Rozdział 45

118 5 2
                                    

Obudził się późno. Spojrzał na zegar wiszący na ścianie i uznał, że powinien się podnieść. Mimo, że to był wolny dzień. Wziął szybki prysznic i się ogarnął i już niedługo potem siedział w salonie z ojcem. Wyglądał spokojniej, gdy tak czytał gazetę. A to oznaczało, że po prostu na spokojnie planuje jak pozbyć się Madary. Nie chciał o tym myśleć. Nagle usłyszeli głos. 

-Mayumi niech nikt nie wchodzi do salonu. Nie wolno nam nie przeszkadzać.-to był głos Itachiego. Spojrzeli po sobie z ojcem nie rozumiejąc o co chodzi. Słyszeli, że się zbliża. Gdy stanął w drzwiach Sasuke o mało co nie dostał zawału. Nie był sam. Przyszedł z Karen... I trzymał ją za rękę. Weszli razem i spojrzeli na niego pewni siebie. Automatycznie podniósł się z miejsca. Nic nie rozumiał. 

-Synu? Co się dzieje?-spytał zdziwiony Fugaku. Zamiast Itachiego zareagowała Karen. Stanęła przed swoim mężem i rzuciła przed niego teczkę. 

-C-co to jest?-spytał. 

-Papiery rozwodowe. Już podpisałam.-powiedziała. Sasuke czuł jak kręci mu się w głowie. Nie, to się nie działo. To tylko koszmar. Zaraz się obudzi i wszystko będzie w porządku. 

-Zaraz, zaraz, zaraz... O co tu chodzi? Dlaczego chcesz rozwodu?-spytał Fugaku. 

-Bo nie chce już być więźniem.-powiedział Itachi i stanął obok niej. Starszy Uchiha patrzył na nich i w końcu pojął.

-Wy dwoje?... Masz romans z żoną brata?-pytał niedowierzając. 

-Nie patrz tak na mnie. To nie ja trzymałem przy sobie szantażem ukochaną brata przez siedem lat.-powiedział. 

-Sasuke o czym on mówi?!-krzyknął do syna. On stał nieruchomo i nadal nie wierzył, że to się dzieje. 

-O tym, że wychowałeś drugiego Madarę.-powiedziała Karen.-Nie ma szczęśliwego małżeństwa. Twój syn uwiódł moją przyjaciółkę i nagrał ich spotkanie by potem grozić mi tym, że zniszczy jej życie. Bo nie mógł znieść tego, że na niego nie spojrzę. Że jedynym, którego kocham jest Itachi. Skóra zdjęta z stryja. 

-Przestań!-krzyknął wreszcie Sasuke. Minął szok i opanowała go wściekłość. -Wiesz co ty w ogóle robisz?!-wrzasnął i chciał złapać ją za ramię, ale Itachi mu na to nie pozwolił. 

-Nie dotykaj jej.-wysyczał przez zęby. Za nimi Fugaku opadł na kanapę i schował twarz w dłoniach. 

-Pożałujecie tego.-powiedział. -Dobrze wiesz, że nie możesz ode mnie odejść!-krzyknął do zielonookiej. -Nie możesz!

-Mogę! I to zrobię. Bo już się ciebie nie boję. -powiedziała pewnie.

-Rezygnujesz z Sakury? Mam nagranie.-powiedział myśląc, że przypomnienie jej co ją z nim wiąże powinno ostudzić jej zapał. 

-Nic nie zrobisz.

-Co mnie powstrzyma?-spytał nadal pewny siebie. 

-Yukio.-odpowiedział za nią Itachi. Widzieli jak uśmieszek pewności znika z twarzy Sasuke. Pobladł. -Tak, mamy twojego szofera. Zrób cokolwiek co zaszkodzi Sakurze to policja usłyszy wszystko co wie. 

Sasuke cofnął się o kilka kroków. Stało się to czego się najbardziej obawiał. Łudził się, że do tego nie dojdzie, ale...

-Moje dzieci... Moje własne dzieci...-mówił cicho do siebie Fugaku. Itachi bardzo chciał pocieszyć jakoś ojca, ale nie mieli na to czasu. 

-Do jutra masz podpisać te dokumenty. Karen nie zostanie w tym domu ani minuty dłużej. Ja tak samo. -powiedział i złapał ją za rękę. Zaczęli odchodzić. Sasuke stał patrząc w podłogę. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz