47. Uwięzieni

209 18 1
                                    


<Dean>

Wpatrywałem się w mężczyznę, którego ludzie nas złapali i przywieźli tutaj.

Właśnie wróciłem do domu z siłowni, kompletnie zmordowany. Chciałem pozbyć się wszelkich negatywnych emocji, związanych z Alex i Kieranem. Mocno bolało mnie to, że zabrała jego, a nie mnie. Wiedziałem jednak, że zasłużyłem sobie na to. Jedyną pocieszającą rzeczą było to, że ona nie ma czasu dla niego, przynajmniej tak wynikało z naszych rozmów. Dzisiaj odbył się pogrzeb, chciałbym być przy niej i ją wspierać, ale nie chciała żebym z nią jechał. Potrzebowała przerwy ode mnie, być może ja również tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy. Mimo wszystko byłem rozdarty, nie chciałem żeby była tam sama, ani żeby to Kieran jej towarzyszył. Przynajmniej mam pewność, że sprawi co w jego mocy żeby czuła się jak najlepiej. Zrobiłby dla niej wszystko.

Całkowicie pogrążony w myślach i niesamowicie zmęczony fizycznie nawet nie zauważyłem, że nieznany samochód stoi pod naszym domem. Dopiero kiedy po wejściu przystawiono mi broń do głowy, zrozumiałem że coś jest nie tak. Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować związali mi ręce i nogi, nie zapomnieli również o szmacie w ustach, przez którą niemal natychmiast zasnąłem.

Obudziłem się dopiero w tej zatęchłej piwnicy, przykuty do plastikowego krzesełka z Seanem i Kitem obok. Przynajmniej wyjęli nam już knebel.

- Wiecie o co chodzi?

- Nie mam pojęcia.

- Może to ty nam powiesz?! Ci ludzie wyglądają na twoich dawnych kumpli!

Miałem ochotę go uderzyć i pewnie bym to zrobił, gdyby nie łańcuchy, które udaremniały każdy mój ruch.

- To nie są moi kumple. Nie mam z nimi kontaktu od dwóch lat! Poza tym były zasady! Można było porwać mnie dla żartów, ale nie niezamieszanych!

- To myślisz, że o co innego może chodzić?! To twoja winna!

- Ty...

- Zamknijcie się do cholery! - Ucichliśmy natychmiast na krzyk Seana. Rzadko krzyczał, więc widocznie jest naprawdę wkurwiony. - Nie mam ochoty słuchać waszych pogróżek. Skupmy się na tym, co my rzeczywiście tutaj robimy. Wierzę Deanowi, że to nie jego byli przyjaciele. O co innego może chodzić?

- Myślisz, że rodzice zaciągnęli długi u tych ludzi?

- Nie, w razie problemów by nas poprosili o pomocy.

- Może Recce?

- Nie, już dawno się nas niemalże wyrzekł. Nigdy nie informuje nikogo, że jesteśmy rodziną.

- To kto mógł nas wrzucić w taką zasadzkę?

- Nie chce was martwić, ale Alex i Kieran mogliby.

- Co masz na myśli, Kit?

- Pamiętacie jak poturbowany przyszedł ostatnio Kieran, jak poszedł szukać Alex? - Pokiwaliśmy głowami. Dalej nie wiem, co dokładnie się tego dnia wydarzyło. - Mógł znowu komuś podpaść, a Alex nie dała rady mu pomóc.

- Przecież Kieran nie jest z tych, którzy podpadają każdej napotkanej osobie!

- Więc macie jakiś inny pomysł?

Nagle z zaciemnionego kąta wyłonił się jakiś człowiek, uśmiechał się szyderczo.

- Przyjemnie się was słucha, jednak koniec tego dobrego.

- Kim ty jesteś?

- Waszym nowym koszmarem. Witam. Jestem Michał. Cieszę się, że w końcu mam szansę poznać ludzi przez których Ada marnuje swoje talenty.

- Chcielibyśmy powiedzieć, że również miło nam poznać człowieka który nas uprowadził, jednak to by było kłamstwo.

- Kim jest Ada?

- Widzę, że od razu zadziorny, tacy są ciekawsi. Dean prawda? - Zacisnąłem szczęki, co widocznie uznał za potwierdzenie, słusznie z resztą. Skierował swój wzrok, na wciąż niemyślącymi Kita. Idiota. - Kit prawda? Nie pamiętasz o prawdziwym imieniu swojej niby przyjaciółki? Wy ją nazywacie Alex, nieprawdaż?

- Alex?

