Rozdział 44

107 6 1
                                    

U góry coś dla umilenia czytania ;)

~~~~~

Nie wierzył w to co widzi. Karen weszła do środka i stanęła przed Madarą. Co ona tu robi? Przekradali się właśnie tylnym wejściem i szukali Yukio, gdy dotarło do nich, że jego stryj tu jest. Nie zdążyli spanikować, gdy pojawił się jeden z osiłków Madary i powiedział coś do niego. Nie usłyszeli co dokładnie, ale widzieli, że wywołało to w nim wielkie poruszenie. Gdy Itachi zobaczył jak jego ukochana wchodzi do środka i staje przed tym mężczyzną serce o mało co mu nie stanęło. W pierwszym odruchu chciał tam pobiec i ją uratować. Ale zarówno ręka Deidary jak i widok twarzy Karen go powstrzymały. Była na coś zdecydowana. Nie bała się. A przynajmniej tego nie okazywała. 

-Itachi...-szepnął blondyn.-Jest wiadomość od Hidana.

Czarnowłosy wziął jego telefon i szybko przeczytał. Cholera! Jak ona może być tak lekkomyślna?! Co ona sobie wyobraża? 

-Musimy iść po tego gościa. Zróbmy tak jak to wymyśliła. Nic jej nie będzie. -powiedział jego przyjaciel. Zgodził się. Nie chciał, ale się zgodził. Spojrzał na nią zmartwiony raz jeszcze i poszli dalej.

~~~

-Cieszę się, że cię widzę.- powiedział, gdy tylko przed nim stanęła. Z twarzy nie schodził mu uśmiech a ona starała się być tak obojętna jak tylko mogła. -Jak mnie tu znalazłaś?-spytał zaciekawiony. 

-Mam swoje sposoby.-powiedziała pewnie. Wolała nie ciągnąć tego tematu żeby nie nabrał podejrzeń.-To jak cię znalazłam nie jest ważne. Ważniejsze jest to po co.-powiedziała. Zaczęła się rozglądać wokół i milczała. 

-Wyjdźcie.-powiedział do swoich ludzi domyślając się, że tego właśnie chciała. Gdy drzwi się za nimi zamknęły sięgnęła do torebki. 

-Myślisz, że to zabawne?-spytała i rzuciła naszyjnik przed niego. Nie musiała nawet udawać wściekłej. Naprawdę miała ochotę rozszarpać go na strzępy.

-Nie podoba ci się?-spytał a na jego twarzy tkwił przebiegły uśmiech. 

-Nachodzisz mnie bo byłeś zakochany w mojej matce. Ona cię nie chciała więc myślisz, że z córką pójdzie łatwiej? Mam być dla niej zastępstwem?-pytała i mierzyła go pogardliwym wzrokiem. -Jesteś chory. 

-Mylisz się.-powiedział i zaczął do niej podchodzić. Cofnęła się o kilka kroków, ale i tak ją dogonił i stanął tuż przed nią. Zaczęła się poważnie bać. Może to jednak nie był dobry pomysł żeby tu przychodzić. Złapał kosmyk jej włosów i zaczął się nim bawić. Była tak sparaliżowana, że nie potrafiła nawet odsunąć jego ręki. 

-Mylisz się Karen. To prawda, kochałem twoją matkę... Ale nie uważam cię za jej zastępstwo. Ona to ona a ty to ty. 

Odważyła się by spojrzeć mu w oczy. Oglądał ją dokładnie. 

-Więc czego ode mnie chcesz?-spytała.- Co oznaczają wszystkie te rzeczy, które do mnie mówiłeś? A teraz w dodatku ten naszyjnik?

Madara pochylił się nad jej uchem a ona próbowała zachować spokój i nie uciec w przerażeniu. Cały czas pamiętała, że musi kupić Itachiemu tyle czasu ile tylko zdoła. 

-Gdy zobaczyłem cię kilka miesięcy temu to oniemiałem... -szepnął.-Myślałem o tobie tylko jako o dziecku Riny, ale to się zmieniło... Zakwitłaś piękniej niż twoja matka. 

Kilka miesięcy? Od kiedy on ją obserwuje? Zaczęła się trząść. Nie potrafiła już tego kontrolować.   

-Nie musisz się mnie bać... Nigdy bym cię nie skrzywdził.-powiedział i dotknął jej policzka. Spojrzała na niego i zrozumiała. On był równie szalony co Sasuke. A może nawet bardziej. Nie wierzyła w żadne jego słowo. Wierzyła tylko w jego obłęd. Miał to samo spojrzenie.  Odepchnęła go od siebie. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz