Rozdział 48

101 6 1
                                    

Obudził ją świergot ptaków. Powoli otworzyła oczy. Nadal leżała w ramionach Itachiego. Spojrzała na jego twarz i zaczęła się zastanawiać o czym śni. Miała nadzieję, że o czymś miłym. Nie chciała by nawet w snach się o nią martwił. Przesunęła lekko palcem po jego brwi. 

-Dzień dobry...-powiedział. Odsunęła rękę. 

-Obudziłam cię? Przepraszam.-powiedziała. On na to tylko mocniej ją przytulił i pocałował ją w czoło.

-Nie szkodzi. Budzić się przy tobie to sama przyjemność.

Uśmiechnęła się. Zawsze zastanawiało ją jak to jest, że w relacjach z innymi Itachi wyglądał jak nieco chłodny samiec alfa a przy niej umie być uroczy jak dziecko. Gdyby pomyśleć o tym głębiej to ona też zachowywała się inaczej. To chyba zasługa miłości. Gdy była jeszcze nastolatką wzbraniała się przed nawet myśleniem o jakichkolwiek uczuciach. Po śmierci rodziców bała się przywiązywać bo doskonale zdawała sobie sprawę czym jest strata. Pamiętała jak opierała się uczuciom, które połączyły ich dwójkę. Ostatnie siedem lat było dla nich tylko i wyłącznie cierpieniem, ale nie żałowała tego, że go spotkała. Nie żałowała ani jednej spędzonej razem minuty. 

-O czym myślisz?-spytał przywracając ją do rzeczywistości. 

-O tym, że cię kocham. -odparła i ucałowała go w usta. 

-Myśl o tym więcej.-zaśmiał się zadowolony i chciał pocałować ją znowu, ale powstrzymała go. 

-O nie. Teraz trzeba pomyśleć o śniadaniu.-powiedziała i wysunęła się z jego objęć. Wstała z łóżka. Odwróciła się w jego stronę. -Śniadanie będzie w jadalni a nie w łóżku. Podnoś ten zgrabny tyłek.

-Stąd mam lepszy widok na twój.-powiedział ucieszony. Pokręciła oczami. -No już wstaję, wstaję. I tak po śniadaniu pojadę zrobić zakupy. Dzisiaj to ja będę szefem kuchni.

-Aż się boję.-zaśmiała się i jako pierwsza poszła do łazienki. Wzięła szybki prysznic i zaczęła przygotowywać jedzenie. Ustawiła nawet świeże kwiaty w wazonie żeby stworzyć przyjemniejszą atmosferę. Zadowolona spojrzała na swoje dzieło. Nagle dotarło do niej co zrobiła. Patrzcie na mnie, pomyślała. Kim jest ta kobieta, która z taką troską dba o żołądek swojego ukochanego? Karen z przeszłości miałaby teraz niezły ubaw. Usłyszała, że suszarka przestała działać. Chwilę potem Itachi przyszedł i omiótł wzrokiem stół i zatrzymał go na kwiatach. Uśmiechnął się.

-Pomyślałam, że ładnie pachną, więc będzie miło jeśli postawię je na stole. 

Stanął za nią i objął ją. Wtulił twarz w jej włosy. 

-Masz rację, ale ty pachniesz lepiej...-powiedział szeptem. 

-Już dość komplementów. Siadaj i jedz bo wystygnie. 

-Dobrze, dobrze.

~~~

Siedział na szczycie klifu i obserwował fale obijające się o skały. Nie żałował prawie niczego w swoim życiu. Teraz jednak odzywał się w nim cichy głos. Wracały wspomnienia. Szczególnie te dobre. Zawsze musieli się nawzajem wspierać. Dorastali pod rządami surowego ojca. Właściwie to brat przez większość jego dzieciństwa był dla niego jak ojciec. Odprowadzał go do szkoły i na boisko, gdy chciał grać w piłkę z kolegami. Pomagał w lekcjach, które były za trudne. Robił dla niego wiele. Jednak wszystko się zmieniło, gdy zaczął mieć problemy. Zaczął się od niego odsuwać. Nie żeby miał mu to za złe. Wtedy już nie potrzebował opieki starszego brata a on przecież musiał zacząć zajmować się planowaniem własnej przyszłości. Już wtedy zaczął nimi gardzić. Z jego perspektywy wyglądało to jak zajmowanie się głupotami. W dodatku go nie rozumieli. Nikt go nie rozumiał. Nikt oprócz Riny. A oni nawet jego uczucia względem niej potrafili wyśmiać. Z rozmyślań wyrwał go dźwięk telefonu. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz