37. Akt urodzenia też podać?

223 23 5
                                    

<Alex>

Po przylocie, od razu pojechaliśmy na komendę. Dali mi klucze do domu i wywalczyłam sobie całą kartotekę mojej rodziny, łącznie z dokumentami dotyczącymi trwającego śledztwa. Następnie jeden z bardzo miłych policjantów zawiózł nas do mojego starego domu. Nie pomyliłam się, nie przeprowadzili się.

Od razu osiedlowy monitoring (czytaj: sąsiedzi) zaczepił na mnie swoje spojrzenia. Już mogę sobie wyobrazić te plotki. Nie dość, że widzą mnie z powrotem po siedmiu latach, to jeszcze przywozi mnie policja i jestem z chłopakiem, który praktycznie nie mówi po polsku. Och, jeszcze mam różowe końcówki! Teraz to wszystkie staruszki w okolicy mnie znienawidzą!

Podziękowaliśmy grzecznie panu policjantowi i weszliśmy do domu. Teraz był do naszego użytku, ponieważ policja zbadała wszystko, co mogła.

- To tu się wychowałaś?

- Tak.

Mój dom nie był jakoś specjalnie duży. Sto ileś tam metrów kwadratowych plus sporej wielkości ogród za domem, gdzie teraz dostawiono również basen i altanę. Szkoda, że będę musiała to sprzedać.

Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, mojego pokoju nie tknęli, przez tyle lat nic tam nie zmienili. Mieliśmy jeden pokój gościnny, gdzie postanowiłam ulokować Kierana. Wcześniej go nie było, podobnie jak pokoju mojego brata, musieli to dobudować. Zostawiłam Kierana tam, a swoje rzeczy zostawiłam chwilowo w salonie.

Wyjęłam laptopa z walizki i podłączyłam się do domowego Wi-fi. Organizacja pogrzebu, spadek i zajęcie się tym wszystkim. Muszę odnaleźć dokumenty moich rodziców. Zajrzałam do gabinetu, który również dobudowali i zabrałam się za poszukiwania. Po chwili miałam już wszystko, czego potrzebowałam na tą chwilę.

Muszę porozmawiać z przyjaciółmi moich rodziców. Wszyscy mieszkali w centrum, więc najlepiej będzie zadzwonić. Chwila, muszę sobie kupić polski starter.

- Kieran! Muszę jechać do sklepu! Jedziesz ze mną, lub coś potrzebujesz?

- Jadę! Nie chcę tu być sam!

- To schodź!

Złapałam jeszcze torebkę, wpakowałem do niej dokumenty i sprawdziłam zawartość szafek i lodówki w kuchni. Przeżyjemy.

W sklepie kupiłam wszystko, czego teraz potrzebowaliśmy. Dziwnie było prowadzić znowu samochód z kierownicą po tej stronie.

Kiedy Kieran zajadał Paluszki, zaczęłam dzwonić po wszystkich osobach. Znalazłam dwoje przyjaciół moich rodziców, którzy, gdy opowiedziałam im szczegółowo kim jestem, zgodzili się spotkać. Notariusza umówiłam na piętnastą, potem pojedziemy do zakładu pogrzebowego.

Na szczęście Kieran rozumiał, że muszę to wszystko załatwić poza domem, w którym nawet ja sama nie chciałam przebywać. Zgodził się dzielnie mi towarzyszyć podczas tych wypraw, nawet jeśli nic nie rozumiał.

Na spotkanie umówiliśmy się w kawiarni. Mieliśmy się spotkać z Natalią i Tomkiem. To oni byli najbliższymi przyjaciółmi moich rodziców. Znalazłam jakieś wspólne zdjęcie moich rodziców i ich, więc udało mi się ich rozpoznać, zamiast pytać każdej obecnej tu pary. Kłócili się.

- Skąd wiesz, czy to nie jest po prostu jedna z tych osób, które sie podszywają pod rodzinę zmarłych, żeby przejąć ich majątek?

- Nie wiem, dobra? Zobaczymy, jak tu przyjdzie. W najgorszym wypadku poprosimy o jakiś dowód.

- Niech ci będzie. Tylko żeby potem problemów z tego nie było!

Podeszliśmy do nich.

- Dzień dobry, państwo Podgórscy.

Uciekinierka《ROOM 94》Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz