45. Niczym duch

198 17 2
                                    

<Kieran>

Alex uważnie przeglądała każdy plan i informację. Piątka mężczyzn, która do nas przyszła wyglądała co najmniej przerażająco. Żadnego z nich nie określiłbym jako słabego, nawet tego informatyka czy informatora!

Podejrzewałbym, że Alex wśród nich będzie wyglądała na słabą, nie mógłbym się bardziej mylić. To, że była jedyną dziewczyną w pomieszczeniu, w dodatku najmłodszą i wyglądała przy tych facetach jak anorektyczka nic nie zmieniało.

To ona rządziła. Dyrygowała nimi, niczym królowa. Każdemu dawała głos, nie przerywała wypowiedzi, nawet jeśli pomysł był idiotyczny zastanawiała się nad nim.

- Ilu ich tam jest?

- Najprawdopodobniej dziesięciu ochroniarzy, czterech ważnych i jeden szef. Plus oczywiście trzech zakładników.

- Najgorsza możliwość?

- Łącznie koło dwudziestki. W najlepszym nie więcej niż dziesięć.

Alex pokiwała głową, analizując bodajże profil psychologiczny jednego z nich. Przeszła do następnej kartki.

- Ten nie żyje.

- To są informacje z ich bazy danym. Pobrałem je godzinę temu. Niemożliwe, żeby były fałszywe.

Alex podniosła głowę znad kartek i spojrzała groźnie na "mózgowca".

- Oni jeszcze tego nie wiedzą, ale ten mężczyzna został zabity w Krakowie, jakieś dziewięć godzin temu przeze mnie - wyciągnęła telefon z kieszeni bluzy, po raz pierwszy go widziałem. - Tutaj jest jego telefon - podała sprzęt facetowi. - Martin, jaki masz pomysł?

- Prosty szybki i skuteczny szturm?

Alex się uśmiechnęła, to się nie skończy dobrze.

- Proponujesz wyważenie każdych drzwi i zabijanie po kolei każdego?

- Tak, oni na pewno się nie spodziewają, że będziesz walczyć. Powinnaś się oddać w ich ręce bez żadnych ale. Jeśli wpadnie nas tam dwudziestu na raz, nie będą wiedzieli co robić.

- Podoba mi się, ale ja bym to zrobiła wieczorem, jak będzie ciemno. Odłączymy prąd w całej dzielnicy i na wykrywaczach ciepła wybijemy większość. Szef ma zostać dla mnie. Grupa jakoś ośmiu osób musi pomóc moim przyjaciołom. Mogą być ranni.

- Zgoda, mamy okulary rentgenowskie dla tylu osób?

- Mamy.

- Istnieje możliwość założenia czegoś, co będzie wyróżniało się w widoku przez te okulary? Żeby odróżnić naszych od ich?

- Tak, jest taka specjalna farba, w normalnym świetle wygląda jak czarny.

- Świetnie, możemy nią pomalować kaski. Oczywiście każdy ma wszystkie możliwe zabezpieczenia, jasne?

- Tak, nie posyłałbym moich ludzi na tak łatwą śmierć za ciebie.

- Dzięki - Alex się po raz kolejny uśmiechnęła i spojrzała prosto w oczy Martina. Nie miałem tak naprawdę pojęcia o czym oni mówią. - Ile za to chcecie?

- Już myślałem, że nie zapytasz! Normalnie nie robimy takich rzeczy...

- Wiem - moja przyjaciółka zaczęła szukać czegoś w jednej ze swoich teczek. Wyciągnęła kartkę i podała ją mężczyźnie, to był spis czegoś. - Tyle broni znalazłam w moim rodzinnym domu w skrytce. Kiedy tam wrócę będę szukać jeszcze dalej. Mogę wam ją dać jako zapłatę, pod warunkiem, że ją przewiezienie i oczywiście wszystko się uda.

Martin podał kartkę swojemu mózgowi, który natychmiast zaczął ją studiować.

- Co o tym myślisz?

- Ten sprzęt jest wart jakieś dwa miliony funtów. Koszt przewozu to jakieś dwa tysiące. Opłaca się, zwłaszcza jeśli znajdzie coś jeszcze.

- Więc zgoda.

Martin z Alex wstali i wymienili uścisk dłoni. Po chwili usiedli i zabrali się z powrotem za plany.

- Więc... jak dokładnie to zrobimy?

Kiedy zaczęli omawiać każde wejście, człowieka i rodzaj broni przestałem słuchać. Wpatrywałem się po prostu w Alex, mówiła głośno, tal aby nikt nie podważył jej zdania. Nie zawahała się ani razu, wyglądała tak, jakby całe życie przygotowywała się do tego momentu.

To mnie lekko mówiąc przerażało.

Mówiła, że w wieku jedenastu lat potrafiłaby nas pokonać. Kto normalny uczyłby dziecko takich rzeczy?! Przede wszystkim po co? Jej rodzice musieli mieć jakiś związek z tą całą przestępczością, ona musiała umieć się bronić? Jednak gdyby rzeczywiście chodziło o nich, to po zabiciu ich wszystko by się skończyło.

Ta cała gra rozgrywa i zawsze rozgrywała się wyłącznie o nią. Doskonale zdaję sobie sprawę, że Alex jest wyjątkowa. Nie chodzi tu jednak o wyjątkowość, którą ja mam na myśli. Miała być diamentem w papierowej koronie. Miała trenować do takich rzeczy całe życie. Uciekła z domu mając jedenaście lat. We wszystkim, czego się tyka jest świetna.

Wydaje się być otwarta, jednak teraz dopiero wiem, że pewna część jej życia będzie dla mnie nieustanną zagadką. Zdaję sobie sprawę z tego, że mówi mi coraz więcej, jednak coś nie daje mi spokoju.

Dzisiaj powiedziała, że jeśli wszystko pójdzie tak jak powinno, chłopaki nie będą mieli nawet siniaka, nie będziemy nic pamiętali i wrócimy do normalnego życia. Normalne życie to było życie bez niej.

Spojrzałem gwałtownie na nią, wracając do rzeczywistości. Przeniosła spojrzenie z jednego z tych goryli na mnie i niemal niezauważalnie kiwnęła głową, potem przerwała spojrzenie i wróciła do omawiania planów. Jakby nic się nie wydarzyło, jakby wcale nie przekazała mi, że zamierza nas opuścić i że zapomnimy o niej...

Może to był wytwór mojej wyobraźni?

Zadzwonił telefon Alex. Odebrała i porozmawiała kilkanaście sekund.

- Guns są na lotnisku, to oznacza że mamy dwadzieścia cztery godziny na ich uratowanie.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz