Rozdział 38

116 12 3
                                    

Czekała na niego w parku. Miała nadzieję, że przyjdzie. Nie wywinie się tak łatwo. Nie po tym co powiedział. Cały czas czuła narastający strach o Sakurę. Chodziła w kółko. 

-Wydepczesz dziurę tymi obcasami jak będziesz tak krążyć.-usłyszała za sobą. Odwróciła się i zobaczyła jego uśmiechniętą twarz. W pierwszym odruchu chciała się do niego uśmiechnąć, ale przypomniała sobie po co w ogóle tu przyszła mimo ryzyka. 

-Mów o co ci chodziło.-powiedziała. -Co się stało tamtego wieczoru? Bo to było na tym bankiecie, prawda?

-Tak.-powiedział. Widział, że oczekuje całej prawdy.-To było po waszej rozmowie. Ktoś zaatakował Sakurę w łazience. Udusiłby ją, gdybym tam nie poszedł.

Karen złapała się za głowę. 

-Nie wierzę, że to się stało, nie wierzę...-mówiła. -Dlaczego to się stało?

-Nie wiemy. Sakura myślała, że to twoja sprawka. 

-Jak to?-zdziwiła się. 

-Spokojnie, wyperswadowałem jej to. Po prostu Sasuke się zdenerwował, że ona się przed nim pojawia i chce się zemścić. 

Pokręciła głową. 

-To nie mógł być Sasuke.-powiedziała. 

-Byłby do tego zdolny przecież go znasz.-powiedział nieco zirytowany. Nie chciał żeby go broniła. 

-To nie był Sasuke.-powiedziała stanowczo. -Nie zrobiłby tego. Życie Sakury jest gwarancją naszego małżeństwa. To nijak nie leży w jego interesie. 

-No tak, ale wszystko wskazuje na niego. -powiedział drapiąc się po brodzie choć i jemu to zaczęło się wydawać nielogiczne. Spojrzała na niego pytająco. -Człowiek, który ją zaatakował powiedział, że to ma być kara za zasmucenie cię. Dlatego Sakura myślała, że to ty. 

Karen zaczęła gorączkowo myśleć. Robiła krok to w jedną stronę to w drugą. Kto mógłby chcieć to zrobić? Poza Sasuke oczywiście. Wiedział przecież, że bez Sakury nic jej przy nim nie trzyma. Nagle się zatrzymała. 

"Pozbawiać tak piękne oblicze uśmiechu to prawdziwa zbrodnia."

Nie. To nie miało sensu. A jeśli jednak? Jaki miał cel? O co chodziło temu człowiekowi?

-Karen?-spytał. -O co chodzi? 

Spojrzał na nią zaniepokojony. Widział, że ma coś na myśli. 

-Madara...-powiedziała cicho. 

-Co?-zdziwił się.

-To mógł zrobić Madara.-powiedziała już głośniej. Po jego minie widziała,  że nic z tego nie rozumie. Ona z resztą myślała tak samo. 

-Ty się z nim znasz?-spytał. 

-Poznałam go dopiero wtedy. Potem podszedł do mnie, gdy siedziałam przy barze. Mówił dziwne rzeczy... On wiedział, że popłakałam się po rozmowie z Sakurą. Tylko on o tym wiedział.-mówiła.

-I dlatego miałby zaatakować Sakurę?-pytał nie rozumiejąc. Wzruszyła ramionami. 

-Podobno znał moich rodziców.-mówiła niepewnie.-A na pewno moją matkę. Mówił, że ją przypominam... Itachi... Kim jest ten człowiek?-spytała. Widział w jakim jest stanie. Pierwsze co zrobił to posadził ją na ławce i usiadł obok. Widział, że się boi. Też go to niepokoiło. Objął ją ramieniem, bo zaczęła się trząść. 

-Spokojnie, nie bój się... Czego on może od ciebie chcieć?-spytał. 

-Nie wiem.-powiedziała szczerze. -Miałam wrażenie jakbym mu się spodobała...-dodała i poczuła jak naprężyły się jego mięśnie. Był wściekły. Doskonale rozumiała. 

W sidłach uczuciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz