Rozdział 53

82 5 2
                                    

Sasuke obudził się rano i wyciągnął rękę by objąć swoją żonę, ale jego ręka trafiła na pustkę. Podniósł się lekko zdziwiony. Spojrzał na zegarek i zobaczył, że nie ma jeszcze 7. Gdy lekko się ogarnął zaczął jej szukać. Po wyjściu z pokoju spotkał jedną z pokojówek. Powiedziała, że Karen jest w małym salonie. Gdy tam wszedł zobaczył ją pochyloną nad jakimiś papierami. Lekko przygryzała wargę skupiając się na tekście. Uśmiechnął się. Nie spodziewał się, że będzie chciała aż tak zagłębić się w firmowe sprawy. I mimo iż wiedział, że różnią się od siebie jak dzień i noc to jedną cechę mieli wspólną. Nienawidzili przegrywać. Chciała z całych sił udowodnić tym idiotom z zarządu, że sobie poradzi. Zawsze taka była. Przecież wiele lat temu za nic nie chciała przegrać z nim zakładu. 

-Pani prezes przynosi pracę nawet do domu. 

-Prosiłam żebyś mnie tak nie nazywał...-westchnęła lekko zirytowana. Usiadł obok niej. 

-Co czytasz?

-Wszystko co dotyczy zeszłorocznych projektów. Dopiero teraz mogłam się w tym zorientować bo cały czas było coś ważniejszego. 

-Minął dopiero tydzień skarbie. Nikt nie oczekuje, że od razu będziesz wszystko wiedziała. -powiedział i wyjął jej dokumenty z rąk. Rzucił je na stolik. 

-Nie skoń...

-Skończyłaś. Jest sobota. Przez cały tydzień nic nie robisz tylko pracujesz. 

-I tak nie mam nic lepszego do roboty. Wszystkim tutaj zajmuje się służba a ja porzuciłam uczelnię. Równie dobrze mogę zajmować się tylko tym.

-Możesz też zająć się swoim mężem...-powiedział przysuwając ją do siebie. 

-Mój mąż też mógłby zająć się pracą bo zalega z raportami.-odparła. 

-Robota nie zając... I myślę, że jakoś przekonam moją szefową żeby mnie nie zwalniała. 

Prychnęła. Wróciło mu poczucie humoru. Dobrze wiedziała, że chciał żeby ich małżeństwo stało się prawdziwe. Grała posłuszną tyle ile mogła. Nie wiedziała czy starczy jej sił na udawanie czegoś więcej. 

-Idę się przygotować. Za godzinę spotkamy się przy wyjściu. 

-Przygotować na co?-zdziwiła się patrząc jak odchodzi. 

-Zabieram moją żonę na randkę. 

-Sasuke nie wygłupiaj się...

-Nie pożałujesz!-powiedział i już go nie było. Widocznie nie miała wyboru. I tak by się uparł. 

~~~

-Weszło nam to w krew.

-Co takiego?

-Praca detektywów. Chyba rozminąłeś się z powołaniem.-powiedziała różowowłosa. Itachi się zaśmiał dalej prowadząc samochód. Po raz pierwszy od dłuższego czasu. Prawie zapomniał czym  w ogóle jest śmiech.

-A ja za kogo tu robię? Za pomagiera?-odezwał się Neji z tyłu. 

-Możesz być naszym asystentem.-powiedziała zielonooka. 

-Lepszego nie znajdziecie. -odparł pewnie. 

-Wiemy, wiemy.

Już od jakiegoś czasu byli w Kyoto. 

-Na pewno powinniśmy zatrzymywać się w domu Karen?-spytała gdy zbliżali się na miejsce. -Bez jej wiedzy?

-Kupiłem ten dom za ciężko odziedziczone pieniądze.

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz