Kiwnęła głową i posłała brunetowi nienawistne spojrzenie. Idąc do kuchni wyjęła brzęczący w kieszeni telefon. To Neji. Odebrała.

"-Hejka.

-Hej. Mogę wpaść? Chciałem coś z tobą obgadać. Mam nadzieję, że nie będę przeszkadzać?

-Akurat teraz jesteś więcej niż mile widziany. Za ile będziesz?

-Jestem w drodze, więc za jakieś 10 minut.

-Ok, czekam."

Rozłączyła się. Hyuuga spadł jej teraz jak z nieba. Jeśli pokaz aktorstwa nie wystarczył to obecność chłopaka powinna na dobre ostudzić zapał czarnookiego. Zabrała się za robienie kawy, a patrząc na pojemniki na blacie wpadła na iście szatański pomysł. Gdy ekspres zakończył pracę, z zadowoleniem potraktowała jedną z filiżanek sporą ilością soli. A co tam, wsypię jeszcze jedną łyżeczkę, zdecydowała.

-Proszę bardzo. - postawiła filiżanki na stoliku i uśmiechnęła się do Uchihy. Nie wyglądał na zaskoczonego, jeszcze. Uważnie przyglądała mu się, gdy upijał pierwszy łyk. Nic. Zero reakcji. Z przerażeniem spojrzała na stryja.

-Przysparza mi masę problemów, ale kawę robi cudowną. - szarowłosy mruknął z zadowolenia, a Karen odetchnęła z ulgą. Nie pomyliła się. Widocznie potrafi mistrzowsko udawać. Jego wzrok wyrażał rozbawienie, tak jakby naśmiewał się z jej prób wyprowadzenia go z równowagi. Mówi się trudno. Usiadła i zaczęła się bawić telefonem. Całe szczęście, że Neji niedługo przychodzi, długo nie zniosłaby ich biznesowego gadania. Widocznie szykował się do przejęcia fotela swojego ojca. Niespecjalnie ją to dziwiło. Wygodna posadka.

-Karen widziałaś mój zielony notes? - spytał nagle stryj.

-Nie, ale pewnie masz go w płaszczu tak jak zwykle. - szarowłosy wstał i skierował się ku wyjściu.

-Poczekaj Itachi, zaraz znajdę ten terminarz! - zostali sami.

-Pyszna kawa. - zaśmiał się do niej.

-Udław się. - posłała mu wredny uśmiech.

-Muszę cię pochwalić za twój wcześniejszy pokaz. Zaskoczyłaś mnie, a to nie zdarza się często... - czemu jego głos jest jednocześnie tak pociągający i tak denerwujący? Postanowiła nie odpowiadać. Czuła, że z takim stanie jak teraz nie wygra z nim żadnej potyczki słownej. O ile to w ogóle możliwe. Zdawał się mieć odpowiedź na wszytko.

-Karen, ktoś do ciebie. - nawet nie zauważyła jak stryj wrócił do salonu. Wzrok stojącego za nim Nejiego był nieprzenikniony. Wstała jak oparzona.

-Idziemy do mnie. - szybko złapała chłopaka za rękę i pobiegli do jej pokoju.

-Młodość. - zaśmiał się szarowłosy, tak jakby zapomniał, że jego towarzysz ma tylko 19 lat.

~~~

Odetchnęła, gdy znaleźli się za drzwiami jej pokoju.

-Chyba jednak w czymś przeszkodziłem, prawda? - spytał Hyuuga.

-Nie, uratowałeś mnie... - przytuliła go mocno. Chłopak odsunął ją od siebie i usiadł na jej łóżku.

-Chodź tutaj. - poklepał miejsce obok siebie. Zrobiła to pełna obaw.

-Nawet nie wiesz jak ten gość mnie wpienia. Dręczy mnie jak tylko się z nim zetknę. Podwiózł dzisiaj Kakashiego i...

-Nie tłumacz mi się. - przerwał. - Karen... - złapał ją za ręce. - Ja wszystko widzę i rozumiem. I nie mam żalu. - zaskoczył ją tym. - Przyszedłem ci powiedzieć żebyś przestała tak robić. Próbujesz mu pokazać, że jesteś ze mną szczęśliwa, a tak nie jest. - urwał na moment. Nie była pewna co robić. Gdy mu o tym powiedziała ciągnął dalej - Porozmawiaj z nim. Oboje wiemy, że złączył nas ślepy los. Ja byłem zraniony, a ty chciałaś uciec od Uchihy. Tak dłużej być nie może.

-Wiem.- odpowiedziała. - Przepraszam Neji... Perfidnie cię wykorzystywałam- spuściła głowę a on się uśmiechnął. Objął ją ramieniem.

-Aż tak źle na tym nie wyszedłem kochana. - już miała mu się odciąć za tą wyraźnie seksualną uwagę. - Dzięki tobie odżyłem. Masz we mnie przyjaciela do końca życia, ale nasze serca do siebie nie należą. - potaknęła. Ułożyli się na łóżku żeby było im wygodniej. Hyuuga spokojnie wysłuchał jej relacji z dzisiejszego dnia.

-I co ja mam robić? - spytała.

-Tak jak mówiłem, porozmawiaj z nim szczerze. I to najlepiej szybko zanim to wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje. - z trudem uznała to za najlepsze wyjście. Wtuliła się w jego tors.

-Zostań dziś ze mną mój przyjacielu. - powiedziała. Chłopak przykrył ją kołdrą.

-Dla ciebie wszystko przyjaciółko.

-Tylko bez macania.- ostrzegła. Roześmiał się, a niedługo potem oboje zasnęli.

~~~~~

Mam nadzieję, że się podoba :D

Fanów Kuroko no Basket zapraszam do przeczytania mojej drugiej opowieści "Podążaj za mną" :D

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz