Miesiąc później...
– Tak, jestem bardzo zadowolona z dzisiejszej gry chłopaków. Wszystko przez cały czas było pod kontrolą, no i jak widać, przyniosło to efekty. Teraz jedynie zostaje czekać na losowanie, z kim zmierzymy się już w lutym.
– Myśli Pani już o zwycięstwie Barcelony w finale Ligi Mistrzów?
Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc pytanie, które padło z tylnej części sali.
– Nie bądźmy zabawni. Dopiero wyszliśmy z fazy grupowej. Przed nami jeszcze trochę meczy z równie mocnymi klubami. Nie zapeszajmy. Na tą chwilę jedyne, o czym myślę wraz z chłopakami, to wrócenie do domu i zaczęcie przygotowania się do nadchodzących świąt. Dlatego bardzo dziękuję dzisiaj wszystkim za uwagę i życzę Państwu wszystkiego co najlepsze. Dziękuję.
W odpowiedzi usłyszałam pomruki niezadowolenia, przekrzykiwania się dziennikarzy, którzy nie mieli okazji zadać mi swojego pytania oraz podirytowane głosy ochroniarzy, którzy próbowali sprawować dzielnie kontrolę nad tłumem. Zasunęłam za sobą krzesło i udałam się w stronę wyjścia, w międzyczasie odbierając od Bena, głównego ochroniarza, swoją torebkę. Podziękowałam mu miłym uśmiechem, rzucając przy okazji ciche pożegnanie, po czym opuściłam salę konferencyjną.
Stukot moich obcasów rozbrzmiewał w korytarzu, echem odbijając się od jego ścian. Sięgnęłam po telefon, po czym odblokowałam go, odpisując na kilka wiadomości, które zdążyłam dostać, podczas kiedy byłam na konferencji. Jedną z nich była wiadomość od mamy, która mówiła, że ich lot został opóźniony z powodu bardzo złej pogody i że zjawią się dopiero na następny dzień, z samego rana. Westchnęłam cicho, po czym zawiadomiłam mojego brata, który miał odebrać moich rodziców i babcię, że może iść w końcu spać i nie musi na nich czekać.
Kiedy znalazłam się przed swoim gabinetem, weszłam do niego nadal pochłonięta wiadomościami. Rzuciłam niedbale torebkę na sofę i podniosłam na sekundę wzrok, zauważając, że na moim fotelu zasiadał Josep, który z uwagą przyglądał mi się przez ten czas.
– Wystraszyłeś mnie lekko. – Zaśmiałam się pod nosem, ściągając z siebie marynarkę. – I jak? – zapytałam od razu, lekko poważniejąc, kiedy przypomniałam sobie, gdzie mężczyzna tak naprawdę cały dzień się znajdował. Widząc jego kamienną twarz, westchnęłam cicho, zaczynając się bawić swoją bransoletką. – Jest dobrze?
Trudno było wyrwać mi się dzisiejszego dnia tak, aby nie myśleć o tym, że Josep praktycznie cały dzień spędził w sądzie, w którym miała miejsce rozprawa dotycząca środków psychoaktywnych. Tak, w końcu po tylu miesiącach, większość sprawy zostało rozwiązane. Mężczyzna z klubu, o którym na myśl przechodziły mnie ciary od góry do dołu, ku zaskoczeniu przyznał się do wszystkiego, co zostało mu zarzucone, a podczas dzisiejszej rozprawy mieliśmy dowiedzieć się, jaka kara została mu wymierzona. Rzecz, której tak bardzo się bałam, czyli ponowne zmierzenie się twarzą w twarz z tym człowiekiem, szczęśliwie mnie obeszła, nie mieszając mnie w to. Z racji tego, że to Josep był trenerem w momencie, w którym cała sprawa wybuchła, to on głównie zostawał przesłuchiwany. Jedynie co musiałam zrobić, to złożyć zeznanie z dnia, w którym dostałam wyniki krwi chłopaków.
I byłam za to bardzo wdzięczna, ponieważ mało kto miałby odwagę udawać przed wszystkimi, że w wszystko było w porządku. Bo nie było. I tak mogło być do końca życia, z czym musiałam się pogodzić i nauczyć się funkcjonować. Jednak kiedy miałam okazję do tego, żeby trzymać się z tego jak najdalej, po prostu z niej korzystałam.
Mężczyzna wwiercił we mnie swoje ciemne tęczówki, przejeżdżając palcami po brodzie kilka razy, po czym nieznacznie pokiwał głową, mówiąc:
– Jest dobrze. – Odetchnęłam z ulgą, załamując ręce. – Dostał osiem lat więzienia. Za nielegalnie środki i za narażenie człowieka na niebezpieczeństwo.

CZYTASZ
boys like you • neymar jr
FanfictionCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?