Epilog

638 55 19
                                    

Każdy znał uczucie, kiedy gardło podchodziło ci do gardła, próbując się wyrwać z ciała. To napięcie, ten szok, który nie opuszcza cię przez najbliższe minuty, które wleczą się w nieskończoność. To te samo uczucie, kiedy dowiadywałeś się o czymś, co wywracało całkowicie twoje życie. Trwało ono zazwyczaj kilka sekund, a później wkradała się pustka. Twój rozum próbował ogarnąć chaos emocji, ale to było jak walka z czymś, z czym nie dało się wygrać i już na stracie byłeś na straconej pozycji. Wszystko wokół wydawało się być zamglone, jakby świat zwolnił swoje tempo, pozostawiając cię w zawieszeniu. W takich chwilach nawet oddychanie staje się trudne. To moment, w którym czujesz się, jakby wszystkie funkcje życiowe zaczynały powoli ustawać. To był moment, w którym zaczynałeś umierać. Może nie w dosłownym znaczeniu, jednak czułeś się, jakbyś faktycznie odchodził z tego świata.

Ale potem przychodzi kolej na coś innego. Po tym pierwszym uderzeniu, gdy emocje osiągają swój szczyt, zaczyna się proces przetwarzania. Stopniowo zaczynasz łapać oddech, rozum zaczyna powoli wracać na właściwe tory, a uczucia przestają być tak przytłaczające. Może to zajmuje godziny, dni, a czasem nawet dłużej, ale powoli zaczynasz zauważać promyk nadziei, nowe perspektywy, drogę do przodu. To właśnie w tych chwilach człowiek okazuje swoją siłę i odporność. Zdolność do podniesienia się po upadku, do znalezienia sensu w chaosie, do budowania nowego życia na gruzach starego. To nie jest łatwe, ale właśnie w tych momentach pokazujemy, do czego naprawdę jesteśmy zdolni.

I tak jak zaznaczałam, proces ten trochę trwa. Dla niektórych dzień, dla innych miesiąc, a jeszcze inni nie potrafią pozbierać się przez kolejne kilka lat. Byłam człowiekiem, który potrzebował czasu do namyślenia. Do przetworzenia wszystkich informacji, a to zajmowało dużo czasu. Analizowałam w nieskończoność i tego w sobie szczerze nienawidziłam. Nienawidziłam tego, że nie potrafiłam odciąć się od burzy myśli i uciec do spokojniejszego wymiaru.

W tamtym momencie też nie potrafiłam uciec od prawdziwej burzy, która ogarnęła zawsze słoneczną Walencję. Zawlókł ją ze sobą brunet o czekoladowych oczach, który stał przede mną w odległości kilku metrów i wpatrywał się we mnie, starając się co kilka sekund wydusić z siebie jakieś słowo. Jego spojrzenie było jak magnes, przyciągający moje spojrzenie, chociaż próbowałam się mu oprzeć. Czułam, jak moje serce zaczyna walić szybciej, jakby chciało uciec z mojego ciała, tak samo jak to uczucie wcześniej, gdy dowiedziałam się o całej umowie między nim, a Jamsem.

Patrzył na mnie z takim intensywnym zainteresowaniem, jakby próbował odczytać każdą myśl, jakby chciał zgłębić moją duszę. Czułam się jak na rozprawie przed sędzią, choć nic złego nie zrobiłam. Ale w jego spojrzeniu było coś, co sprawiało, że czułam się kompletnie odsłonięta, mimo że ból, jaki spowodował, nadal kumulowałam w sobie.

W końcu, gdy jego usta otworzyły się, a pierwsze słowa wydobyły się z jego ust, wiedziałam, że nie będę w stanie uniknąć tej burzy. Była to burza, która od dawna już nad nami wisiała, tylko przekładaliśmy ciągle spotkanie z nią.

– Wiem, że nie chcesz mnie widzieć ani słyszeć – zaczął powoli, starając się zmniejszyć dystans między nami. Stałam jak wryta w ziemię, nie potrafiąc się nawet od niego odsunąć. Czułam gulę w gardle, która sprawiała, że miałam ochotę wybuchnąć płaczem i furią w tym samym momencie. – I to rozumiem. Zasłużyłem sobie na wszystko, jednak chcę wytłumaczyć Ci cały ten zamęt, bo zasługujesz na prawdę. Przeprosiny to za mało, co mogę zaoferować, ale...

Gdzieś w oddali usłyszeliśmy nagły grzmot. Chmury nad Walencją kłębiły się, a wiatr wirował piaskiem na małej plaży, na której znajdowała się w tamtym momencie tylko nasza dwójka. Tylko my, wichura i zamęt, który spowodowaliśmy.

boys like you • neymar jrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz