<Alex>
Zaparkowałam dwa budynki dalej, wystarczająco, żeby od razu nie wiedzieli, że to ja i jednocześnie szybka ucieczka na wszelki wypadek. Założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i kaptur na głowę, zakrywając włosy. Chyba dobrze się wpasowałam w klimat tej dzielnicy, cała na czarno.
Podeszłam pod wybrane przez mojego nowego znajomego miejsce. Wszystko się zgadza. Pociągnęłam za klamkę, drzwi otworzyły się ukazując ciemność. Jak miło, że na mnie czekają.
Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Ta ciemność jest trochę niezręczna.
- To jak, Wiktor?! Czemu się z gościem od razu nie przywitasz? - Zapaliło się kilka lamp u góry, które ukazały, że jestem otoczona przez ósemkę mężczyzn, każdy z bronią i wyglądający jak kulturysta. Widzę, że ktoś wysoko się ceni. - Ach, myślałam, że uda nam się obejść bez tych małpeczek.
- Myślisz, że ktoś jak ja może się ruszyć gdziekolwiek bez nich?
- Przecież się nigdzie nie ruszasz. Jak dla mnie mogliśmy nawet wypić herbatę u ciebie w domu, chociaż nie sądzę żebyś potrafił się wtedy zachować odpowiednio do sytuacji - czuję się, jakbym mówiła do ducha, ponieważ mój rozmówca się wciąż mi nie pokazał. Odwróciłam się kolejno do każdego z ludzi otaczających mnie. - Możecie opuścić broń i wrócić do domów. Nie zamierzam zranić waszego szefuńcia. Nie krzywdzę osób z którymi współpracuję - każdy po kolei znikał w cieniu. Uśmiechnęłam się. Mój mózg prześledził całe pomieszczenie, zostało jeszcze kilku w kątach sali, mój rozmówca i jego pomagier/informator dokładnie naprzeciwko. - Moje słowa dotyczyły wszystkich ochroniarzy w tej salce.
Poszli sobie. Zostaliśmy tylko w trójkę. Odwróciłam się do osób z którymi "rozmawiałam" i podeszłam bliżej. Stałam w cieniu, tak jak oni, więc byłam dla nich niewidoczna, niech poczują jak to jest.
- Jak to zrobiłaś?
Zapytał drugi mężczyzna, przyjmując za to uderzenie w głowę, lekkie. Nie powinien się odzywać, nie powinnam wiedzieć o jego istnieniu.
- To się nazywa urok osobisty, powinniście kiedyś spróbować. Chociaż w waszym przypadku pewnie bycie miłym by wystarczyło.
- Nie w tej branży - niemalże słyszałam jak zaciska zęby. - Pokaż nam się.
- Najpierw wy, mnie już widzieliście.
- Cała na czarno, w okularach i kapturze. Niewiele można w ten sposób zobaczyć.
- Lepsze to niż patrzenie na ciemność. Myślałam, że dzwoniłam do jakiegoś dżentelmena, który chętnie porozmawia ze mną o moim znalezisku i nie tylko. Włącz światło, Oscar. Proponuję również żebyśmy usiedli.
- Skąd znasz moje imię?
Kolejny trzask, znaczy uderzenie.
- Jak już mówiłam Wiktorowi, w mam wiele informacji.
A jeszcze więcej wiem po kontakcie z wami w tak bliskiej odległości. Światło się zapaliło, dzięki czemu ujrzałam moich rozmówców, mężczyznę w średnim wieku i jego dwudziestoletniego syna. Uśmiechnęłam się i zdjęłam kaput oraz okulary, zajmując miejsce naprzeciwko nich. Młodszy był mną urzeczony, a starszy nie zdjął wciąż maski bezwzględnego szefa gangu.
- To jakaś zniewaga. Mam rozmawiać z dzieckiem?
- Teraz wyzywasz mnie od dzieci. Myślałam, że już udało nam się zaprzyjaźnić! Chyba jednak zaraz wyjdę i pójdę na ten komisariat, który widziałam po drodze.
CZYTASZ
Uciekinierka《ROOM 94》
FanfictionZdrada : 1. to bycie nieuczciwym wobec kogoś, czegoś postąpienie przeciwko niemu i przejście na stronę wroga 2. to niedotrzymanie przyrzeczenia, przysięgi danej komuś. Tak to tłumaczy słownik języka polskiego, ale każdy z nas dobrze zna...