- Czyli jednak się znacie! Wybornie! Pozostaje jeszcze pytanie, czy zależy jej na was, ale znacie się więc powinno.

- To przez Alex tutaj jesteśmy?

- Wreszcie zacząłeś myśleć! Gratulacje!

- Dlaczego?

- Hm, jakby to wam powiedzieć. Adrianna, to znaczy Alex, marnuje swój talent, spędzając czas z wami. Przenieśliśmy was tutaj, żeby porozmawiać sobie z Alex.

- Nie łatwiej było po prostu umówić się z nią?

- Cóż, nie wiedzieliśmy jak się obecnie nazywa. Dopiero telefon od policji do niej nas naprowadził.

- Czemu po prostu nie sprawdziliście tego w jej aktach?

Mężczyzna zacisnął szczęki na moje pytanie.

- Łatwiej było zabić jej rodzinę - każdego z nas zamurowało. Oto przed nami stoi morderca rodziców Alex. Mężczyzna, który spowodował wybuch płaczu u Alex i do tego przyznawał się bez najmniejszego zająknięcia. - Głos straciliście? Nie martwcie się, do tego przejdziemy za jakieś trzydzieści godzin.

- O czym ty mówisz?

- Za niedługo mój współpracownik powiadomi Alex, że jesteście u mnie oraz o tym, co z wami zrobię jeśli się nie zjawi.

- Czyli co?

- Kolejno będziemy odcinać wasze kończyny, jestem ciekaw ile takie chłopaczki jak wy wytrzymają. Kiedy wreszcie się pojawi złapiemy ją.

- Co chcecie zrobić, kiedy ją złapiecie?

- Cóż, jeśli będzie współpracowała dołączymy ją do nas. To jest jednak mało prawdopodobna opcja, dlatego poddamy ją dokładnym badaniom, aż odkryjemy co jest innego w niej.

- Ona po nas nie przyjdzie. Możecie nas od razu wypuścić. Jest zbyt mądra, żeby wpakować się w taką pułapkę.

- Myślę, że możemy to sprawdzić - uśmiechnął się szeroko. Nagle rozbrzmiał alarm budzika w jego telefonie. Wyjął go i szeroko się uśmiechnął. Wybrał jakiś numer, rozpoczynając rozmowę i jego uśmiech zniknął, zostawiając miejsce dla grymasu. - Cóż wygląda na to, że waszej przyjaciółeczce rzeczywiście na was niespecjalnie zależy - odetchnąłem z ulgą. Ona potrafi grać, jak mało kto. Dziwię się, że Tom jeszcze nie zaproponował jej pracy aktorki. Musiała ich oszukać, na pewno jej zależy na nas. Są dwa wyjścia, dokładnie planuje kolejne posunięcie, lub wierzy że się wydostaniemy. Spojrzałem na Kita i Seana, myśleli to samo, co ja. Musimy się stąd sami wydostać. Ten człowiek nie wygląda na jakoś specjalnie sprytnego, jeśli zostawią nas bez strażnika, mamy okazję się wydostać. - W ogóle nie reaguje na słowa, co z wami zrobimy. Nawet jeśli zaczniemy od jej byłego, tak? Chłopaka - zacisnąłem zęby, nie musiał mi i tym przypominać. Sean spojrzeniem kazał mi się uspokoić. Trzy, dwa, jeden, starczy. Alex w nas wierzy, co oznacza, że damy radę się sami wydostać. - Wiem! Zrobię wam zdjęcie! To powinno ruszyć jej sumienie! W końcu jakieś na pewno ma! - Skierował telefon w naszą stronę. - Uśmiech! - Zrobiłem taką minę, żeby tylko nie wpadła na pomysł, żeby tutaj przychodzić. Sean wyglądał tak, jakby już planował śmierć tego gościa na milion sposobów, a Kit jakby dostał olśnienia. Lampka aparatu błysnęła i ponownie wrócił do swojej kilkusekundowej rozmowy, po czym się rozłączył, niemal rzucając telefonem, a jednak się powstrzymał. - Hm, ponoć zachowuje całkowicie obojętnie. Na pewno zaraz dojdą do niej wyrzuty sumienia, wystarczy poczekać. Cóż, nie będę tracił na was swojego czasu.

Zniknął za drzwiami, trzeba zaplanować ucieczkę.

Okres końcoworoczny jest dla mnie zawsze poprawą czegoś. Tym razem udało mi się naprawić nieco pierwsze dziewięć rozdziałów!
Szczerze wam się dziwie, że przebrnęliście przez nie!
Rozdział spóźniony bo spóźniony, ale mam nadzieję, że wam się podobał. Do następnego!

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz