43. Słaba? Nie, silniejsza niż kiedykolwiek

183 21 3
                                    

<Alex>

Moje zęby się zacisnęły, miażdżąc siebie nawzajem. Oczy wpatrywały się zacięcie w treść wiadomości, próbując skłamać mózg. Dłonie zaczęły się zaciskać w pięści. Telefon został mi wyrwany. Oddychałam szybko i krótko.

W mojej głowie szalała istna burza, ba, z trzęsieniem ziemi, huraganem, tornadem i tsunami. Myśli niszczyły siebie nawzajem, walcząc o przetrwanie, i dominację. Na żadnej z nich nie potrafiłam się skupić.

Przelatywały mi przed oczami wspomnienia. Niczym film trwający pięć godzin. Klatka po klatce, tylko z jednym szkopułem. Klatki zostały porozcinane i wymieszane. Nic a nic nie miało sensu. Błagając o koniec burzy, oglądałam ten film.

Pierwszy koncert. Podróż samolotem. Tłumy paparazzi. Nasze randki. Pierwsza sesja. Zwiedzanie. Wspólne imprezy. Noce filmowe. Śmianie się z naszych debilizmów. Walki na jedzenie. Chodzenie na siłownie. Nagrywanie filmików dla chłopaków. Poczta od fanów. Nauka polskiego. Tatuaże. Próby. Śpiewanie. Kit śpiewający "Super girl". Nasza impreza urodzinowa. Moje pierwsze wystąpienie w telewizji. Nasze pierwsze spotkanie...

Wszystko, co przeżyłam z tą czwórką chłopaków przewijało się przed moimi oczami. Nawet tak teoretycznie normalne rzeczy jak gotowanie, zakupy, czy sprzątanie.

Pośród tego zamieszania jedno wspomnienie udało mi się chwycić. Jeden z naszych wypadów na plaże. Ja, chłopcy i dziewczyny, Sara i Em. Wszystko poszło jeszcze lepiej niż myśleliśmy. Pogoda była wspaniała. Nawet woda była ciepła, co jest nieczęstym zjawiskiem na wyspach. Wszyscy się śmiali i dokuczali sobie nawzajem. Wrzucili mnie do wody, a potem wszyscy pływaliśmy. Na plaży spędziliśmy cały dzień. To był cudowny dzień. Uśmiechy nie schodziły nam z twarzy. Potem Dean zabrał mnie na spacer po brzegu.

Nagle w mojej głowie wszystko ucichło. Zniknęły wspomnienia. Zniknęło zamieszanie. Została tylko i wyłącznie pustka. Przerażająca. Czułam się tak, jakby ktoś zabrał wszystko z ogromnej hali magazynowej. Było tam ciemno, pusto i nic się nie zachowało. Każdy, nawet najmniejszy, kąt był pusty. Został jedynie magazyn, skorupa. Bez emocji, wspomnień, jak ja.

Straciłam siłę w nogach, upadałam, a jednak ktoś mnie złapał. Moje ciało było tylko skorupą. Nawet nie miałam kontroli nad nim. Czułam się, jakbym to nie ja była tą osobą, leżącą niemalże na ziemi. Dociskaną do czyjś silnych ramion. Ta postać wydawała się tak krucha. Jak porcelanowa laleczka. Piękna na zewnątrz, pusta w środku. Najmniejszy zły ruch mógł ją uszkodzić bezpowrotnie. to nie mogłam być ja.

Wygląd się zgadzał. Miejsce się zgadzało. Ramiona otaczające posturę tej dziewczyny też były znane. Ona sama wyglądała na wyciągniętą z naszego świata. Taka zgubiona. Trochę podobna do kosmity. Ubrana na czarno, jak smoła. Piękna i tajemnicza. Jej twarz była schowana za kaskadą włosów. Nawet przez to widziałam, że jest pozbawiona wyrazu.

Zaczęła się trząść. Ktoś mocniej otoczył ją ramionami.

- Alex... Alex... - ktoś zaczął mną potrząsać. - Alex... Wróć do nas... Alex...

Obudziłam się z tego transu i spojrzałam w górę. Siedziałam na kolanach Oscara, to on mnie przytulał i próbował obudzić. Pozostali stali w odległości około metra ode mnie. Poza Wiktorem, który chodził w tą i z powrotem po pokoju, mówiąc coś do siebie.

Podniosłam się z kolan chłopaka i stanęłam na dwóch nogach. W mojej głowie wszystko się uporządkowało. Niczym w szwajcarskim zegarku, idealnie.

- Wiktor! - Zatrzymał się i odwrócił do mnie. - Daj mi jego telefon - podał mi urządzenie bez zbędnych narzekań. Odwróciłam się do goryli wokół mnie. - Żyje jeszcze?

- Nie.

- Pozbędziecie się ciała - ubrałam swój płaszcz i kapelusz, złapałam za torebkę. Sprawdziłam godzinę, ten dziwny stan trwał jakieś pięć minut; co oznacza, że mam jeszcze trzydzieści pięć godzin na odzyskanie tych durni i zabicie tych tchórzy. - Za dwadzieścia godzin najpóźniej dziesiątka waszych najlepszych ludzi ma się do mnie zameldować w Londynie. - Wyrwałam małą kartkę z kalendarza i napisałam swój brytyjski numer. - Nasz dom jest prawdopodobnie obserwowany. Będziemy w hotelu. Wynajmę pokoje. Jesteście opcją zapasową. Zadzwonię jeszcze do Jaguarów. Każdy z moich przyjaciół ma wyjść stamtąd żywy - wysłałam nasze zdjęcie na telefon Wiktora. - Oto oni. Ten w dłuższych włosach jest teraz ze mną, pozostała trójka została porwana. Zaczną od tego najbliżej mnie, wysokiego blondyna, mojego byłego chłopaka. Nie możemy się spóźnić nawet o minutę. Telefon zabieram, mogą tam być jeszcze jakieś informację. Nie robicie nic bez mojej wiedzy, jasne?

- Tak jest.

- Macie motor?

- Na miejscu jest tylko mój.

- Oscar...

- Jasne, bierz go.

- Dzięki, nienawidzę taksówek.

Podszedł do mnie, przytulił i pocałował w policzek, podając kluczyki.

- Poradzisz sobie?

- Dotąd sobie radziłam, więc teraz też.

Odwróciłam się od niego i spojrzałam na Wiktora.

- Twoi rodzice kazali mi w razie czego zająć się ich dziećmi. Myślałem, że mieli tylko syna. A potem dzwoni do mnie jakaś dziewczynka i mi grozi. Kiedy się pojawia i mówi mi to wszystko, nie mogę uwierzyć. Nawet nie łudzę się, że to chociaż dziesięć procent tej historii, a już nie mogę sobie wyobrazić, żeby ktoś był tak silny. Zrobimy wszystko, co w ludzkiej mocy.

- Dzięki Wiktor, kiedyś spłacę ten dług.

- Nie musisz, Twoi rodzice uratowali życie Oscara, teraz czas na twoje.

Przytuliłam go krótko i wyszłam z pomieszczenia. Szybko zadzwoniłam do Kierana.

- Halo?

- Pakuj wszystkie swoje rzeczy. Będę za piętnaście minut. Wracamy do Londynu.


Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz