| 49 |

4.3K 168 108
                                    

– I jak? Piszą coś w mediach?

Kopnęłam brunatny kamień, który zaczął turlać się wzdłuż piaszczystej drogi, która zaprowadziła nas na sam szczyt wzgórza, z którego było widać panoramę Barcelony. Nie było to albowiem wzgórze Tibidabo, tam, gdzie mieścił się słynny lunapark, a inne, pozbawione turystów i całego zgiełku, całkowicie odosobnione. Teren należał do jednego z wujów Melody, dlatego odkąd tylko pamiętam, przyjeżdżaliśmy tu często, może nie z Jamesem, którego dom znajdował się w Kolumbii i Madrycie, ale z samą Carmen, która jeszcze wtedy nie znajdowała się na drugim końcu świata. Właśnie tutaj każdy mógł w końcu doznać spokoju, jakiego w danej chwili potrzebował. Braliśmy wtedy koc, jedzenie i stroje kąpielowe, ponieważ niedaleko tego punktu mieściło się prywatne jezioro wuja, nad które chętnie nas zapraszał. Spędziłam tu najlepsze chwile swojego życia i mimo że na codzień ja i Melody mieszkałyśmy w Walencji, to i tak kilometry nie powstrzymywały nas, aby przyjeżdżać tutaj do Carmen i po porostu żyć swoim najlepszym życiem.

Związałam włosy gumką, które lekki, przyjemny wiatr zawiewał na twarz. Nie było zimno, ba, dzisiejszy dzień był chyba jednym z cieplejszych dni, gdyby spojrzeć na ostatni tydzień pogody, jaka nawiedziła Barcelonę. Teraz było naprawdę idealnie, miałam na sobie czarną, skórzaną kurtkę, która była wystaczającą. Słońce powoli zmierzało ku horyzontowi, robiąc się coraz bardziej złociste, a niebo spowiły najróżniejsze odcienie różu i fioletu.

I mimo że to miejsce kojarzyło mi się tylko i wyłącznie z błogim spokojem, tego dnia nie byłam żadną jego oznaką. Moje serce wybijało nierytmiczne bicia, sprawiając wrażenie, jakbym miała arytmię, jednak zdawałam sobie sprawę, czym było to spowodowane.

– Nie, nie mam chyba nawet odwagi tam spojrzeć – mruknęłam cicho, co jakiś czas czując w tylnej kieszeni czarnych jeansów, jak mój telefon wibruje. Miałam już pewnie tysiące powiadomień na wszystkich mediach społecznościowych, dlatego cieszyłam się, że wyłączyłam je, a teraz przychodziły do mnie jedynie same wiadomości na numer telefonu.

Twitter, Instagram, Facebook i inne portale pewnie były już dawno zalane falą komentarzy, a ludzie toczyli ze sobą wojnę na temat tego, czy było to dobre posunięcie ze strony zarządu. Ja, jako trenerka Barcelony, byłam dość kontrowersyjną opcją. Zdawałam sobie z tego sprawę bardzo dobrze i wiedziałam też, że w moim przypadku zamieszanie będzie jednym z największych. Pierwsza kobieta trenerka, wzięta tak naprawdę znikąd, która miała pełnić rolę tylko tymczasowej zastępczyni, nagle okazuje się być główną trenerką. Każdy pewnie myślał: jak do tego doszło? Jak się jej udało? Problemem było w tym wszystkim to, że sama nie miałam pojęcia. Z dnia ma dzień moje życie obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni, a ja musiałam nauczyć się żyć jako profesjonalistka. Od tamtego czasu nie mogłam popełniać błędów, nie mogłam wzbudzać skandali. Musiałam zrezygnować w części ze swojego dotychczasowego życia, będąc postawiona w kompletnie nowej dla mnie sytuacji. Moja praca dla Kolumbii znacznie się różniła od tego, co mnie czekało w klubie. Tam miałam tylko pomagać, tutaj wszystko leżało w moich rękach. Oczywiście miałam pomoc ze strony sztabu, Pepa i innych, jednak to w żaden sposób nie przypominało tego, co działo się dwa i pół roku temu.

James zbliżył się do mnie i objął mnie od tyłu, lokując swój podbródek na mojej głowie, a Melody przytuliła się do nas, ciężko wzdychając. Razem zaczęliśmy wpatrywać się w zachodzące słońce, zdając sobie sprawę z tego, że od tej chwili będzie znacznie inaczej. Wiedzieli, jak się czułam i wyczuwali, że była to dla mnie ogromna presja. Tylko oni, nie licząc rodziny, czyli James Rodriguez, Melodia Collins i Carmen Guardiola znali mnie na wylot i potrafili opanować moje zagmatwane myśli. Czasami miałam wrażenie, że wiedzieli o mnie znacznie więcej niż ja sama, jednak to sprawiało, że mogłam ich z czystym sercem nazywać przyjaciółmi.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz