1. Tak dawno, że tylko ona pamięta

1.3K 61 6
                                    

                  

WSPOMNIENIE:

Po obudzeniu się i ubraniu zeszłam na dół. Już po otworzeniu drzwi poczułam unoszącą się woń naleśników robionych przez moją mamę. To była nasza tradycja.

Jednak coś było nie tak. Już przez ściany przenikało jakieś napięcie i oczekiwanie. Nawet normalna osoba wyczułaby coś takiego. Cóż, ja nigdy chyba nie byłam normalna. Mocne uczucia były dla mnie niemal obezwładniające. To był jeden z efektów mojej mocy, głównie telepatii, ponieważ telekineza raczej nie miała z tym nic wspólnego. Pierwszą posiadam podobno odkąd skończyłam roczek, wtedy zaczęłam odpowiadać na mamy myśli. Natomiast telekinezę od jedenastych urodzin, czyli od sześciu miesięcy. W dniu moich urodzin zyskałam nagle możliwość poruszania przedmiotami, tylko za pomocą umysłu. To było niebezpieczne. Każda myśl mogła spowodować katastrofę. Moi rodzice byli moim jedynym oparciem. Teraz zaczynałam mieć wątpliwości. Chciałam przeczytać ich myśli, ale nie mogłam. Musieli się nauczyć je blokować, i zacząć to wykorzystywać. Jeszcze nigdy tego nie robili. Wzbudziło to mocno moje podejrzenia.

Zanim mnie zauważyli, wróciłam się do pokoju. Wyciągnęłam specjalnie zapakowany plecak z szafy. Były tam ubrania, pieniądze, dokumenty i trochę specjalnie zapakowanego jedzenia. Wszystko, co będzie mi potrzebne w razie nagłej ucieczki. Zostawiłam plecak przy drzwiach i udałam się do kuchni, udając że wszystko jest w porządku. Tam, przy stole już czekali na mnie rodzice, nakładając naleśniki.

Zajęłam swoje miejsce.

  - Och! Ada! Nawet nie wiedziałem, że już wstałaś. Skradałaś się?

  - Cześć tato. Nie, po prostu nie słuchałeś uważnie. Jakie plany na dziś?

  - Chyba nic specjalnego. Musimy iść na zakupy.

  - Coś się stało? Wyglądacie na zdenerwowanych.

  - Nic się nie stało. Tylko moi koledzy z pracy mają wpaść. Posprzątaj u siebie.

To dziwne. Mój tata nigdy nie zapraszał swoich znajomych do domu, jakby bał się tego, co  mogę zrobić. Nigdy też nie przejmował się porządkiem, mama jest od tego. Ewidentnie kłamał. Najbardziej mnie jednak zastanawiało dlaczego.

  Ponownie zajrzałam do ich myśli, wciąż napotkałam jedynie ścianę oddzielającą mnie od ich myśli. Oni się tylko o mnie martwią, prawda? Nie chcą, żebym się dowiedziała o czymś, żebym się nie martwiła. Po prostu o mnie dbają.

Jedząc, cały czas zastanawiałam się, o co może chodzić. Nie mogłam znaleźć ani jednego uszczerbku, który by mi pomógł. Może w wspomnieniach? Nigdy nie lubiłam szukać czegokolwiek w czyjś wspomnieniach. Było to dla mnie naruszanie czyjegoś życia, no i było trudniejsze. Odnalazłam wspomnienie rozmowy z dzisiejszego ranka. Rodzice mnie wydali! Powiedzieli rządowi o moich mocach! Dali im nawet dowody! Jakieś filmiki! Uwierzyli im! Musieli się na mnie przygotować i przychodzą dzisiaj!

Skończyłam jeść, udając że wszystko w porządku.

  - Dziękuję, pójdę do siebie posprzątać.

Odłożyłam naczynia i wyszłam z pomieszczenia. Po drodze jeszcze wyciągnęłam z torebki mojej mamy wszystkie karty i gotówkę. Muszę przeżyć, a oni powinni zapłacić za wydanie mnie. Mimo wszystko, są moimi rodzicami i zawsze powinni być po mojej stronie.

