<Alex>
Przekręciłam nieco głowę, by wyjrzeć za plecy gliniarza. No cudownie, jest tam ich jeszcze piątka. Mężczyzna na którego wpadłam złapał mnie za ręce, uniemożliwiając większość ruchów.
- Czego ode mnie chcecie? Czy wy w ogóle szacunku nie macie?? Jesteśmy na cmentarzu.
- Szukaliśmy cię od dwóch lat, nie wymkniesz się teraz.
Haha, a to dobre. Tylko dwa lata? Jeszcze się nie domyśliliście?? Szukacie mnie od siedem i pół roku!
- Jak to mnie szukacie?? - zaczęli mnie wyprowadzać, a wszyscy inni się na nas gapili. - Hej! Słuchajcie mnie! Mam pomysł! Nie wiem, o co chodzi, ale puśćcie mnie teraz, a ja spokojnie z wami pójdę. Przysięgam, że nic nie wykombinuję. Nie potrzeba robić większej sensacji.
Jak na komendę, rozejrzeli się i zobaczyli te wszystkie spojrzenia. Nie dziwię sie przezwisku "psy". Ciekawe, czy ma "zostań" też reagują...
- Nie próbuj nawet uciekać.
Pff... Jakbym chciała uciec, to już by mnie tu nie było i to bynajmniej nie byłaby próba. Nie chce jednak uciekać, przecież wszystkie moje dokumenty już się zgadzają. No i jestem ciekawa, czego chcą.
Puścili mnie, ale i tak byłam otoczona. Jak to się mówi? Ach tak, moja przestrzeń osobista!
Po minięciu bram cmentarza, złapali mnie, zakuli w kajdanki i zapakowali do radiowozu. Ale faza! W radiowozie nie miałam jeszcze szansy być! Chociaż, wolałabym go prowadzić. Właśnie, muszę sobie wyrobić prawko!
Wyszarpali mnie i zaprowadzili do sali zeznań na komisariacie. Usiadłam na przeciwko jakiegoś detektywa, którego jeszcze nie poznałam.
- Czemu mnie aresztowano na cmentarzu? Czemu mnie aresztowano?! Co to ma w ogóle znaczyć?!?
- Spokojnie, uciekałaś przed nami kilka lat. Każde z nas ma duże pokłady cierpliwości.
Już mnie wkurza, a rozmowa się jeszcze nawet dobrze nie zaczęła.
- Czego ode mnie chcecie?
- Musimy trzymać się procedur. Jak się nazywasz?
- Alexandra Blacky.
- Zmiana imienia na dobre ci wyszła. Pasuje ci świetnie.
- Przyjaciele wybrali, miło mi, panie...?
- Detektyw Adam Woliński.
- Adamie, dlaczego mnie tu przywieziono?
- Nie pozwalasz sobie za dużo?
- Jesteśmy dorośli - uśmiechnęłam się, a on spojrzał zaskoczony. - Tak, możesz sobie nawet sprawdzić w dokumentach. Różnica daty moich urodzin wynosi zawsze raptem kilka dni - zaczął przeglądać stos papierów na blacie. - Z ciekawości, jakie nazwiska tam masz?
- Nazwiska? Mam tutaj tylko Katarzynę Kabat.
- Kurde, szybcy jesteście. Może pomogę - złapałam za torebkę i zaczęłam w niej szukać portfela. Nie moja wina, że zapomnieli mnie przeszukać. Detektyw patrzył na mnie oniemiały. - To wasze niedopatrzenie, nie moje - wreszcie znalazłam to, czego szukałam. - Proszę.
- Adrianna Krawczyk, Katarzyna Kabat, fałszywka Aleksandra Kortezo i angielskie Alexandra Blacky?
- Może pan sobie poprosić dokumenty pozostałych. Jednak, wszystko powinno być już uregulowane. Podwójna zmiana nazwiska, z jakimś problemem w papierach.
Poprosił o moje pozostałe akta, a po ich przyniesieniu, zaczął je czytać. Kiedy skończył, patrzył na mnie, jakbym była przynajmniej fioletowa.
- Kim ty do cholery jesteś?
- Ładnie tak przeklinać panie władzo? - Zgromił mnie wzrokiem, a ja miałam ochotę się tylko śmiać z jego miny. - To chyba już wszystko, jestem wolna?
- Tak, tak, jesteś już wolna.
Wstałam i skierowałam się do drzwi, ale przystanęłam.
- Wie pan, co by było miłe? - Zwróciłam jego uwagę i się odwróciłam. - Gdyby wszyscy policjanci się o tym dowiedzieli, że już nie jestem zaginiona. O i jeszcze, gdybym miała czystą kartotekę.
Posłałam mu uśmiech i użyłam nieco swojej mocy. Przełknął po chwili.
- Zobaczymy, co się da zrobić.
- Wszystko co w pana mocy, i tych tam również - skinęłam w stronę szyby, z którą była jeszcze trójka innych mężczyzn. - Cóż to by była za sensacja, gdybym poszła do prasy! - W jego oczach zobaczyłam strach. - A teraz, do widzenia!
Wyszłam z pomieszczenia, a następnie komendy, czując na sobie spojrzenia wszystkich. Widocznie nie można nie złapać w klamry normalnych.
Nagle usłyszałam dzwonek swojego telefonu, więc szybko go wyciągnęłam. To Dean.
- Cześć Dean! Co się stało?
- Yhm.., no więc... mamy problem.
- Co wyście zrobili?
- Co znowu my?! To nie nasza wina! Czemu wszystko zwalasz na nas?
- Dean, powiesz mi o co chodzi, czy mam dzwonić do innych?
- Mia, pamiętasz Mię, prawda?
- No jasne, co się stało?
- Jej mamę potrącił samochód, jest w ciężkim stanie w szpitalu...
- Dobra, a co z Mią?!
- Nic jej nie jest, ale nie ma kto się nią zająć. Nie mogą znaleźć jej żadnych bliskich, a mała podała ciebie. Zawitali nam pod drzwi z nią i pytaniem gdzie jesteś. Co mamy zrobić?
- Cholera, zajmijcie się nią. Przylecę tak szybko, jak to będzie możliwe.
- Alex! My nie umiemy zajmować się dzieckiem!
- Nie dawać jej alkoholu, papierosów, dużo napojów gazowanych i słodyczy! Ugotujcie na kolacje coś w miarę zdrowego i znajdźcie jej zajęcie. Możecie ją położyć u mnie w pokoju. I do jasnej ciasnej jesteście czwórką mężczyzn, powinniście sobie dać radę!
- Ale ona patrzy na mnie teraz, jakby ode mnie zależało całe jej życie!
- W pewnym sensie zależy - usłyszałam coś pomiędzy piskiem, a westchnieniem. - Wierzę w was! Pa!
Rozłączyłam się i od razu załapałam taksówkę na dworzec. Teraz do Warszawy, hotel, a potem na lotnisko i do Londynu.
Błagam, żeby oni sobie poradzili.
*Nie wiem, czy taka sytuacja z policją jest możliwa, ani czy ją dobrze opisałam. Prawdopodobnie kiedyś oglądałam za dużo W11, ale mam nadzieję że to jest akceptowalna przez was wersja ;)
aaaaaaaaaaaaaaaa... Czemumi powiadomienia nie chcą przychodzić?!?
CZYTASZ
Uciekinierka《ROOM 94》
FanfictionZdrada : 1. to bycie nieuczciwym wobec kogoś, czegoś postąpienie przeciwko niemu i przejście na stronę wroga 2. to niedotrzymanie przyrzeczenia, przysięgi danej komuś. Tak to tłumaczy słownik języka polskiego, ale każdy z nas dobrze zna...