<Alex>
Oglądałam z uśmiechem, jak Mia "steruje" statkiem. Jej szczęście było wręcz namacalne, podobnie jak Kapitana. Świetnie się razem bawili, aż miałam ochotę ich tak zostawić, jednak musiałam zabrać Mię do sądu na wizytę kontrolną. Nie jest to nic strasznego, ma po prostu porozmawiać z sędzią, jak jej sie ze mną żyję. Połową siebie liczę, że znaleźli jej już rodzinę zastępczą, a drugą że nie, bo nie chcę się z nią rozstawać.
Spojrzałam na zegarek, nie mogę dłużej czekać.
- Mia? Musimy już iść.
Mała odwróciła się i podbiegła po swoje rzeczy, mało nie przewracając mężczyzny. On sam ukłonił się, zdejmując czapkę, co wywołało słodki chichot u Mii. Uśmiechnęłam się, a mała złapała za swój plecaczek i kurtkę, pomogłam jej je ubrać.
- Dziękuję, że pan z nią spędza czas. Wiem, że nie musi pan. Niewiele jednak poradzę, że ona tak do pana ciągnie.
Kapitan się roześmiał, ale to prawda. Mia mnie wręcz zaciąga tutaj. Nieważne czy statek płynie, czy nie, ona uparcie chce spędzać tu czas. Plus jest jednak wtedy taki, że mogę chwilę od niej odpocząć, jest cudna, ale 24/7 z nią to dla mnie za dużo.
- To dla mnie przyjemność. Możesz ją przyprowadzać tak często, jak zechcesz. Pod warunkiem, że to ja tu jestem. Byłbym zazdrosny o tą słodką kruszynkę, gdyby ktoś wziął za mnie zmianę i byście się pojawiły.
- Chyba jak ona zechce, ja tu mam chyba coraz mniej do gadania - wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Nagle mi się przypomniało. - Mia! Sąd! Do widzenia!
Pożegnał nas jego śmiech. Wybiegłyśmy i popędziłyśmy do sądu, udało nam się nawet nie spóźnić. Tam na szczęście wszystko poszło dosyć dobrze. W pewnym momencie wyprosili mnie nawet, bo nie mogli uwierzyć, że obie się tak dobrze dogadujemy. Myśleli pewnie, że szantażuję Mię, czy coś. Na koniec powiedzieli, że nie mają dla niej nikogo jeszcze. Trochę mnie to zasmuciło, bo to przecież dziwne, że żadna rodzina nie chce jej. Widocznie te wszystkie In vitro działają coraz lepiej i nikt nie chce już adoptować dzieci.
Po sądzie wróciłyśmy na prom. Co ta dziewczynka ze mną robi?! Jestem gotowa zrobić dla niej chyba wszystko. Zostawiłam ją z kapitanem, ponieważ miałam jeszcze zrobić zakupy, a ona niezbyt to lubiła.
Kiedy wróciłam, Mia stwierdziła że idzie do łazienki, więc miałam chwilę czasu na rozmowę z mężczyzną.
- Co z nią? Mają już jakąś rodzinę?
- Nie, nikt nawet się nie zgłasza, co jest jeszcze gorsze, bo wiem że po poznaniu jej każdy by ją pewnie adoptował, a tak nic nie da się zrobić.
- Chcesz, żeby ją ktoś adoptował?
- Chce żeby miała tak normalną rodzinę, jak to możliwe. Ze mną ten plan nie wypali. Do tego wiem, że nie dam rady się nią zajmować na stałe, ale chce mi się płakać, jak pomyślę od rozstaniu z nią.
- Chcesz dla niej wszystkiego co najlepsze.
- Tak, nie potrafię inaczej. Zrobiłabym dla niej chyba wszystko.
- Co byś powiedziała na to, żebym to ja ją adoptował?
Moja szczęka chyba teraz uderzyła o pokład, a oczy wyglądały jak spodki, naprawdę. Czy on mnie właśnie zapytał co myślę o adopcji Mii przez niego?! On naprawdę mnie o to zapytał?
Potrząsnęłam głową, próbując się ogarnąć.
- Przepraszam, ale co?!
- Rozumiem, że mogę z żoną nie pasować do wizji rodziny dla Mii, ale myślę że to nie taki zły pomysł. Rozmawiałem już z żoną, zgodziła się chce tylko ją poznać. Mamy przygotowane nawet już wszystkie papiery, ale chciałem najpierw z tobą porozmawiać.
- Chyba pan źle zrozumiał moje pytanie. Myślałam, że źle zrozumiałam. Oczywiście, że jestem za. Myślę, że Mii ciężko by było trafić lepiej niż na pana.
- Naprawdę tak uważasz? Nie masz nic przeciwko?
- Będę mogła się z nią widywać od czasu do czasu?
- Oczywiście.
- To nie mam, powinien tylko pan z nią porozmawiać. To w końcu o nią chodzi, nie powinniśmy tego przed nią ukrywać w żaden sposób.
- Zgadzam się, o właśnie. Mia?
- Tak?
Mała weszła do kajuty z uśmiechem. Zastanawiam się, czy nas przypadkiem nie podsłuchiwała.
- Co byś powiedziała na to, żeby zamieszkać ze mną i moją żoną, zamiast z Alex i chłopakami?
- Będę się z nią spotykać?
Założyła ręce na siebie i spojrzała przymrużonymi oczami na nas, trochę przysuwając się bliżej mnie.
- Oczywiście!
Machnęła ręką, żebym się do niej nachyliła i zaczęła szeptać do mnie "konspiracyjnie".
- Co ty o tym sądzisz?
- Myślę, że to dobry pomysł. Oczywiście sąd jeszcze rozpatrzy sprawę i to nie jest tak, że ciebie nie chcę. Rozumiesz?
- Tak - odwróciła się z powrotem do mężczyzny. - Zgadzam się!
- Hurra!!
Wyciągnęłam telefon z kieszeni, ponieważ poczułam wibracje sygnalizujące nową wiadomość. Od Seana.
Jeśli chcecie zjeść dzisiaj obiad, radze wam już wracać do domu. Nie ręczę za nich...
Przeczytałam wiadomość trzy razy. Chyba mam powód do obawy.
- Mia? Wiesz co? Musimy wracać już do domu, inaczej nie dostaniemy obiadu.
- O nie! Obiad! - Zerwała się, zakładając szybko kurteczkę. W drzwiach pomachała kapitanowi. - Do widzenia!
- Do zobaczenia kapitanie!
- Do niedługo moje miłe panie!
W domu okazało się, że Sean zrobił pizzę, a nawet kilka, bo pięć. Tak czy siak, ledwo starczyło dla wszystkich. Podzieliłyśmy się z chłopakami nowiną. Widać było ulgę na ich twarzach.
Ufam kapitanowi, coś jakbym go znała. Jeśli chodzi o to, czy ma warunki i tak dalej do zajmowania się nią, myślę że to już sprawa sądu. Mam tylko nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży.
-jakiś czas później-
- Cześć Mia.
- Pa Alex.
- Pamiętaj, że będziemy się widywać. Możesz zadzwonić do mnie w każdej chwili. Będę tęsknić.
Żegnałyśmy się od jakiś pięciu minut, a łzy nie przestawały lecieć nam z oczu. Przytuliłyśmy się po raz ostatni i Mia wsiadła do samochodu. Wszystko było już załatwione, od dzisiaj mieszka z kapitanem i jego żoną. Swoją drogą, bardzo ją polubiłam.
Chłopcy przytulili, kiedy patrzyłam za odjeżdżającym samochodem. Wtuliłam sie, kiedy zniknęli mi z oczu. Weszliśmy do domu.
- To jak? Alex? Idziemy na imprezę z okazji tej wolności?
- Ty sobie chyba żartujesz, Kit.
Aaa...! Przepraszam was bardzo! Całkowicie się zagapiłam! Skupiłam się na pisaniu i zapomniałam dodać. Za to mam napisane dwa do przodu i gotowy jeden
Właśnie! Co sądzicie o rozdziale?
Do napisania!
CZYTASZ
Uciekinierka《ROOM 94》
FanfictionZdrada : 1. to bycie nieuczciwym wobec kogoś, czegoś postąpienie przeciwko niemu i przejście na stronę wroga 2. to niedotrzymanie przyrzeczenia, przysięgi danej komuś. Tak to tłumaczy słownik języka polskiego, ale każdy z nas dobrze zna...