48. Deszcz przed burzą

199 19 1
                                    


<Alex>

Przyjechałam na miejsce, ledwie kilka minut po nich. No tak, motorem się jeździ szybciej niż konwojem samochodów. Właśnie Martin mówił współpracownikom o planie. Postanowiliśmy wrzucić bomby z gazem usypiającym do wentylacji. Ci, którzy nie zasną, zostaną zabici, lub skuci. Pomysł godny tchórza, ale ważne jest to, żeby załatwić tą sprawę jak najmniejszymi szkodami. Każdy ma być maksymalnie zabezpieczony. Przeszłam do kolejnego pomieszczenia, zostawiając ich, żeby wszystko sobie wyjaśnili. Wpadłam na kogoś.

- Alex!

- Paul!

- Kochana moja! Jak ja cię dawno nie widziałem! Znalazłaś swojego jednorożca?

Uśmiechnęłam się, a na moich policzkach pojawił się zapewne rumieniec, przypominając mi od sytuacji z Kieranem. Jeśli dzisiaj wszystko pójdzie tak jak powinno, wszystko będzie idealnie. Powinnam im chyba wyczyścić pamięć, ale najpierw zobaczę jak sobie będą z tym radzić. Wolałabym tego uniknąć, chyba po prostu dorastam i chcę się w końcu ustatkować.

Wróciłam myślami do Paula.

- Wydaje mi się, że znalazłam w końcu tego idealnego.

- Alex! Tak bardzo się cieszę! - Przytulił mnie do siebie, niemal pozbawiając tchu. Dostrzegając to, że nie mogę oddychać, wypuścił mnie po chwili. - Niestety nie czas na raj, o co chodzi z tą całą akcją?

- Trzech moich przyjaciół zostało porwanych, mam się oddać porywaczom za nich.

- Jaki masz haczyk?

- Haczyki raczej - roześmiał się szczerze. Dla niego takie akcje były niemalże na porządku dziennym. Poprawiło mi to jednak humor. - Wiem o tym dwanaście godzin wcześniej. Mam wszystkie informacje jego współpracownika, który miał obserwować pogrzeb moich starych. Rozumiesz to, że zabili ich tylko po to żeby dostać się do mnie? W każdym razie. Mam dziesięciu ludzi z polskiego gangu The Guns i będę miała dwudziestkę od was. Ich szef jest przekonany, że siedzę sobie teraz grzecznie w domu rodziców w Polsce i popijam kawę nad zdjęciem ludzi, których teoretycznie znam, ale niezbyt się nimi przejmuje. O tym, że ich przetrzymują miałam się dowiedzieć pół godziny temu, za godzinę mamy rozpocząć akcje. Nawet samolotem nie powinnam się tutaj tak szybko pojawić.

- Muszę ci pogratulować, to się nazywa dobre przygotowanie. Idziesz się przebrać?

- Tak.

- Skręć w prawo i drugie drzwi po prawej, wszystko masz naszykowane. Ja lecę na zbiórkę, bo Martin zaraz będzie chciał zrobić ze mnie cel. Narka!

Pocałował mnie w głowę i pobiegł w kierunku, z którego przyszłam. Ruszyłam do szatni, według jego wskazówek. Od razu znalazłam naszykowaną stertę ubrań z karteczką z moim imieniem. Przy mojej poprzedniej wizycie u nich poprosili o moje wymiary, w zamian za broń miałam od czasu do czasu uczyć ich ludzi lub uczestniczyć w akcjach, dlatego potrzebowałam własnego stroju. Cóż, w tym zawodzie jest naprawdę niewiele kobiet, zwłaszcza takich, które mógłby mi pożyczyć własne ubranie. Ubrałam kolejno wszystkie elementy garderoby. Muszę przyznać, że było mi naprawdę wygodnie. Wypróbowałam kilka bardziej wymagających ruchów i materiał tego ubranka naprawdę w niczym mi nie przeszkodził. Z plecaka wyjęłam swoją broń i włożyłam ją w odpowiednie miejsca. Już całkowicie gotowa, wyszłam z szatni i udałam się na końcówkę zbiórki. Stanęłam pomiędzy Martinem i Wiktorem. Każdy mężczyzna w pomieszczeniu zwrócił na mnie uwagę i pokiwał z uznaniem głową. Martin kiepsko sobie radził z zapędzeniem swoich ludzi do pracy.

- Zostaniecie wynagrodzeni, jak za każdą inną normalną robotę, dlaczego macie jeszcze jakieś wątpliwości.

Usłyszeliśmy tylko pomruki. Otworzyłam swój umysł na chwile na ich myśli i usiadłam na podeście, na którym dotychczas stałam. Teraz byłam na równi z tymi mężczyznami. Wszyscy spojrzeli na mnie zaciekawieni.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz