42. Mężczyzna w brązowym płaszczu

215 23 5
                                    

                  

<Alex>

Nadszedł dzień pogrzebu.

Stałam przed lustrem na korytarzu. Ubrana w czarną sukienkę, rajstopy, buty, płaszcz i kapelusz. Moje wciąż różowe końcówki odznaczały się niesamowicie, chyba powinnam je ściąć.

Kieran zszedł po schodach i mnie przytulił. Ubrany równie czarno, jak ja.

  - Gotowa?

Zaprzeczyłam.

  - Nie, ale chce mieć to już za sobą.

Podał mi równie czarną torebkę i kluczyki od samochodu. Spojrzał na mnie i wyszliśmy z domu.

  - Poprowadzę, tylko mów mi jak jechać.

  - Ustawię nawigację. Sama nie wiem dokładnie.

Po kilkunastu minutach dojechaliśmy. Parking powoli się zapełniał, zadzwoniłam do jakoś dwudziestu-trzydziestu osób, reszta to widocznie poczta pantoflowa.

Wyszliśmy, a Kieran złapał mnie w tali i podeszliśmy wspólnie do środka zamieszania. Kilka osób mnie poznało i podeszło, reszta plotkowała tylko kim jestem. Nawet Wiktor i Oscar się pojawili. Oboje mnie przytulili.

  - Jeśli to ciebie chcą, ktoś tutaj powinien być. Przyjrzyj się dokładnie wszystkim.

  - Wiem, właśnie dlatego to zrobili.

  - Jak się sprawują panowie?

  - Nic nie zauważył. Nikt nie zaatakował.

Kieran stał koło mnie i obserwował wszystkich. Nawet nie próbował już czegokolwiek zrozumieć.

  - To dobrze, on nie rozumie po polsku?

  - Nie, jest Anglikiem.

  - To my chyba już pójdziemy trochę w cień. Pamiętaj, wystarczy jedno spojrzenie i wkraczamy.

Uśmiechnęli się delikatnie i pokazali broń pod marynarką. Pokiwałam głową i odwróciłam się do Kierana.

  - Mogę prosić o rozmowy po angielsku, jeśli chcesz.

  - Wiem, że nie wszyscy Polacy mówią po angielsku. Nie martw się o mnie. To ważne, żebyś ty się dobrze czuła.

Pocałował mnie w głowę i przytulił mnie mocniej.

  - Chodź ze mną się pożegnać.

Pociągnęłam go do kaplicy, a następnie do trumien. Trzy zamknięte trumny. Ludzie rozstąpili się na boki, robiąc nam przejście.

  - Zostawimy cię tutaj samą.

Wszyscy wyszli z pomieszczenia i zamknęli drzwi. Wpatrywałam się w trumny, a następnie otworzyłam tą ojca. Wpatrywałam się w twarz bez wyrazu, a następnie przeniosłam wzrok na ranę na szyi. Przejechałam po niej palcami.

  - Przykro mi tatusiu. Nie martw się, ci tchórze zapłacą za to co wam zrobili. Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś i za to, czego mnie nauczyłeś - pocałowałam go w lodowaty policzek i zamknęłam trumnę. Podeszłam do matki. Poprawiłam jej włosy i poprawiłam szminkę. Za makijaż, który jej zrobili by ich pozwała. - Przepraszam mamusiu, że tego nie dopilnowałam. Dziękuję, że nauczyłaś mnie postępować w życiu tak, a nie inaczej. Nie pójdą twoje nauki w las - pocałowałam ją w policzek i zamknęłam wieko. - Przykro mi jednak, że zrobiliście to, co zrobiliście. Wybaczam wam jednak, możecie odejść w spokoju - otworzyłam braciszka i spojrzałam na niego. Dokładnie taki, jakiego do sobie wyobraziłam. - Przepraszam, że nigdy cię nie poznałam i że przeze mnie zginąłeś. Nie pozwolę im bezkarnie chodzić po świecie. Kiedyś się poznamy, braciszku.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz