Rozdział 37

124 12 3
                                    

Minęło kilka dni. Unikała Itachiego jak tylko mogła. Nie była w stanie patrzeć mu w oczy. Czuła jak od czasu do czasu posyła jej tęskne spojrzenia. Jednak nic więcej nie robił. Odpuścił. Tak było najlepiej. Serce ją bolało, ale wiedziała,  że tak było najlepiej. Początkowo chciała go ostrzec bo bała się, że zrobi coś pod wpływem emocji. Jednak skoro na nią nie naciskał to najbezpieczniej było trzymać się od niego z daleka. Sasuke nadal bacznie jej pilnował. 

-Pięknie dziś wyglądasz...-powiedział podchodząc do niej i całując ją w czoło.-Wychodzisz?-spytał. 

-Jadę na uczelnię.-powiedziała odsuwając się lekko. Stała przed lustrem i układała włosy, ale on nie odpuszczał. Stanął za nią i objął ją w pasie. Musiała spojrzeć na jego odbicie. Oparł podbródek o jej ramię. Czekała aż powie co ma do powiedzenia z nic nie mówiącym wyrazem twarzy. 

-Chciałem żeby to była niespodzianka, ale chyba powinienem cię poinformować... W niedzielę mamy przyjęcie.-powiedział. Zmarszczyła brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi.-Będziemy świętować czwartą rocznicę ślubu. Już się zająłem wszystkimi przygotowaniami. 

Odsunęła się od niego. Nie potrafiła ukryć irytacji.

-Czy to naprawdę konieczne?-spytała. 

-Nie podoba ci się mój pomysł? 

-Świętuje się szczęśliwe chwile. Myślisz, że nasz ślub się do takich zalicza?

-Dla mnie tak. Ty też w końcu tak na to spojrzysz... A na razie niech wszyscy inni poczują nasze szczęście. -powiedział i uśmiechnął się. Wszyscy inni czyli Itachi. Zrozumiała. Westchnęła głośno. 

-Mogę chociaż wiedzieć gdzie i o której? Czy może będziesz świętować beze mnie?-spytała tonem mającym wskazywać, że na to właśnie liczy. 

-W domu. Nie róbmy szumu. Niezależnie od wystawności przyjęcia i tak będziesz tam stać jak skazaniec. Znam cię na tyle dobrze. -powiedział. Cóż za okropna żona mu się trafiła. No biedaczysko. -Zrób się na bóstwo na 18 i bądź przy moim boku. Więcej nie musisz robić.-dodał. 

-Tak jest.-odpowiedziała na rozkaz udając, że salutuje. Wyglądał jakby chciał jeszcze coś dodać, ale zrezygnował. 

-Do zobaczenia.-powiedział na odchodne i wyszedł. Usiadła na łóżku i odetchnęła. Mdliło ją na myśl, że Itachi będzie musiał na to wszystko patrzeć. A może nie przyjdzie? Pewnie będzie musiał. Fugaku mu nie odpuści. Powinna z nim porozmawiać by nie przychodził. Drżącą ręką złapała telefon. Chwilę się zastanawiała aż w końcu zadzwoniła. 

~~~

Siedzieli już od dłuższego czasu w ciszy. Ciężko było im określić czy Sasuke ma poczucie humoru czy nie. Itachi odrzucił zaproszenie na stolik. 

-"Pragniemy razem z wami świętować nasze szczęście. S&K". -powiedział i zaśmiał się pod nosem. Sakura spojrzała na niego zmartwiona.

-To nie potrwa długo. -zaczęła.-Wkrótce znajdziemy tego faceta i nie będziesz musiał tego znosić. Chciał cię zdenerwować tym zaproszeniem. Nie musisz tam i...

-Pójdziemy.-powiedział stanowczo. -Pójdziemy.-powtórzył. 

-Jak to? Ja też?-zdziwiła się. 

-Potrzebuję osoby towarzyszącej. Poza tym jeśli nagle pomyśli, że zrezygnowałaś z zemsty to może się domyślić, że Karen mi wszystko powiedziała. 

-No tak.-przyznała mu rację. Nie mogła powiedzieć, że nie była skołowana. Wszystko to wyglądało tak jakby prowadzili grę. Odgadywali swoje ruchy i przywidywali następne. Zawsze żałowała, że nie ma rodzeństwa, ale gdyby miało to wyglądać tak jak u nich to lepiej już być jedynym dzieckiem. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz