2. W ciągłej drodze, a może nie do końca

1K 58 8
                                    


  Właśnie zmieniałam miejsce zamieszkania. Przez miesiąc przebywałam w Szczecinie, znowu, a teraz siedziałam w busie do Gdańska. Niestety, ale teraz nie miałam obok żadnej osoby obok, która by mnie pocieszyła i pomogła. Bus właśnie zatrzymał się na stacji benzynowej. Za oknem dostrzegłam policję i od razu przeszedł mnie dreszcz. Policjanci podeszli do busa i zaczęli rozmawiać z kierowcą.

Mimowolnie potarłam tatuaż na prawej kości biodrowej. To był mój prezent na szesnaste urodziny. Był to skomplikowanie napisane "I won't let you kill me". Ledwo dało się go przeczytać. Planuje zrobić jeszcze jeden, jak wymyślę co to by miało być i będę miała trochę kasy. Lato się zbliża, więc może uda mi się gdzieś załapać jako kelnerka czy coś.

Złapałam swój kaptur na głowę, plecak i wyszłam z busa. Udałam się spokojnie niby na stację. Dostałam się wejściem dla służby do specjalnego pomieszczenia z kamerami. Nakierowałam je na policjantów i zaczęłam czytać z ruchu ich warg. Szukali zaginionej wiele lat temu dziewczyny, ostatnio widziano ją w Szczecinie. To musi o mnie chodzić. Usunęłam nagranie z ostatnich kilkunastu minut i wyłączyłam kamery. Znaleźli mnie.

Wyszłam na dwór i zaczęłam się rozglądać za kimś, kto mógłby mnie zabrać stąd jak najszybciej. Nagle ktoś na mnie wpadł, o mało mnie nie przewracając.

- Przepraszam! Nic ci nie jest? To było niechcący. Naprawdę nic ci się nie stało?

Jakiś facet zaczął mnie przepraszać. Zdjął okulary i zaczął mnie oglądać, jakkolwiek to zabrzmi. Miał na oko dziewiętnaście lat.

- Nic się nie stało, wybaczam.

Uśmiechnęłam się, a on zmrużył oczy i na mnie spojrzał.

- Może mogę ci jakoś się odwdzięczyć? Jesteś tutaj sama?

- Tak, w sumie, gdzie jedziesz? Potrzebuję podwózki.

- Jadę właśnie na koncert do Bydgoszczy. Jeśli nie jesteś seryjnym mordercą, planującym mnie zabić, to wskakuj.

- Na razie nie mam takiej przeszłości ani planów, ale uważaj.

Chłopak się roześmiał i zaprowadził mnie do samochodu. Ruszył, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy policja zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu mnie, a ja właśnie sobie odjeżdżałam. Nie lubię jeździć w ciszy, więc zaczęłam rozmowę z moim kompanem ucieczki.

- Na czyj koncert jedziesz?

- ROOM 94, słyszałaś kiedykolwiek o nich?

- Niestety, możesz mi o nich opowiedzieć.

Zaczął szperać coś w odtwarzaczu i włączył po chwili jakiś utwór. Całkiem niezły, chwytliwy.

- To właśnie ich kawałek, jeden z moich ulubionych. Miałem jechać razem z kumplem, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Teraz będę musiał sam się przedzierać przez te tłumy trzynastolatek pod sceną. Jestem Maciek, tak w ogóle, a ty?

- Wiktoria.

Rozmawialiśmy cały czas, dopiero na następnej stacji, na obrzeżach miast go opuściłam. Chciałam choć odrobinę odpoczynku, a przy nim cały czas musiałam się pilnować, czy nie powiem za dużo. Chciałam się trochę przejść.

Przez prawie tydzień podróżowałam z każdym, kto chciał mnie zabrać. Obecnie byłam niedaleko Rzeszowa. Szłam poboczem drogi. Samochody mijały mnie co jakieś pięć minut, pojedynczo. Nie ma jednak, co się dziwić, jest środek nocy.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz