Karen automatycznie podniosła się jak oparzona.
-Co?... To musi być jakaś pomyłka.
-To ostatnia wola Fugaku Uchiha. Wszystko przepisał tobie.
Sasuke podniósł się z miejsca i praktycznie wyrwał z rąk staruszka dokument. Szybko przebiegł po nim oczami.
-To praw...-zaczął, ale nagle umilkł. Wszyscy wpatrywali się w niego oczekująco. -Zmienił testament na dzień przed śmiercią?-spytał Sasuke kierując się do notariusza. Ten pokiwał głową.
-Opowiedz.-powiedział Itachi podchodząc bliżej.
-Nie ma w zasadzie o czym mówić. Szanowny Pan Fugaku wezwał mnie do siebie tego dnia i dokonał zmian w testamencie a ja wykonałem jego polecenia.
-Mówił dlaczego to zrobił?-spytała zielonooka nadal nie ogarniając tej sytuacji.
-Nie śmiałem pytać.
Zapadła cisza. Przerwał ją Itachi.
-Dziękujemy za przekazanie wiadomości. W razie pytań jeszcze się do pana odezwiemy.-powiedział i zaczął odprowadzać go do wyjścia. Karen usiadła na kanapie i nadal niedowierzała.
-A jeszcze jedno.-zatrzymał się staruszek. -Proszę uważnie przeczytać dokument. Są tam warunki.
Pokiwali głową i Sasuke od razu się do tego zabrał.
-No ładnie...
-Co tam jest?-spytała jeszcze bardziej zaniepokojona.
-Nie możesz nikomu przekazać udziałów przez rok. Inaczej cały majątek przejdzie na cele charytatywne.
-Może to nie głupi pomysł...
-Karen... Firma bez Uchihów w zarządzie padnie. A wtedy tysiące ludzi straci pracę.
Brązowowłosa nagle poczuła ciężar na swoich barkach. Do wczoraj nie znaczyła prawie nic a teraz jest odpowiedzialna za tak wielu...
-A ty twierdziłeś, że mnie lubił... -westchnęła i schowała twarz w dłoniach. Itachi wrócił do pokoju. Atmosfera od razu zrobiła się cięższa, gdy nie było nikogo postronnego.
-Mogę?-spytał wyciągając rękę po dokument. Sasuke podał mu go bez słowa. Przeczytał go uważnie a potem odłożył. Zapadła cisza.
-Nic nie powiesz?-spytał młodszy Uchiha. Itachi podszedł do barku i wyjął trzy szklanki. Bez słowa rozlał alkohol i podał każdemu.
-Za Panią prezes.-powiedział.
-No chyba sobie żartujesz!-oburzyła się. -Jeśli muszę przejąć te udziały to przejmę, ale to nie znaczy, że muszę zarządzać.
-Niestety skarbie, ale musisz. -powiedział Sasuke łapiąc ją za rękę. -Takie są zasady. Masz najwięcej akcji ze wszystkich członków zarządu. Zawsze tak było.
-No przecież nikt się na to nie zgodzi!
-Wystarczy, że my dwaj będziemy cię popierać a nikt nic nie powie. -zapewnił Itachi. Patrzyła to na jednego to na drugiego nadal czekając na to, że powiedzą, że to żart. Miny mieli jednak ciągle poważne. Złapała za szklankę i wypiła jej zawartość jednym haustem.
-To znaczy, że nie masz nic przeciwko?-spytał Sasuke.
-Mam wszystko przeciwko!... Ale widocznie nie mam wyjścia... I pamiętajcie, że to tylko na rok! Potem przepisuję to na was!
-Tak jest.-prawie, że zasalutował Itachi. Chyba już zabrzmiała jak szef. Złapała się za brzuch i usiadła.
-Skarbie nic ci nie jest?-spytał przestraszony Sasuke. Zanim zdążyła coś powiedzieć wtrącił się jego brat.
CZYTASZ
W sidłach uczucia
FanfictionHistoria wymyślonej przeze mnie bohaterki i postaci z Naruto w szkolnym uniwersum... I nie tylko ;)