Zebrałam wszystkie rzeczy i obróciłam się dookoła, żeby sprawdzić czy coś jeszcze może mi się przydać. Dostrzegłam mały blok karteczek na biurku i postanowiłam napisać tam coś do każdego, kto będzie próbował mnie znaleźć. "Nie dam się zabić".

Wyszłam przez okno na nasz ogród i od razu się skierowałam w stronę małego lasku, który był idealnym skrótem do większości miejsc. Szybko odnalazłam na mieście bankomat i wybrałam z niego cały dzisiejszy limit. Przypomniało mi się od telefonie, który od razu wyłączyłam i udałam się w stronę dworca. Patrząc na tablicę odjazdów, nie mogłam się zdecydować. Na chybił trafił wybrałam ten do Gdańska. Musiałam nieźle się namęczyć, żeby przekonać sprzedawcę, żeby mi sprzedał bilet, ale ostatecznie się udało. Szybko wsiadłam i zajęłam swoje miejsce. Kopnęłam cały mój obecny dobytek pod siedzenie i odwróciłam się do okna, czując już pierwsze łzy.

Płakałam z tej wszechogarniającej frustracji, gniewu i żalu. Pani obok próbowała mnie pocieszyć i zająć w jakiś sposób. Na szczęście udało jej się. Całą drogę rozmawiałyśmy, o każdej innej rzeczy, która była dla mnie bezpieczna. Dużo nam zajęła rozmowa o ulubionych ciastkach. Ta kobieta  poprawiła mi humor i chyba odzyskałam nadzieję w innych i siebie.

Ta kobieta była wyjątkowa. Nie dopytywała się, dlaczego jestem tu sama. Kiedy dojeżdżałyśmy zaproponowała mi nocleg. Obiecałam, że następnego dnia zniknę, a ona przysięgła, że nikomu nie wyda, że mnie kiedykolwiek widziała.

Następnego dnia, zgodnie z obietnicą, pożegnałam kobietę i odeszłam. Na pożegnanie dostałam jeszcze trochę jedzenia oraz karteczkę z adresem i numerem telefonu na wszelki wypadek. Ta kobieta nawet nie znała mojego imienia.

Okrągły rok błąkałam się po Polsce, unikając wszystkich szukających mnie służb. Nie znaleźli mnie. Pojawiłam się pod drzwiami tej cudownej kobiety, błagając o pomoc. Na kolanach niemalże prosiłam o normalne życie, znajomych i szkołę. Chciałam udawać, że jestem normalna, choć obie wiedziałyśmy, że prawda jest inna.

  A ona... ona się zgodziła. Spędziłyśmy razem kilka lat, czasem na walizkach, czasem nie. Zawsze w miejscu, gdzie wcześniej nas nie było. Byłam Katarzyną Kabat. Uczyłam się, zdobywałam przyjaciół, traktowałam Urszulę Kabat lepiej niż własną matkę kiedykolwiek, jednak jej śmierć zniszczyła to szczęście. Kochałam ją, a Bóg zdecydował ją mieć u siebie. Podczas jej choroby zaplanowałyśmy całą ucieczkę. Mogłam ją potrzymać za rękę, kiedy umierała, ale potem natychmiast uciekłam. Nawet po swojej śmierci nie pozwoliła mi znowu trafić do sierocińca. Przefarbowałam włosy i ruszyłam w drogę, a raczej ucieczkę, kolejną. Znowu unikałam podążającej za mną przeszłości.

Po długim czasie wierzyłam, że wszyscy się poddali. Zniknęłam, uciekłam, umarłam, zostałam porwana, nikogo to nie powinno obchodzić, byłam niemożliwa do odnalezienia. Ostatnio powiedziałam jednemu z policjantów prawdziwe imię. Kilka sekund po minie jaką zrobił, już nic nie pamiętał, a ja byłam ulicę dalej.

  - To się nigdy nie skończy.

Wyszeptałam i zniknęłam w mroku uliczki.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz