4. Z wilka w łabędzia

977 44 13
                                    

<Alex>

Dzisiaj był dzień regeneracyjny przed dalszą częścią trasy. Jutro już było zaplanowane spotkanie z fanami, próba i koncert. Według zrobionego wcześniej planu zespół miał pojechać do Auschwitz. Dean postanowił zostać ze mną. Nie wiem, na ile to zwykła sympatyczność, a na ile obawa, że ucieknę, ale miło, że ktoś postanowił zostać.

Spojrzałam na swój plecak, który zwłaszcza w porównaniu do walizek chłopaków wydawał się malutki. Teraz zacznę się z nimi pokazywać. Nie chcę, żeby musieli się za mnie wstydzić. Mam jeszcze trochę pieniędzy, powinnam pójść na zakupy.

  - Dean? Możemy pójść do jakiegoś centrum handlowego? Potrzebuję trochę rzeczy.

  - Jasne! Pogadam tylko z Tomem i możemy iść.

Pół godziny później wszyscy zapakowaliśmy się do busa. Kuba zgodził się nas podwieźć do centrum, a następnie pojechać z resztą. Zaczęliśmy od fryzjera. Moje włosy nie widziały jego nożyczek od dawna. Zawsze miałam długie włosy, ale teraz sięgające po pas to już była przesada. Chociaż warkocz było łatwo zrobić. Specjalista ściął je mniej więcej do końca łopatek, ponieważ Dean zabronił krótszych.

Myślałam, że na włosach miałam już wszystko, ale różowe końcówki całkowicie nie pasowały do tego co robiłam wcześniej. Mam naturalnie czarne włosy, kilkakrotnie rozjaśniałam je do brązu, chyba dwa razy do blond i raz na bardzo krótko miałam rude. Nowe miejsce to nowe włosy, najlepiej takie żeby się wmieszać w tłum. Te wyróżniały się mocno z tłumu i ślicznie wyglądały.

  - Są boskie, naprawdę mi się podobają!

  - Wiem, że jestem świetny. Nie musisz mi o tym mówić. Tylko dbaj o nie bardziej niż dotychczas.

  - Oczywiście.

  - Mogę ci zrobić zdjęcie?

  - Jasne.

Wyciągnął aparat z szuflady i zrobił kilka zdjęć.

  - Nie sądziłem, że propozycja tego pana będzie tak dobrze wyglądała - fryzjer wskazał na Deana, więc od razu do niego podeszłam i go przytuliłam. - Śliczna z was para.

  - My nie jesteśmy razem, to mój przyjaciel.

  - Jestem ciekaw na jak długo - zamyślił się chwilę, patrząc uważnie na mnie. Zanim zdążyłam się odezwać wpadł mu do głowy pomysł. - Idźcie już, nie macie na pewno całego dnia. Nie musisz płacić.

  - Jak to nie muszę płacić?

  - Uznaj to za przejaw mojej dobroczynności. Lećcie już.

  - Dziękuję! Do widzenia!

Wyszłam z Deanem z salonu, relacjonując mu moją rozmowę z fryzjerem. Ku mojemu zdziwieniu to chłopak ciągnął mnie do każdego kolejnego sklepu i przynosił po kilka naręczy ubrań do przymierzalni. Jednak smuciło go, że nie chce żadnych sukienek i spódniczek, mimo wszystko w spodniach czułam się lepiej.

Byliśmy już w jednym z ostatnich sklepów w galerii i blondyn przyniósł mi piękną sukienkę, zamarłam na jej widok, była idealna. Natychmiast ją przymierzyłam, podczas, gdy Dean przyniósł mi dodatkowo szpilki, żeby zobaczyć cały efekt. Jeju, jak ja mam się teraz w tym nie zabić, przynajmniej można ich użyć jako broń na wszelki wypadek. Obawiałam się, że nie będę miała okazji, żeby się tak kiedykolwiek ubrać, ale po kilku zapewnieniach chłopaka zgodziłam się na jej kupno. Mimo wszystko irytujące było to, że nie pozwolił mi za nic płacić. Za wszystko płacił kartą, którą ponoć dostał od Toma na ten właśnie cel.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz