Rozdział 55

87 6 2
                                    

-Powiesz jej?-spytała różowowłosa, gdy Itachi odstawił ją do domu. Neji'ego odwieźli już wcześniej. 

-Nie wiem... -przyznał szczerze. Stali przed domem rodzinnym Haruno. Nie zwracał uwagi na siekący po twarzy wiatr. We wnętrzu czuł dużo dotkliwszy chłód. -Wiem, że zasługuje na prawdę... Ale jak przyznać się, że do tej tragedii w jej życiu też doszło przez moją rodzinę? Jak mogłaby kochać bratanka kogoś kto uśmiercił jej bliskich?

Sakura ujęła jego dłoń i ścisnęła ją mocno by okazać wsparcie. Spojrzał na nią szukając rady. 

-Wiem, że ci ciężko. Decyzja należy do ciebie... Zdaję sobie sprawę z tego, że nie pomagam ci mówiąc tak, ale wierzę, że zrobisz to co trzeba... I nie obawiaj się. Karen kocha cię ponad wszystko. Jestem tego pewna. 

Uchiha przytulił ją lekko i zaczął odchodzić.

-Jedź do domu i się wyśpij!-krzyknęła jeszcze za nim, gdy wsiadł już do auta. Dał jej znak, że usłyszał i odpalił samochód. Jednak jadąc wiedział, że czeka go nieprzespana noc. Miał nadzieję, że barek nie jest pusty. 

~~~

Następnego dnia cały dzień miała urwanie głowy. Non stop ktoś coś od niej chciał. Właśnie finalizowali duży projekt i nie zostało dużo czasu na zamknięcie wszystkich spraw. Siedziała za biurkiem zasypana papierami a drzwi do biura prawie się nie zamykały. Non stop przewijali się przez niego ludzie i dbali o to by nie brakło jej pracy. Już myślała, że przyszła kolejna osoba z czymś do załatwienia, ale w drzwiach stał Sasuke i trzymał coś w rękach. Patrzyła na niego osłupiała. Nie podszedł do biurka tylko do stojącego nieopodal stolika i położył na nim papierową torbę. Zwrócił się w jej stronę. 

-Nie jadłaś nic od śniadania... Zrób sobie przerwę.

Doskonale rozpoznawała ten ton głosu. Przez siedem lat słyszała go wielokrotnie. Zawsze gdy ją jakoś skrzywdził to przez jakiś czas nie odzywali się do siebie by potem stawał się słodki niczym miód. Tak jakby sądził, że tym wszystko naprawi i nagle będą szczęśliwi. Nie wiedziała czy po tym wszystkim nadal łudził się, że to coś da. 

-Nie jestem głodna. 

-Jesteś. Już prawie 16. Usiądź. 

Wiedziała, że nie mogła się z nim kłócić. Nie tutaj gdzie ktoś mógł to zobaczyć. Przeniosła się tam, gdzie chciał i patrzyła jak wyciąga jedzenie, które dla niej zamówił. 

-Ty nie jesz?-spytała widząc, że to porcja dla jednej osoby. 

-Już jadłem... Poza tym nie będzie ci smakowało jeśli tu będę, prawda?-spytał gorzko. Patrzyła jak rozkłada wszystko. Patrzyła też na jego przygnębioną minę. Po co jej to mówił? Chciał żeby było jej go szkoda? Przecież to niemożliwe. 

-Nic takiego nie powiedziałam...

Nie miała pojęcia dlaczego te słowa wydostały się z jej ust. Czyżby rzeczywiście obchodziło ją to jak on się czuje? Miała wrażenie, że tak. Ale dlaczego? Ostatnio widziała go takiego na pogrzebie Fugaku. Może po prostu przypomniało jej się to i dlatego tak się czuła? Tak, to na pewno to. To nie mogło być nic innego. 

-Wracasz do domu, gdy zjesz?-spytał. 

-Mam sporo pracy. Zejdzie mi jeszcze przynajmniej dwie godziny. 

-Poczekać na ciebie?

-Nie musisz. Nikt się nie zdziwi, że nie wracamy razem. 

-No tak...-powiedział i lekko prychnął. Wiedziała jednak, że nie jest rozbawiony. Bardziej rozgoryczony.-Ludzie nic nie będą podejrzewać a to najważniejsze, prawda?

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz