Niepewność. To ona spędzała ci sen z powiek, sprawiała, że twoje serce nie potrafiło bić w swoim normalnym, prawidłowym rytmie, a umysł był miażdżony przez tę jedną rzecz, która cię dręczyła. Tak naprawdę wtedy nie wiedziałeś, na czym stałeś. Nie potrafiłeś odróżnić zła od dobra, kierowania się sercem od rozumu, rzeczy słuszny od tych, z których musiałeś zrezygnować. Wszystko w jedynym momencie nagle się splątywało ze sobą, nie pozwalając ci na odnalezienie początku i końca.
Tym razem czułam, że popsuło się coś innego. Coś bardziej wartościowego, na co zawsze mogłam liczyć w tych najtrudniejszych, najmniej spodziewanych sytuacjach. Było to przede wszystkim zaufanie Philippe, który teraz stał przede mną z zaciśniętą szczęką, która znacznie się uwydatniła. Z tym wzrokiem, wkurzonym, zirytowanym, ale też zbolałym. Już w tamtym momencie wiedziałam, że wpadłam w coś, co nie pozwoliło mi na chociażby skłamanie i podjęcie próby obejścia tematu. Coutinho, czytając wiadomość od Carmen, już wiedział, że coś było na rzeczy i była to tylko kwestia czasu, kiedy dowie się wszystkiego. Może nawet nie od samej mnie, ale młodej Guardioli czy Neymara, których zawsze można było przyprzeć do muru. Nie chciałam go bezczelnie okłamywać, wiedząc, że kłamstwo zawsze ma krótkie nogi, ale z Neymarem u boku, który był nieobliczalny, nie dało się nawet tego zrobić. To byłaby misja niewykonalna, zważając na to, jak zachowywał się wobec mnie brunet. Jeśli powiedziałabym, że nic nigdy się między nami nie zdarzyło, chłopak na pewno by w to nie uwierzył, jednak mogłoby być też tak, że zapewniłby mnie o tym, że rozumie mnie, a z boku by się wszystkiemu przyglądał i sam wyciągał wnioski z naszej relacji, która w tamtym momencie między nami była.
A tak naprawdę, czy umiałabym ją nawet określić jednym zdaniem? Byłam trenerką Neymara, a on moim zawodnikiem. Pracowaliśmy razem. Teoretycznie siebie nie znosiliśmy. Pocałowaliśmy się też kilka razy. Czy to był romans? Nie, chyba nie. W końcu do romansu potrzebna była dwójka ludzi, która darzy siebie jakiś uczuciem, które nie ma nic wspólnego z chęcią oderwania sobie głów. To, co między nami się zdarzyło kilka razy, było na pewno jednak zakazane i nigdy nie powinno do tego dojść. Przecież ja mogłam wylecieć z pracy. Nawet z rąk Josepa, mojego Josepa, który uwielbiał mnie pod każdym względem i kochał jak własną córkę. Neymar za to mógł zostać chyba nawet zawieszony, chociaż sama nie wiem, nigdy jakoś szczególnie nie siedziałam w prawie, ale na pewno poniósłby poważne konsekwencje. I chyba dopiero w tamtym momencie wszystko zrozumiałam. Zrozumiałam to, w jak pojebanej sytuacji tkwiłam razem z tym upierdliwym ciemnookim, który na dodatek na tym wyjeździe dzielił ze mną pokój. Co ja miałam teraz zrobić niby? Zbyć Coutinho? Przecież on nie odszedłby tak łatwo, nie słysząc tego, co chciał usłyszeć. Skłamać? Nie, miałam dosyć gubienia się we własnych słowach. Uciec? Wyjechać? Zwolnić się? Powiedzieć prawdę?
Moje dłonie zaczęły drgać, a ja zauważając to, schowałam je szybko do kieszeni swetra. Nie, nie mogłam z nim teraz o tym porozmawiać. Nie przed meczem, nie w miejscu, gdzie było dużo ludzi, którzy mogliby usłyszeć trochę za dużo.
Musiałam działać szybko.
– Philippe, to nie jest naprawdę dobry moment na rozmowę o tym – szepnęłam twardo, kręcąc głową. Za chwilę musiałam wyjść na boisko, a na dodatek nie było wokół mnie Josepa, który znowu, na moje nieszczęście, magicznie zniknął.
Ten jedynie tylko prychnął lekceważąco. On chyba naprawdę nie myślał, że stanę z nim na środku korytarza i nie zwierzę się mu z tak poważnej sprawy? Och, Boże. Dlaczego odkąd dostałam tę pracę, wszystko skomplikowało się, a ja zostałam wystawiona na tyle prób, ilu nigdy nie miałam w swoim całym życiu?

CZYTASZ
boys like you • neymar jr
Fiksi PenggemarCzy próba ocalenia od porażki jednego z najlepszych klubów piłkarskich w dziejach może dać początek pewnej, specyficznej relacji?