32. Potwór z Loch Ness

302 26 3
                                    

<Alex>

Zatrzasnęłam drzwi przed nosami chłopaków, zanim zdążyli mnie powstrzymać. Usiadłam na parapecie i po prostu patrzyłam na rosnące w stronę centrum budynki. Płakałam. Po raz kolejny płakałam, trzeci raz w życiu dosłownie łzy ciekły strumieniami po moich policzkach. W sumie ciężko byłby nazwać to łzami, potoki albo dwie rzeki lepiej to by zobrazowały.

Płaczę po raz trzeci, jeden raz za każdą straconą rodzinę. Teraz po raz drugi na zawsze straconą, umarli. Moi rodzice... moi rodzice... moi rodzice umarli. Nie... moich rodziców zabito. Moich rodziców zabito niczym nic nie warte śmieci. Bezbronnych w środku nocy w ich domu, poderżnięto im gardła niczym zwierzętom. W dodatku mojemu bratu też. Mojemu braciszkowi. Mam braciszka, miał tylko sześć lat, mój mały braciszek którego nigdy nie poznałam. Mój malutki, podobno całkowicie normalny braciszek.

Nie miałam kontaktu z rodzicami, nienawidziłam ich, więc dlaczego płaczę?! Jak policja mnie znalazła?! Jak to jestem ostatnim żyjącym członkiem rodziny?! Dlaczego oni mnie znaleźli?! Jak oni mnie znaleźli?! Na co im to było?! Po co oni mi to mówili?! Dlaczego nie mogłam żyć w cudownej nieświadomości?!

Przecież ich życie mnie nie interesuje! Przecież mnie zdradzili! Przecież mnie wydali! Przecież chcieli żebym trafiła na stół operacyjny! Przecież mnie nie kochali! Chcieli normalnego dziecka! Chcieli normalnego dziecka i normalnej rodziny! Zniknęłam, a teraz dowiaduję się, że ktoś ich zamordował! Teraz! Kiedy ułożyłam sobie życie na nowo! Kiedy mam dom, pracę i wspaniałych przyjaciół! Teraz, kiedy moje moce są bardziej bezużyteczne niż kiedykolwiek! Teraz, mam wrócić do Polski i urządzić ich pogrzeb! Mam znowu znaleźć się w domu, w którym spędziłam ponad połowę swojego życia! Teraz mam wrócić do wszystkich tych wspomnień! Mam wrócić do miejsca, gdzie wszyscy mnie znają!

Wstałam z parapetu i udałam się do łazienki. Muszę opłukać twarz. Muszę wziąć się w garść!

Spojrzałam w lustro. Wyglądam po prostu koszmarnie! Odwróciłam się od umywalki i lustra. Rzuciła mi się w oczy kabina prysznicowa. O tak, prysznic dobrze mi zrobi.

Pod gorącym strumieniem wody wyobraźnia znowu podrzuciła mi niechciane obrazy. Moi rodzice i brat śpiący razem na ich łóżku, tak samo jak my czasem spaliśmy.

Mój brat taki słodki, z kręconymi włosami i ciemnymi oczami ojca. Wysoki jak na swój wiek, uroczy, ale z żyłką niebezpieczeństwa po matce. Z jej zręcznymi palcami i nieskończonymi pomysłami. Przyjazny, ale skryty. Coś trenujący. Może piłkę nożną? Pamiętam, jak z tatą zawsze oglądaliśmy mistrzostwa, a mama nam wtedy przygotowywała przepyszne przekąski, najlepsze ze wszystkich jakie kiedykolwiek jadłam...

Stop! Nie mogę tak myśleć! Oni mnie zdradzili! Oni mnie wydali! Pamiętam, jakby to było wczoraj...

Nie! Nie chcę o tym teraz myśleć!

Myśl o przyjemnych rzeczach! Myśl o przyjemnych rzeczach! Jak mam kurwa myśleć o przyjemnych rzeczach, skoro przed chwilą dowiedziałam się, że moi biologiczni rodzice i nigdy niepoznany brat zostali zamordowani!! Zostali zamordowani, skoro zamordowani to z jakiegoś powodu. Muszę się dowiedzieć z jakiego... Muszę ich pomścić... Ten kto za to odpowiada jeszcze w piekle będzie zadawał sobie pytanie, dlaczego zadarł z moją rodziną! Zapamięta ten błąd do końca.

Muszę się odpowiednio przygotować. Na początek potrzebny mi telefon.

Wyszłam z pod prysznica i zaczęłam szukać telefonu. Cholera! Rzuciłam go razem z torbą na ziemię w kuchni.

Rzuciłam się do szafy i wybrałam najwygodniejsze możliwe ubrania. Muszę iść na odpowiedni trening.

Miałam zamiar już otworzyć drzwi i nagle mi się przypomniało, chłopcy. Oni oczekują wyjaśnień.

Wdech... wydech, wdech o wydech. Dobra, jestem gotowa.

Otworzyłam cicho drzwi i wyszłam. Chłopaków nie było. Na palcach zeszłam na dół. Jeśli uda mi się z nimi na razie nie rozmawiać, będzie cudownie.

Wychyliłam się zza rogu do salonu. Cała czwóreczka siedziała na kanapie wpatrując się w stolik do kawy, a dokładniej mój telefon leżący na nim. No serio?!

  - Ej, może po prostu sprawdzimy kto dzwonił?

  - Nie możemy, Alex się wścieknie!

  - Tylko sprawdzimy kto to! Nie zauważy!

  - Ale...

  - To dla jej dobra!

  - Martwimy się o nią przecież wszyscy!

  - Nigdy tak nie płakała...

  - Ona w ogóle nigdy nie płakała!

  - Tylko sprawdzimy...

  - Stop! Ona by czegoś takiego nie zrobiła, to po pierwsze! - No tak, ja bym zajrzała do głowy, ups... to chyba gorsze. - Po drugie, poczekajmy po prostu aż nam powie. Musimy jej zaufać i możliwie jak najbardziej pomóc - ta, przydałoby się, ale raczej aż tak w stanie nie jesteście mi pomóc. - Po trzecie, ona i tak rozmawiała po polsku, więc i to nam nic nie da.

  - Masz rację, Kieran. Lepiej poczekajmy aż ona sama nam powie.

  - Dzięki Dean.

  - Może powinniśmy sprawdzić, czy nic sobie nie zrobiła? Strasznie cicho tam u góry od jakiegoś czasu.

  - Przestań. To Alex, jej się nie da złamać.

Utrwaliłam sobie te słowa w pamięci. Nie dam się złamać.

Postanowiłam się ujawnić.

  - Nie dam się zabić, w końcu. Samej sobie również.

Uśmiechnęłam się, a ich oczy zrobiły się wielkości spodków. Usiadłam na fotelu na przeciwko ich i złapałam swój telefon.

  - Eee... Alex, to nie tak... daj nam wytłumaczyć.

  - Spokojnie, rozumiem. To miłe, że się tak martwicie. Nie gniewam się.

  - Więc wyjaśnisz nam, co się stało?

  - Ech, moi biologiczni rodzice zostali zamordowani. Jestem jedynym żyjącym członkiem tej rodziny.

  - I ty mówisz o tym tak po prostu?

  - No teraz tak. Muszę wrócić do domu, zorganizować im pogrzeb i uporządkować wszystko. Powinnam zarezerwować bilety, jakoś za dwa dni chce wylecieć - podniosłam się i chwyciłam swoją torbę treningową. - Teraz przepraszam panów, mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia.

  - Mówisz tak, jakbyś się tym w ogóle nie przejęła.

Spędziłam z nimi tylko jedenaście i pół roku mojego życia, helloł!

  - Wypłakałam się już, nie mam siły na więcej. Muszę to od siebie odsunąć na jakiś czas przynajmniej. Mogę pożyczyć samochód?

Teraz to już w ogóle patrzą się na mnie, jak na potwora z Loch Ness, o skórze koloru fuksji, noszącym przebranie wampira.

Klasnęłam w dłonie, co przywróciło ich nieco do życia.

  - Tak, pewnie.

  - Dziękuję! Nie czekajcie na mnie z obiadem i starajcie się nie dzwonić do mnie!

Pobiegłam do góry i zapakowałam do torby zapasowe ubrania z bronią. Zbiegłam na dół i chwyciłam kluczyki, zabierając też butelkę wody oraz kurtkę skórzaną. Wsiadłam do samochodu i wybrałam właściwy numer, włączając silnik.

  - Alex! Moja słodka! Wiedziałem, że wreszcie się odezwiesz! Co mogę dla ciebie zrobić?

  - Zrobisz mi trening na zabójcę z piekła rodem. Muszę się zemścić.


Poszłabym na taki trening, a co!
Postaram się teraz dodawać regularnie!

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz