Rozdział 43

117 8 1
                                    

Wierzyć jej się nie chciało, że bierze udział w tym szalonym planie. Czekali aż zapadnie zmrok. 

-To się nie uda...-powiedziała w końcu i złapała się za głowę. Itachi próbował ją uspokoić, ale nic to nie dawało. -Złapią cię.

-Nie złapią.-powiedział niby to pewnie, ale widziała po jego oczach, że sam się obawia. W teorii cała akcja wyglądała idealnie. Czekają aż strażnicy będą zajęci i wtedy po cichu wykradną ich gościa. Specjalnie nawet wybrali dzień w którym odbywał się ważny mecz żeby zwiększyć swoje szanse na powodzenie. Spojrzała niepewnie na Itachiego. Nie chciała go tam puszczać. Jeśli go złapią to prawdopodobnie dojdzie do bójki. A nawet gorzej. Wiedziała też, że nie ma mu jak pomóc. Gdy powiedział jej kilka dni temu co zamierza to przede wszystkim zaznaczył, że ona ma czekać w samochodzie. Za nic nie pozwoliłby jej wejść z nim do tych baraków. Rozumiała, że pewnie tylko by mu przeszkadzała. Wiedziała też, że w razie jeśli zostaliby odkryci to nie miała żadnych szans przeciwko tym  gorylom. Jednak mimo to była wściekła na samą siebie, że jest tak bezużyteczna. 

Itachi spojrzał na zegarek a potem na nią. Widząc jaka jest przestraszona ujął jej policzek i zaczął go delikatnie masować. Oparł swoje czoło o jej i spojrzał jej głęboko w oczy. 

-Żeby cię uwolnić mógłbym skoczyć nawet w ogień... Ale dzisiaj to się nie stanie. Nie bój się.-powiedział uspokajająco. Mówił to w taki sposób, że w to uwierzyła. Usłyszeli, że ktoś zapukał w szybę. Itachi wyszedł z samochodu, zrobiła to samo. 

-Cześć gołąbeczki.-powiedział szarowłosy. Przywitali się z Hidanem. Za nim stał naburmuszony blondyn. Jego też bardzo dawno nie widziała. 

-Deidara?-spytała niepewnie widząc, że był obrażony. Spojrzała na Itachiego. Chyba relacje między nimi się odrobinę popsuły. 

-Wiem, że jesteś zły...-zaczął Itachi. 

-Zły? Jestem wściekły!-powiedział nieco głośniej. Nie chciał krzyczeć bo wiedział po co tu są. -Okłamałeś mnie. Oboje mnie okłamaliście. A na domiar złego nie wiedziałem nic przez siedem lat... Tyle z przyjaźni.-powiedział sarkastycznie. Brunet położył mu dłoń na ramieniu. Oboje zrozumieli, że czuł się zraniony brakiem zaufania. 

-Nie mów tak. Jesteśmy przyjaciółmi... Mieliśmy swoje powody by to ukrywać a potem... Wszystko się skomplikowało. 

Deidara odmawiał spojrzenia mu w oczy. Uchiha uśmiechnął się widząc jak bardzo próbuje udawać, że nadal ma do nich żal. 

-Jeśli mnie nienawidzisz to nie musisz tu zosta...

-Jeszcze czego!-wszedł mu w słowo i w końcu się do niego zwrócił. -Myślisz, że pozwolę ci walczyć z tym mafijnym stryjaszkiem samotnie?-spytał i uśmiechnął się. Wszystko było jasne. Patrzyła na nich z szerokim uśmiechem na twarzy.  

-Dobra dosyć gadania.-powiedział Hidan. -Mecz już trwa, pewnie siedzą przed telewizorem. Lepszej okazji nie będzie. -powiedział i zaczął się zbierać. 

-Ty zostań z Karen w samochodzie. Nie chce zostawiać jej samej. -powiedział Itachi. Szarowłosy chciał już protestować, ale widząc minę przyjaciela odpuścił. On i Deidara wystarczą. Pokiwał głową zgadzając się. Itachi uśmiechnął się do niej ostatni raz pocieszająco i odszedł razem z blondynem. 

-Poczekajmy z samochodzie. Nie ma sensu marznąć. -powiedział do niej jej towarzysz. Zgodziła się z nim i zrobiła jak mówił. Serce biło jej ze strachu. Bała się, że wszystko pójdzie nie tak jak trzeba. Może Yukio narobi problemów i wtedy ich zauważą? A może w ogóle go tam nie ma i się pomylili? Nie. Ludzie Kakuzu potwierdzili, że w środku na pewno są trzy osoby. Co prawda widzieli tylko dwójkę osiłków,  ale dostawca jedzenia przynosił tu jedzenie dla trzech osób. Musi tam być. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz