-Wstawaj! Musisz mi pomóc!- głos wuja nieprzyjemnie drażnił jej uszy w ten sobotni poranek. Leniwie otworzyła oczy i spojrzała na szarowłosego ze wściekłością.
-Nie truj... - zakryła się kołdrą, ale to nic nie dało. Błyskawicznie zrzucił pościel na podłogę, a przy okazji też swoją jedyną bratanicę.
-Tak się nie robi! - wrzasnęła już całkiem wybudzona. Zaśmiał się głupkowato i rozłożył ręce w geście, który zdawał się mówić "nie miałem wyboru". Po zjedzonym śniadaniu wprowadził ją w szczegóły ich jakże poważnej misji, a mianowicie przeniesienia rzeczy Kakashiego do jego nowego biura.
-Trzeba było zostać w Kyoto. Nie byłoby tyle problemów... - westchnęła.
-Dobrze wiesz, że nie miałem na to wpływu. Szefu każe, trzeba wykonać. Podobno jestem im bardziej potrzebny w tym oddziale.
-I tak dobrze, że dali ci 2 tygodnie na domknięcie swoich spraw, a nie od razu posadzili za biurkiem. Znając tego sta... - urwała i po chwili niby od niechcenia spytała - Fugaku ma dzieci?
-Czemu pytasz? - zdziwił się.
-Znam kogoś kto nazywa się Uchiha, a to chyba nie jest pospolite nazwisko.
-Ma dwóch synów... I jeśli dobrze kojarzę to chodzą do tej samej szkoły co ty. Przyjaźnicie się?- spytał uśmiechając się.
-Bogom dziękować nie. - warknęła na samą myśl i dalej pakowała pudła do bagażnika audi. Przeklinała swoją własną głupotę. To, że nie skojarzyła nazwiska to jedno, ale jak mogła się nie zorientować, że to jego synowie po tej ich pewności siebie ? Wiele razy spotykała Fugaku, znała go już, gdy była małą dziewczynką. Kakashi zaczął pracować dla firmy Uchihów zaraz po ukończeniu studiów. Zajmuje się szlifowaniem i szkoleniem nowych talentów, które dzięki protekcji Fugaku mają podbijać japoński showbiznes. Zawsze bawiło ją to, że robią tam z ludzi tresowane małpy, które mają zachowywać się tak jak się im każe. Mów tak, nie rób tego, to nie pasuje do twojego wizerunku... Całe szczęście, że nie udało im się jej w to wciągnąć. Zwariowałaby po tygodniu.
-No. To chyba wszystko - stwierdził szarowłosy i zamknął bagażnik.
-Całe szczęście. Mam dość. - już chciała odejść, ale wuj oczywiście miał inne plany.
-Jedziesz ze mną. Pomożesz mi to rozpakować w biurze - otworzył przed nią drzwi. Jego mina mówiła, że nie przyjmie sprzeciwu. Dla postronnych wyglądałoby to jak zwyczajny uśmiech, ale Karen dobrze znała Kakashiego i wszystkie jego strony. Zrezygnowała z jakiejkolwiek formy oporu. W drodze praktycznie nie rozmawiali do czasu, gdy znaleźli się na parkingu.
-Fugaku ucieszy się na twój widok - powiedział.
-Aha. Czyli to on kazał ci mnie tu przywieźć... Do niczego mnie nie namówicie, próżne wasze nadzieje.
-Nie mieliśmy takiego zamiaru, to tylko spotkanie ze starym znajomym - zaoponował.
-A ja prawie w to wierzę.- odparła. Przenieśli wszystko do windy i przewieźli na 26 piętro. Rozmiar budynku porównywalny z ego Uchihów.
-Karen! - odwróciła się i od razu poznała przyjaciela Kakashiego. Miał na imię Yamato i razem studiowali. - Wieki cię nie widziałem. Ale wyrosłaś! - nawet go lubiła. Był dużo poważniejszy niż jej wuj.
-Ciebie też miło widzieć.
-Pomagasz Kakashiemu się urządzić? - wskazał ręką na pudła.
-Ta, zmusił mnie. - westchnęła i zaczęła przenosić wszystko do nowego biura szarowłosego. Gwizdnęła przy wejściu. - No, no, no. Teraz możesz robić za szychę.
CZYTASZ
W sidłach uczucia
FanfictionHistoria wymyślonej przeze mnie bohaterki i postaci z Naruto w szkolnym uniwersum... I nie tylko ;)